- Dzień zaczynam od 6 rano. Zajmuje się głównie "czuwaniem" i regularnym sprawdzaniem mapy. Informuję o możliwych zagrożeniach ze strony rosyjskich samolotów - mówi nam Wadim Skiczko, ukraiński dziennikarz sportowy. - Oczywiście - jestem na etapie nauki: taktyki, studiowania mapy, psychologii wojennej, obsługi broni i strzelania z niej. To dla mnie zupełnie nowe rzeczy, dlatego w pełni oddałem się tym zajęciom. Karierę komentatora piłkarskiego zawiesiłem - opowiada nasz rozmówca.
Głos Ukrainy
Skiczko postąpił dokładnie tak, jak zapowiadał przed wybuchem wojny. Choć do końca wierzył, że do ataku nie dojdzie, to podkreślał: - W razie czego nie będę miał wątpliwości: samowolnie wcielę się do wojska.
Skiczko jest na Ukrainie cenionym komentatorem piłkarskim. Do tej pory można go było usłyszeć przy meczach La Liga, Serie A, Ligue 1 i europejskich pucharów - między innymi Ligi Mistrzów. Skiczko jest pracownikiem grupy MEGOGO - największej i najpopularniejszej platformy medialnej w Ukrainie.
ZOBACZ WIDEO: Co ze zdrowiem byłego agenta Lewandowskiego? Mamy informacje prosto od Kucharskiego!
Przez prawie dwa miesiące trwania wojny Wadim Skiczko był wolontariuszem. Wtedy łączył obowiązki zawodowe z pomocą. Na przykład wieczorem komentował mecz Juventusu z Interem Mediolan we włoskiej lidze, a na drugi dzień rano odbierał paczki z różnych części świata z akcesoriami dla żołnierzy i cywilów.
Завдяки пану @Buckarobanza одна з бригад Збройних Сил України отримала 9 коробок з медикаментами. Дякую за допомогу польським друзям!
— Вадим Скічко (@VadymSkichko) March 22, 2022
Dzięki panu @Buckarobanza jedna z brygad Sił Zbrojnych Ukrainy otrzymała 9 pudełek leków. Dziękuję za pomoc polskim przyjaciołom!
pic.twitter.com/0BoqKJcNlE
- Rozpakowywałem ubrania w magazynie, kupowałem lekarstwa. Zbierałem pieniądze, by zamówić zestawy medyczne bardzo potrzebne naszym żołnierzom. Można to robić na dwa sposoby. Samemu, czyli szukać rzeczy, kupować i przekazywać towar potrzebującym. Druga opcja to przeznaczanie zebranych pieniędzy dużym organizacjom, które realizują przesyłki w większych ilościach - tłumaczy.
- Czułem się tak, jak w tym memie: "Robię niewiele, ale to uczciwa praca". Każdy Ukrainiec ma tak samo: myśli, że jego pomoc jest niewystarczająca. Czułem to samo - mówi Skiczko.
"Nie masz wyboru"
Dziennikarz musiał reagować. Gdy jego Kijów był bombardowany, Skiczko wywiózł rodzinę z miasta w bezpieczne miejsce. Zrobił to na początku wojny.
- Mamy stały kontakt, dzwonimy do siebie codziennie przed pójściem spać. Daje mi to ogromną energię, rodzina jest dla mnie największą motywacją. Czasem kontaktuje się z kolegami z pracy, ale nie są to długie rozmowy. Jestem wdzięczny wszystkim, którzy odezwali się do mnie po tym, gdy wstąpiłem do wojska - komentuje.
Skiczko tłumaczy, dlaczego zerwał z pracą w zawodzie. - Gdy widzisz, co dzieje się w twoim kraju, gdy gwałcą i mordują ludzi, gdy widzisz brutalność i zniszczenia, po prostu nie masz wyboru. Z jednej strony jestem prawnie zobowiązany do pomocy Ukrainie, z drugiej - od początku byłem gotowy wziąć udział w obronie państwa - wyjaśnia.
Civilians that were shot to death on the roads, at homes and even in the shelters. It actually happened in XXI century in Europe. And one and only to blame is
— Вадим Скічко (@VadymSkichko) April 5, 2022
It is a terrorist state which committed war crimes and should be isolated, denazificated and eliminated in the end. pic.twitter.com/K6j8cXjBgn
Dziennikarz zaczął nowe życie, kompletnie inne od poprzedniego. - Sporadycznie zdarzy się, że rzucę okiem na jakiś mecz, ale zazwyczaj nie ma na to czasu. Nie mówiąc już o możliwości wykonywania zawodu, nawet sporadycznie. Najczęściej, gdy ligi grają, ja uczę się nowych obowiązków. Tak jak mówiłem: jesteśmy na poligonach, strzelamy, sprawdzamy mapy - opowiada. - Ale nie mam żalu, po prostu nastały nowe czasy - dodaje.
Mecze mimo wojny
Ale mimo że wojna trwa już ponad dwa miesiące, Ukraina się nie poddaje. Ludzie starają się zachować choć namiastkę normalności. Na przykład we Lwowie odbyło się kilka turniejów piłkarskich. Mówił nam o tym legendarny ukraiński trener Miron Markiewicz.
- Z całej Ukrainy przyjechało trzydzieści drużyn. Z Łucka, z Równego, z okolic Lwowa. Grała też młodzieżowa reprezentacja Ukrainy - Markiewicz opowiadał nam na początku kwietnia.
- Oni, Rosjanie, myślą, że my umrzemy ze strachu. Ha ha! Nie ma szans - gwarantuje.
- Jest to możliwe w miejscach oddalonych od głównych miejsc walki - komentuje Skiczko. - Mecze piłki nożnej w Ukrainie są oficjalnie wstrzymane. Głównym celem jest ratowanie życia i zdrowia, wszystko inne schodzi na drugi plan. Ale myślę, że takie wydarzenia też mają ogromny wpływ na świadomość ludzi i są ważne. Pokazują, że mimo wszystko, mimo wojny życie toczy się dalej - kontynuuje.
Spotkanie na stadionach
- Nie będę kłamał, znalazłem się w całkowicie nowej sytuacji, ale jestem zdeterminowany, by pomóc i spokojny. Mocno wierzę w zwycięstwo Ukrainy. Jeżeli mogę jakkolwiek pomóc, dołożyć cegiełkę, to cieszę się, że jestem w stanie - mówi Skiczko.
- Uwierzmy w to, że niedługo razem spotkamy się na ukraińskich stadionach. Dla mnie komentowanie meczów to najlepsza robota na świecie i wierzę, że do tego wrócę. Oczywiście po wygraniu wojny - kończy Skiczko.
Mateusz Skwierawski, WP SportoweFakty
Polak mieszka we Francji. Tak się tam mówi o wojnie
"Ha ha! Nie ma szans". Ależ odpowiedział Rosjanom