Kiedy cały świat walczy z epidemią koronawirusa, kiedy wybuchają coraz to nowe i niebezpieczne ogniska (np. w Indiach - więcej przeczytasz TUTAJ >>), kiedy liczba zgonów spowodowanych COVID-19 już dawno przekroczyła 400 tysięcy, w końcu kiedy i w Polsce nie możemy się doczekać widocznego spadku zakażonych, w Nowej Zelandii zostaje rozegrany mecz rugby, a na trybunach zasiada dokładnie 19100 kibiców. Bez maseczek, bez zachowania dwumetrowego dystansu społecznego. Uśmiechnięci, wiwatujący, cieszący się życiem.
8 czerwca premier Jacinda Ardern ogłosiła na uroczystej konferencji prasowej, że "Nowa Zelandia pokonała koronawirusa". Te słowa nie padły bez mocnych fundamentów. W tym kraju ostatni przypadek zakażenia odnotowano 22 maja. Od tego dnia wykonano kilkadziesiąt tysięcy testów i żaden nie okazał się pozytywny. W sumie w Nowej Zelandii zanotowano zaledwie 1504 przypadki, z czego 22 osoby zmarły. - Znoszę wszystkie obostrzenia - zakończyła swój komunikat Ardern.
"Da się pokonać zarazę"
Pierwszą imprezą masową po tej decyzji premier kraju był mecz rugby pomiędzy Otago Highlanders i Waikato Chiefs, który rozegrano 13 czerwca w ponad 100-tysięcznym Dunedin. Miejscowy stadion Forsyth Barr może pomieścić dokładnie 30748 kibiców. Pierwsze wydarzenie sportowe od wielu tygodni przyciągnęło na trybuny prawie 20 tysięcy widzów (oficjalne dane mówią o 19100 osobach).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niesamowita metamorfoza byłej pływaczki. Internauci są zachwyceni
- Spełniło się moje i nas wszystkich marzenie - brytyjskie media cytują Zacha Langbridge, studenta University of Otago. - Właśnie wielu z nas skończyło semestr zimowy (w Nowej Zelandii obecnie trwa zima - przyp. red.), więc postanowiliśmy spotkać się na meczu, dobrze się bawić. I w końcu powiedzieć światu, że da się pokonać zarazę. My jesteśmy najlepszym dowodem.
New Zealand welcomed back sports with fans. The country hasn't had any new COVID-19 cases in three weeks.
— Bleacher Report (@BleacherReport) June 13, 2020
(via @southernscoop) pic.twitter.com/PEcs8bAuwW
W dobie powrotu do sportu na całym świecie, ale bez udziału publiczności obrazki z Nowej Zelandii wlewają nadzieję, że będzie jeszcze normalnie. - To wisienka na torcie w walce tego kraju z epidemią - napisała w "The Guardian" autorka reportażu, Leni Ma'ia'i.
Piwo z jednej szklanki
Dziennikarka opisała zachowanie kibiców. Radosne, bez szowinistycznych przyśpiewek, na stadionie panowała pokojowa atmosfera. Kibice wspólnie pili piwo. - Wielu piło z jednej szklanki, tym samym pokazując, że nie boją się zarazy, która opanowała świat - można dalej przeczytać w reportażu p.t. "Ramię w ramię. Kibice rugby z Nowej Zelandii wrócili do oglądania sportu na żywo".
- Na to czekaliśmy! Na to czekaliśmy - wielokrotnie podczas spotkania niosło się głośno po trybunach obiektu w Dunedin.
Kibice bardzo żywiołowo reagowali na to, co się działo na murawie. - Nie wiem, czy kiedykolwiek wcześniej czuliśmy takie wsparcie z ich strony - mówili na pomeczowej konferencji zawodnicy obu ekip. - Aż mieliśmy ciarki na całym ciele.
"Mistyczne przeżycie"
Spotkanie zakończyło się wygraną Highlanders. Ale wynik nie był ważny. - Oczywiście zawsze wychodzimy na boisko, aby wygrać, ale skłamałbym, gdybym powiedział, że tak było i tym razem. Nie, dzisiaj ważniejsze było to, że mogliśmy znów cieszyć się sportem przed publicznością. To mistyczne przeżycie. To najważniejszy mecz w mojej dotychczasowej karierze - powiedział egzekutor akcji, która przesądziła o końcowym wyniku, Bryn Gatland.
Na trybunach kibice byli ubrani w barwy swoich ulubieńców. Dopingowali swoje ukochane ekipy. Ale zaraz po zakończeniu meczu. - Wszyscy padli sobie w ramiona, opuszczali obiekt razem i wspólnie poszli świętować wygraną nad koronawirusem do pobliskich pubów - napisali obserwatorzy tego niecodziennego spotkania.
Przypomnijmy, że w Polsce są już rozgrywane spotkania piłkarskie (PKO Ekstraklasy, Fortuny I Liga czy II Ligi) i żużlowe (sezon PGE Ekstraliga rozpoczął mecz Betard Sparta Wrocław kontra Motor Lublin - TUTAJ więcej o tym spotkaniu >>). Jednak na razie żadne wydarzenie sportowe nie odbyło się z publicznością.
Choć niebawem się to zmieni. Od 19 czerwca trybuny spotkań piłkarskich i żużlowych w naszym kraju będą mogły wypełnić się fanami, ale tylko w 25 procentach pojemności. Nie możemy więc na razie liczyć na obrazki rodem z Nowej Zelandii. Choć trudno też nie dostrzec, że to kolejny krok ku normalności.