Trener Termaliki ostro po meczu w Mielcu. "Frajersko rozdajemy punkty na prawo i lewo"

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Mariusz Lewandowski
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Mariusz Lewandowski

Mimo gry w przewadze przez ponad połowę meczu i dwóch rzutów karnych Bruk-Bet Termalica Nieciecza nie strzeliła ani jednego gola w starciu ze Stalą Mielec. - Zawodnicy muszą brać odpowiedzialność za te sytuacje - mówi trener Mariusz Lewandowski.

Sytuacja Bruk-Bet Termalikl Nieciecza robi się coraz bardziej skomplikowana. Po siedemnastu rozegranych meczach Słonie mają dwanaście zdobytych punktów, a w Mielcu doznali już dziewiątej porażki w bieżącym sezonie.

Po spotkaniu w Mielcu trener Mariusz Lewandowski załamywał ręce. Jego zespół grał z przewagą jednego zawodnika przez ponad połowę meczu, sędzia Sebastian Jarzębak podyktował dla Termaliki dwa rzuty karne, jednak w pierwszej połowie nie wykorzystał go Piotr Wlazło, a w drugiej Muris Mesanović.

- Trudno powiedzieć cokolwiek lekkiego po takim meczu. Na początku specjalnie oddaliśmy inicjatywę Stali, graliśmy w niskim pressingu i sami chcieliśmy wyprowadzać kontry. Straciliśmy bramkę, której stracić nie powinniśmy. Łapanie na spalonego na połowie boiska nie może mieć miejsca. Później przeciwnik dostał czerwoną kartkę, dostaliśmy rzut karny, więc mecz ułożył się dla nas bardzo dobrze. Powinniśmy wyrównać i kontrolować przebieg spotkania - powiedział trener Lewandowski na konferencji prasowej.

ZOBACZ WIDEO: Jest na ustach całego świata. Co za gol!

W drugiej połowie znowu mieliśmy rzut karny i ponownie nie strzelamy. Strasznie frajersko rozdajemy punkty na prawo i lewo. To są sytuacje, w których muszą padać bramki. Zawodnicy muszą brać odpowiedzialność za te stuprocentowe sytuacje i zacząć strzelać. My jako sztab nie wejdziemy za nich na boisko. Punkty nam uciekają. Znaleźliśmy się w trudnej sytuacji, z której musimy jak najszybciej wyjść - dodał Lewandowski.

Oczywiście w zgoła odmiennym nastroju był Adam Majewski. Jego zespół wygrał po raz siódmy w tym sezonie i awansował na szóste miejsce w ligowej tabeli.

- To był nieprawdopodobny mecz. Pokazaliśmy charakter i zaangażowanie, a przez ponad połowę spotkania graliśmy o jednego zawodnika mniej. Strzeliliśmy gola, całkowicie kontrolowaliśmy przebieg meczu i nic nie zapowiadało, że cokolwiek może się nam przytrafić, ale zmieniła to feralna sytuacja z końcówki pierwszej połowy. Cóż, ze Śląskiem Wrocław to my przegraliśmy, grając w przewadze. Zagraliśmy konsekwentnie. Mamy też głównego bohatera Rafała Strączka. Obronił dwa rzuty karne, co się zdarza bardzo rzadko - przyznał szkoleniowiec Stali.

CZYTAJ TAKŻE:
Nowe pomysły na ofensywę Wisły Kraków
Ogromny skandal w FC Barcelonie. Szokujące ustalenia w sprawie trenera młodzieży

Źródło artykułu: