Po pięciu porażkach z rzędu Polacy mogli maksymalnie wywalczyć 13. miejsce w Europie. Z kim jak z kim, ale z Izraelem mogli myśleć o pierwszym zwycięstwie. Ani to potęga, ani to solidny zespół, po prostu na Bliskim Wschodzie przyłożyli większą uwagę do piłki ręcznej i efekty przyszły dość szybko. A u nas szkolenie leży, co niedawno obnażyły młodzieżowe mistrzostwa Europy (ostatnie miejsce), a dobitnie potwierdziła rywalizacja juniorów.
Biało-Czerwoni od początku mieli problemy z rywalami, ale nic nie zapowiadało klęski o takich rozmiarach. Kilka rzutów odbił Miłosz Wałach, dobrze radzili sobie Michał Czarnecki i Wojciech Styrcz. Pierwsze problemy zaczęły się w 23. minucie, kiedy Izraelczycy wyszli na prowadzenie 11:8. Jeszcze przed przerwą - dzięki golom Wojciecha Styrcza - udało się nadrobić straty.
Wydawało się, że Polacy poradzą sobie w drugiej części, przeciwnicy nie grali nadzwyczajnego spotkania. Tymczasem kolejne minuty były wprost tragiczne w wykonaniu naszych szczypiornistów. Izraelczycy bezkarnie wchodzili w obronę i rzucili siedem goli z rzędu! Prowadzili 24:16 i stawką przestało być zwycięstwo, mecz stał się walką o uniknięcie kompromitacji. Od pogromu nie udało się uratować, zrezygnowani Biało-Czerwoni zupełnie stracili głowę i przegrali 20:30. Z Izraelem, nic nie znaczącym na mapie piłki ręcznej.
Z taką grą wyczynem będzie miejsce wyższe niż ostatnie, chociaż ewentualna piętnasta lokata po spotkaniu z Rumunami niewiele zmieni. Juniorski szczypiorniak w Polsce zmierza do europejskiej drugiej ligi.
Izrael - Polska 30:20 (12:12)
Polska: Wałach, Borucki - Jakubowski, Kowalski, Baliga, Stępień, Działakiewicz 2, Kozycz 3, Olejniczak 2, Dadej 1, Paterek, Jędraszczyk 1, Czarnecki 3, Styrcz 6, Ścisłowicz 2, Stefani.
ZOBACZ WIDEO Sofia Ennaoui w burzy polsko-polskiej. "Jestem sportowcem, do polityki się nie mieszam"