Co najmniej od trzech lat jest w ścisłej czołówce polskich skrzydłowych. W poprzednich rozgrywkach piąty strzelec PGNiG Superligi. Nowy sezon zaczął od świetnych występów, potem nieco zwolnił, by w ostatnich pojedynkach dać Tałantowi Dujszebajewowi pretekst do powołania. Adrian Nogowski zaczyna spełniać marzenia.
- Po cichu liczyłem na powołanie, ale nie spodziewałem się, że przyjdzie akurat teraz. Długo czekałem, ale miałem nadzieję, że zostanę w końcu zauważony - mówi.
Zaczynał z Syprzakiem
Do piłki ręcznej namówił go trener Marek Woronowicz. - Dużo mu zawdzięczam. Potrafił wykrzesać z zawodnika wszystko, ukształtować go na parkiecie, jak i poza nim. Miał wpływ na nasze poczynania nawet w czasie wolnym - podkreśla Nogowski.
ZOBACZ WIDEO Ronaldo zmarnował rzut karny, ale ustrzelił hat-trick! Real zbił Deportivo. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]
Zapowiadało się na modelową karierę. Jako gracz SMS ZPRP Gdańsk regularnie zjawiał się na zgrupowaniu kadry juniorów, gdzie spotykał m.in. Kamila Syprzaka i Krzysztofa Łyżwę. Na tle rówieśników wyróżniał się sprawnością i dynamiką. Miał predyspozycje, by stać się jednym z najlepszych snajperów na polskich parkietach. - Już jako junior świetnie biegał. W gdańskim SMS-ie często występował jako wysunięty obrońca. Jego problemem była jednak skuteczność. Z ogromną swobodą wypracowywał sobie pozycje dzięki motoryce i umiejętności przemieszczania się po boisku - zauważa jego opiekun z kadry juniorów, Wojciech Nowiński.
Rodowity kwidzynianin, rzucony na głęboką wodę w Superlidze, nie pokazywał swoich walorów. MMTS bił się wówczas o pozycje medalowe, a powracający z Gdańska Nogowski przesiadywał na ławce. Młodzieżowy reprezentant Polski przegrywał rywalizację na lewym skrzydle z Damianem Kostrzewą i... Patrykiem Romblem, swoim obecnym trenerem. Brakowało przesłanek, że za kilka lat skrzydłowy przebije się do czołówki na swojej pozycji.
- Po dwóch sezonach w Kwidzynie nie wróżyłem sobie żadnej przygody z piłką ręczną. Grałem sporadycznie, a gdy już dostałem szansę, to nie potrafiłem jej w pełni wykorzystać - wspomina.
Przez Malbork do pierwszej siódemki
W wieku 22 lat skrzydłowy potrzebował gry. W Kwidzynie wciąż liczono na Nogowskiego i otworzono mu furtkę do regularnych występów. Gdy nie znalazł się w kadrze na mecz Superligi, zakładał koszulkę pierwszoligowej Polski Cukier Pomezanii Malbork, gdzie mógł liczyć na sporo minut na parkiecie. - Występy w Malborku nie oznaczały dla mnie sportowej degradacji - zaznacza.
Na wypożyczeniu nabrał pewności. Był pierwszym wyborem szkoleniowca i udowodnił, że z tej mąki będzie jeszcze chleb. Do Kwidzyna wrócił jako ukształtowany gracz i dostał od klubu ofertę nowego kontraktu.
- W Malborku miałem możliwość gry przez 60 minut. Do tego pierwszy skrzydłowy, Wojciech Lipiński, nabawił się urazu i zostałem jedynym nominalnym zawodnikiem na tej pozycji. Dobrą formę przełożyłem na Superligę i dostałem nawet ofertę nowego kontaktu - wyjaśnia.
Ligowy wyjadacz
Teraz trudno wyobrazić sobie siódemkę MMTS-u bez Nogowskiego. W sezonie 2016/2017 w 9 meczach rzucił 38 bramek. - Poprawił skuteczność, co w połączeniu z dynamiką sprawiło, że stał się bardzo dobrym skrzydłowym - ocenia Wojciech Nowiński.
- Rzeczywiście, miałem niegdyś mnóstwo sytuacji i zdarzało się zmarnować "setkę". Teraz jest już lepiej pod tym względem. Podchodzę z zimną głową do idealnych sytuacji, ale nadal zdarzają się pomyłki - potwierdza zawodnik.
Choć wezwanie na zgrupowanie kadry otrzymał ledwie kilkanaście dni temu, to już wcześniej znajdował się w orbicie zainteresowań selekcjonera. - To nie moja osoba sprawiła, że Tałant Dujszebajew zwrócił uwagę na Adriana. Już przy naszym pierwszym spotkaniu trener udowodnił, że ma bardzo dobre rozeznanie w lidze i wskazywał obiecujących graczy z naszej ligi, m.in. z Kwidzyna - tłumaczy współpracujący z Tałantem Dujszebajewem, Patryk Rombel, na co dzień szkoleniowiec kwidzynian.
Po chwili szkoleniowiec dodaje: - Adrian utrzymuje formę od kilku sezonów. Powołanie do kadry może sprawić, że wejdzie jeszcze na wyższy poziom - zapowiada.
ZOBACZ WIDEO Jan Tomaszewski: Zbysiu, nie jest sztuką wejść na szczyt, ale... (źródło TVP)
{"id":"","title":""}