- Czekają nas bardzo ciężkie mecze. Te dwa pierwsze spotkania będą kluczowe i musimy wszystkie siły zebrać żeby wywalczyć w nich cztery punkty. Choć będzie bardzo trudno, bo ani Koszalin, ani Szczecin łatwo skóry nie sprzedadzą, to zawalczymy o pełną pulę - mówiła na początku mijającego tygodnia asystentka I trenera Startu Elbląg, Justyna Stelina. Elblążanki na parkiecie w Koszalinie pokazały się jednak z fatalnej strony, od pierwszych minut rywalizacji pozostając w cieniu rozpędzonych gospodyń.
Koszalinianki spotkanie rozpoczęły od mocnego uderzenia, już w 4. minucie zawodów wygrywając 3:0 po bramkach Sylwii Matuszczyk, Joanny Załogi i Moniki Odrowskiej. Podopieczne Reidara Moistada nie zamierzały jednak poprzestawać na trzybramkowej przewadze i szybko zwiększyły swoje prowadzenie (7:3 w 10. min.). Start co prawda zerwał się jeszcze do pogoni i w ciągu pięciu kolejnych minut zmniejszył straty do dwóch bramek (5:7), jednak wkrótce bramkę Energi AZS zamurowała Izabela Czarna i gospodynie zaczęły systematyczny "odjazd".
Trzy szybkie kontry Doroty Błaszczyk, a następnie trafienia Matuszczyk i Sylwii Lisewskiej sprawiły, że w 26. minucie było już 14:5 dla brązowych medalistek mistrzostw kraju. Ponad jedenastominutowy impas strzelecki Startu przełamała dopiero Hanna Sądej, ale w żaden sposób nie odmieniło to losów rywalizacji. Akademiczki do przerwy utrzymały dziewięciobramkowe prowadzenie i już schodząc do szatni mogły dopisać sobie dwa punkty.
Po zmianie stron przyjezdne co prawda ambitnie próbowały niwelować wypracowaną przez Energę AZS przewagę, jednak zawodniczki trenera Moistada spokojnie kontrolowały wydarzenia na parkiecie. W ostatnich minutach Start zmniejszył prowadzenie rywalek do pięciu bramek i mecz zakończył się ostatecznie wynikiem 25:20. Dzięki wygranej koszalinianki zrównały się liczbą punktów z zespołem Antoniego Pareckiego.
Energa AZS Koszalin - Start Elbląg 25:20 (16:7)