W tym artykule dowiesz się o:
Robert Lewandowski (Bayern Monachium) 32 mecze 30 goli
Kapitan reprezentacji Polski już na stałe wpisał się w historię Bundesligi. Jest napastnikiem, który pierwszy raz od 39 lat strzelił na boiskach niemieckiej ekstraklasy przynajmniej 30 goli. Wcześniej nie dokonał tego żaden obcokrajowiec. Robert dorobek rozłożył równomiernie - po 15 trafień w rundzie jesiennej i wiosennej. Tym samym zostawił za sobą Pierre-Emericka Aubameyanga z 25 bramkami. Nieprawdopodobna skuteczność pozwoliła naszemu rodakowi zostać najlepszym strzelcem sezonu.
"Lewy" ma w nogach naprawdę dobry rok. Wszyscy pamiętają cudowne pięć goli w dziewięć minut, jakie zdobył podczas meczu przeciwko VfL Wolfsburg. Polak to napastnik kompletny. Potrafi pokonać bramkarza obiema nogami, głową. Może też rozgrywać. Jest szybki, silny i znakomity technicznie.
Zdobył z Bayernem mistrzostwo. W sumie, odkąd wyjechał do Niemiec, wygrywał ligę czterokrotnie. Za kilka dni stanie przed szansą dopisania do konta drugiego Pucharu Niemiec. Ma także Superpuchar Niemiec. W kolekcji brakuje mu tylko Ligi Mistrzów oraz sukcesu z reprezentacją.
Artur Sobiech (Hannover 96) 25 meczów 7 goli
To był słodko-gorzki sezon polskiego napastnika. Z jednej strony ustanowił swój osobisty rekord strzelecki - w czterech poprzednich edycjach Bundesligi zdobywał kolejno: 1, 5, 3 i 2 gole dla Hannoveru 96, a teraz trafił aż 7 razy - ale z drugiej jego zespół spisał się fatalnie i z hukiem spadł do 2. Bundesligi.
Sobiech od początku sezonu grał dużo, więcej niż w poprzednich latach. Było to jednak raczej efektem osłabień kadrowych Hannoveru aniżeli poprawy formy napastnika. 25-latka od "jedenastki" odsunął nowy trener Thomas Schaaf, ale po kolejnej zmianie szkoleniowca Sobiech wrócił do składu i zaliczył udany finisz - trafił 4 razy w 5 występach.
Jest przesądzone, że mający ważny kontrakt napastnik nie opuści Hannoveru po spadku do 2. Bundesligi. Jeśli zespół nadal prowadzić będzie Daniel Stendel, istnieją spore szanse, że Sobiech utrzyma miejsce w podstawowym składzie i spróbuje poprowadzić zespół do błyskawicznego powrotu do elity. Czasem trzeba zrobić krok wstecz, by następnie wykonać dwa naprzód.
ZOBACZ WIDEO Trener Górnika Łęczna: Dziękuję zawodnikom za walkę i wiarę (Źródło: TVP)
{"id":"","title":"","signature":""}
Przemysław Tytoń (VfB Stuttgart) 30 meczów 61 puszczonych goli
Polski bramkarz często musiał schylać się, by wyciągnąć piłkę z bramki. Nie bez powodu VfB Stuttgart znalazł się w 2. Bundeslidze pierwszy raz od 39 lat. Robienie kozła ofiarnego z Przemysława Tytonia jest jednak niesprawiedliwe. Nasz rodak miał w obecnym sezonie momenty dobre i złe. Często ratował skórę kolegom. Miejsce VfB to wina przede wszystkim defensywy, której brakuje stabilności. Jej postawa powodowała, że rywale pod pole karne Polaka dochodzili z ogromną łatwością.
Dwie ostatnie kolejki Tytoń spędził wśród rezerwowych. Prasa naciskała, by trenerzy zdecydowali się na ten krok nieco wcześniej. Mitchell Langerak wskoczył do bramki VfB, ale cudów nie zdziałał. Po sezonie polski bramkarz będzie musiał znaleźć sobie nowego pracodawcę. W klubie już wydano na niego wyrok.
Łukasz Piszczek (Borussia Dortmund) 20 meczów
Po zupełnie nieudanym sezonie 2014/2015 Borussia Dortmund wróciła do świetnej gry, a wraz z nią Łukasz Piszczek. Początkowo Thomas Tuchel sadzał Polaka wśród rezerwowych, ufając mistrzowi świata Matthiasowi Ginterowi. Sytuacja Piszczka była nieciekawa aż do połowy listopada. Wtedy 30-latek zaczął wygrywać rywalizację z Niemcem i stopniowo umacniać swoją pozycję.
Na początku rundy wiosennej Piszczek nie opuszczał już podstawowego składu BVB. Grał równo, solidnie i coraz częściej zaczynał przypominać zawodnika sprzed operacji, której poddał się w 2013 roku. Nie odstawał od świetnie dysponowanych i pewnie zmierzających po wicemistrzostwo kolegów z drużyny. Ostatecznie jego dorobek zamknął się na 20 meczach i 3 asystach. Występów miałby więcej, lecz w końcówce znów dopadły go problemy zdrowotne.
Piszczek w zakończonym sezonie udowodnił, że wciąż stać go na wiele. W przyszłej edycji powinien być mocnym punktem Borussii wracającej do Ligi Mistrzów i zamierzającej rzucić wyzwanie Bayernowi w walce o tytuł.
Paweł Olkowski (1.FC Koeln) 19 meczów
Piłkarze, którzy grali w Bundeslidze mają teorię dotyczącą początków na tamtejszych boiskach. Ich zdaniem drogi są dwie. Pierwszy sezon może być słaby, ponieważ zawodnicy źle znoszą obciążenia fizyczne, jakie niosą za sobą treningi w niemieckich klubach. Ścieżka numer dwa to znakomite wejście do ligi. Właśnie takie zanotował Paweł Olkowski. Minusem tego rodzaju adaptowania się jest jednak sezon drugi, który często bywa już zdecydowanie słabszy.
Trener Peter Stoeger już jesienią wysyłał naszemu obrońcy sygnały ostrzegawcze. Zimą odesłał go nawet do rezerw, by tam poszukał optymalnej dyspozycji. Niestety, bezskutecznie. "Olo" przegrał rywalizację z Marcelem Risse i coraz częściej był tylko rezerwowym.
Obniżkę formy zauważył także Adam Nawałka. Nie zabrał Olkowskiego nawet do szerokiej kadry, co oznacza, że nie pojedzie on na Euro 2016. Zawodnik mogący grać na prawej obronie i pomocy, a w razie konieczności też z lewej strony defensywy mógłby być bardzo pożyteczny. Mimo tego Nawałka stracił do niego zaufanie. Wcześniej gracz 1.FC Koeln był jednym z ulubieńców selekcjonera. Jego decyzja jest więc bardzo wymowna.
Eugen Polanski (TSG 1899 Hoffenheim) 27 meczów 1 gol
Zarówno niemieckie, jak i polskie media w trakcie sezonu rzadko informowały o pomocniku TSG 1899 Hoffenheim. Powód? Polanski raczej się nie wyróżniał, grając przyzwoicie. Nie schodził poniżej określonego poziomu i zazwyczaj miał miejsce w składzie Wieśniaków, ale też nie błyszczał. Strzelił jednego gola (3:3 z Gladbach), a w jednym z meczów posłał piłkę do własnej bramki (0:1 z Herthą).
Hoffenheim długo plasowało się w strefie spadkowej, by ostatecznie uniknąć nawet baraży. W udanym finiszu sezonu Polanski miał udział, chociaż w zdobywanie goli nie był zaangażowany. Warto jednak odnotować, że w meczach 31., 32. i 33. kolejki pełnił funkcję kapitana, co świadczy o dużym zaufaniu trenera Juliana Nagelsmanna do 30-latka.
Polanski ma ważny kontrakt do 2017 roku, ale nie wiadomo, czy go wypełni. Już kilka miesięcy temu pojawiły się spekulacje, że może przenieść się poza Europę. Na transfer do silniejszego klubu niż Hoffenheim raczej nie powinien liczyć.
Sebastian Boenisch (Bayer Leverkusen) 8 meczów 1 gol
Coraz rzadziej traktujemy go poważnie, choć może to błąd. Sam zawodnik zrobił niewiele, by nas z niego wyprowadzić. W rundzie jesiennej zajmował się przede wszystkim grzaniem ławki rezerwowych. Zagrał osiem razy, zdobył gola, ale nie były to występy rzucające na kolana. Boenisch pokazywał się raczej przeciętnie, bez błysku. Ciągle ma problemy z powrotem, gdy zapędzi się na połowę rywala.
Na początku roku doznał ciężkiej kontuzji. Zerwał mięsień, co wykluczyło go z gry do końca sezonu. W czerwcu wygasa się jego kontrakt z Bayerem Leverkusen. Co dalej? Nie wiadomo. Boenisch już kiedyś, jeszcze jako gracz Werderu Brema stracił 14 miesięcy przez uraz. Prawda jest bolesna. Były reprezentant Polski nie potrafi nawiązać do swoich najlepszych czasów. A szkoda, zapowiadał się naprawdę dobrze.
Łukasz Załuska (SV Darmstadt 98) 1 mecz 2 puszczone gole
Po latach spędzonych na ławce rezerwowych Celticu Glasgow doświadczony bramkarz znalazł zatrudnienie w Niemczech. Trafił do skazywanego na spadek SV Darmstadt 98 i zgodnie z przewidywaniami usiadł na ławce. Nikt nie miał wątpliwości, że będzie tylko zmiennikiem Christiana Mathenii.
Niemiecki golkiper prezentował się na tyle dobrze, że od nowego sezonu będzie grał już dla Hamburgera SV. Unikał poważnych błędów, czerwonych kartek oraz kontuzji aż do 33. kolejki. Uraz wyeliminował go z gry przeciwko Borussii Moenchengladbach i to dało szansę Załusce. Polak skapitulował dwa razy, ale przy żadnym z goli nie zawinił.