Era Rasmussena dobiegła końca. Są perspektywy przed kobiecą piłką ręczną

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Marcin Chyła / Na zdjęciu: Kim Rasmussen (jeszcze w roli trenera kadry)
WP SportoweFakty / Marcin Chyła / Na zdjęciu: Kim Rasmussen (jeszcze w roli trenera kadry)
zdjęcie autora artykułu

Po sześciu latach pracy w reprezentacji Polski Kim Rasmussen żegna się z zespołem. Będzie on szkoleniowcem kadry Węgier. Choć z pewnością jest jeszcze wiele do poprawy, przed kobiecym szczypiorniakiem niezłe perspektywy

Zapomniana reprezentacja Gdy Bogdan Wenta zbudował reprezentację mężczyzn, która zdobywała medale na mistrzostwach świata, fani kobiecego szczypiorniaka mogli tylko zazdrośnie spoglądać w kierunku kadry. W 2006 roku Biało-Czerwone co prawda zajęły ósme miejsce na mistrzostwach świata, a rok później uplasowały się na jedenastej pozycji na mistrzostwach Europy, jednak później sukcesem byłaby sama kwalifikacja na wielką imprezę. Za kadencji Krzysztofa Przybylskiego w latach 2008-2010 nie udało się to ani razu. Zarząd Związku Piłki Ręcznej w Polsce zdecydował się na postawienie na Kima Rasmussena. Duńczyk wcześniej trenował duńskie Lyngby HK oraz szwedzki Stavsten IF. 25 czerwca 2010 roku po raz pierwszy podpisał kontrakt z zespołem narodowym.

ZOBACZ WIDEO Dujszebajew: Czegoś takiego jeszcze nie widziałem (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Cierpliwość popłaciła Kim Rasmussen opierał swój zespół na doświadczonych zawodniczkach, które wspomagała zdolna młodzież. Po przejęciu zespołu przez Rasmussena drużyna zakwalifikowała się na wielką imprezę do mistrzostw świata w Serbii w 2013 roku. Jak się okazało, sam awans to był tylko przedsmak tego, co spotkało polski zespół. W rozgrywkach grupowych Biało-Czerwone bez większych problemów pokonały Angolę i Argentynę, a z Paragwajem zwyciężyły aż 40:6. Zakończyły jednak te rozgrywki na trzeciej pozycji, po porażkach 20:26 z Hiszpankami i 18:23 z Norweżkami. Obyło się więc bez niespodzianek. Później jednak Polki pokazały ogromną klasę. W fazie pucharowej wyeliminowały Rumunki, wygrywając 31:29 i Francuzki, zwyciężając z nimi 22:21. Awansowały do półfinału, w którym nie poradziły sobie z Serbią. W meczu o 3. miejsce przegrały z Danią. 9. najskuteczniejszą zawodniczką turnieju została Alina Wojtas. Z Polkami trzeba się liczyć Po sukcesie na mistrzostwach świata apetyty wzrosły. Polki zakwalifikowały się w 2014 roku do mistrzostw Europy. Tutaj nie było jednak aż tak dobrze. Biało-Czerwone w fazie grupowej wygrały tylko z Rosjankami, a w rundzie finałowej przegrały trzy spotkania. Skończyło się na 11. miejscu. Biało-Czerwone ponownie zakwalifikowały się na mistrzostwa świata i w grudniu 2015 roku znów dostarczyły kibicom wielu emocji. W fazie grupowej ponownie zajęły trzecie miejsce, wygrywając tylko z zespołami spoza Europy. Następnie byliśmy świadkami horrorów. Podopieczne Kima Rasmussena w 1/8 finału wygrały z Węgierkami 24:23, następnie pokonały Rosjanki 21:20 i znów awansowały do pierwszej czwórki. Po porażkach z Holandią i z Rumunią zajęły czwarte miejsce na mistrzostwach świata. [nextpage]Czekają nas zmiany Nowego trenera, którym ma zostać 58-letni Leszek Krowicki czekają trudne decyzje. W reprezentacji Polski nie będą grały wiecznie doświadczone Iwona Niedźwiedź, Monika Stachowska czy Karolina Siódmiak. Urlop macierzyński ma natomiast Patrycja Kulwińska. O exodusie nie ma jednak mowy. Większość szczypiornistek czeka jeszcze wiele lat grania na wysokim poziomie. W kadrze na ostatnie mistrzostwa świata znajdowało się wiele 27-28-letnich szczypiornistek (wśród nich jest przykładowo Kinga Achruk), które mogą dać jeszcze wiele drużynie. Kilka lat gry w kadrze czeka też 31-letnią Karolinę Kudłacz-Gloc, liderkę naszej kadry z ostatnich turniejów. Do zespołu wchodzi też młode pokolenie. Wśród powołanych na ostatnie mecze eliminacyjne do mistrzostw Europy (po raz czwarty z rzędu zagramy na wielkim turnieju) były m.in. Joanna Drabik, Emilia Galińska, Aleksandra Zych, Monika Kobylińska, Katarzyna Janiszewska, Katarzyna Pasternak, Aleksandra Zimny, Weronika Kordowiecka, czy Aleksandra Rosiak. To one powinny w najbliższych latach brać na swoje barki ciężar wyniku reprezentacji. Co ważne, kadra będzie na pewno grała na grudniowych mistrzostwach Starego Kontynentu. Co z tą ligą? Podczas gdy Vive Tauron Kielce wygrywał Ligę Mistrzów, w Lidze Mistrzyń występował MKS Selgros. Lublinianki przegrały w fazie grupowej sześć spotkań i pożegnały się z rozgrywkami. Co prawda MKS Selgros ponownie mistrzostwo Polski, jednak przewaga tej drużyny w stosunku do kolejnych zespołów nie była tak duża, jak przed laty. W Polsce jest obecnie 5-6 zespołów na podobnym poziomie i w konfrontacji tych drużyn żaden wynik nie jest wielką sensacją. Niestety wydaje się, że jest to równanie w dół. W kobiecej piłce ręcznej brakuje sponsorów, którzy chcieliby dać miliony złotych na dyscyplinę. Pojedyncze zawodniczki, jak choćby w ostatnim czasie Emilia Galińska, wyjeżdżają do innych państw rozwijać swoje kariery. Sytuacja ligowa przypomina to, co 10-12 lat temu było wśród mężczyzn. Z pewnością klub, który byłby lokomotywą dla całej ligi, jest tym, co mogłoby przenieść PGNiG Superligę kobiet na wyższy poziom. Próby budowania nowej historii są widoczne w Szczecinie, Gdyni czy Elblągu. Aby wznieść kobiecą piłkę ręczną na kolejny szczebel, potrzebne są jednak nieporównywalnie większe pieniądze.

Michał Gałęzewski

Źródło artykułu: