Fiński kryzys nadal niezażegany. Antti Siltala: Popełniliśmy najgorszy błąd

- Po pierwszym secie myśleliśmy, że łatwo wygramy - powiedział kapitan Suomi po porażce 2:3 z Chinami. Jego drużyna nie odniosła jeszcze zwycięstwa w drugiej fazie mundialu.

W inauguracyjnej odsłonie, Finowie pokonali siatkarzy z Azji 25:22, pomimo tego, że popełnili w niej aż 10 błędów własnych. Zadanie zredukowania ilości pomyłek nie zostało przez nich należycie wykonane w kolejnych partiach, co znalazło odzwierciedlenie na tablicy świetlnej. Drugi i trzeci set padły łupem Chińczyków, którzy w każdym z nich od początku posiedli niewielką inicjatywę, by ostatecznie zwyciężyć 25:22 i 25:23.

- Obie drużyny popełniły dużo błędów w ataku, co w jakiś sposób wpłynęło na przebieg meczu. Jako zespół, doświadczamy w tej chwili bardzo trudnych chwil, ponieważ robimy wszystko, co w naszej mocy, ale najwyraźniej mamy jakieś problemy, z którymi nie możemy sobie poradzić - tłumaczył trener Finów, Tuomas Sammelvuo.
[ad=rectangle]
Niewiele brakowało, żeby jego humor na pomeczowej konferencji prasowej był nieco lepszy, za sprawą atakującego Urpo Sivuli. Gracz ten pojawił się na parkiecie od początku czwartego seta i z miejsca udowodnił rywalom, że będzie niezmiernie trudny do powstrzymania.

Suomi doprowadzili do piątego seta, dzięki wygranej 25:20, a Sivula zakończył tą partię z dorobkiem aż 11 punktów! W tie-breaku spisywał się równie dobrze, dopisując do swojego konta kolejne 4 "oczka". Cały pojedynek zakończył z 68-procentową skutecznością w ofensywie, lecz jego imponujące statystyki nie przełożyły się na sukces drużyny. Po bardzo zażartej walce, Finowie ulegli w piątej partii 14:16.

- Jestem ogromnie rozczarowany. To spotkanie po prostu musieliśmy wygrać. Przegraliśmy je w naszych głowach, ponieważ po pierwszym secie odpuściliśmy. Była to najgorsza możliwa opcja, ponieważ gdy ulatuje koncentracja, dochodzi do porażki. Zagraliśmy bardzo zły mecz - skomentował kapitan Antti Siltala.

Ostatnim rywalem Finów na Mistrzostwach Świata 2014, z którymi żegnają się niedzielnego popołudnia, będą Bułgarzy. - Trudno mi powiedzieć, co możemy zrobić, byśmy w końcu wygrali - podsumował krótko Sammelvuo.

Źródło artykułu: