Sobczyński jak… Roberto Carlos
Zespół Dolcana Ząbki przyjechał do Ostrowca Świętokrzyskiego zmotywowany zwycięstwem nad Widzewem Łódź zdobyć punkty z beniaminkiem rozgrywek. Sztuka ta okazała się nadzwyczaj trudna, bo ekipa KSZO również nie zamierzała łatwo oddać skóry. Wybuch radości ostrowieckich kibiców nastąpił w 39. minucie meczu, gdy po wyłożeniu piłki przez Krystiana Kanarskiego na strzał zdecydował się Adrian Sobczyński, który huknął jak z armaty i futbolówka po tym jak przeleciała ponad 30 metrów zatrzepotała w siatce bezradnie interweniującego Rafała Misztala.
Pomocnik ostrowieckiego zespołu zapatrzył się chyba na bramki strzelane z dystansu przez gwiazdę reprezentacji Brazylii Roberto Carlosa, który atomowymi uderzeniami niejednokrotnie zaskakiwał golkiperów przeciwnika. Oczywiście nie chodzi o porównanie klasy obu zawodników, jednak nie zmienia to faktu, że gol Sobczyńskiego nie powstydziłby się miana bramki "stadiony świata". Najważniejsze, że dał on komplet punktów drużynie KSZO.
Magia ostrowieckiej pieczary wciąż trwa
Od prawie 70 tygodni obiekt w Ostrowcu Świętokrzyskim, na którym swoje I-ligowe mecze rozgrywają piłkarze KSZO Ostrowiec Św. pozostaje twierdzą niezdobytą dla drużyn przyjezdnych. Nie ważne czy na stadion przy ulicy Świętokrzyskiej przyjedzie teoretycznie słabszy rywal czy zdecydowany faworyt spotkania. Magia jaka tworzy się podczas meczów pomarańczowo-czarnych przed własną publicznością, dodaje wiary i sił zawodnikom KSZO, co widać po rewelacyjnej passie zespołu niepokonanego od 488 dni!
Ostatnią porażką jaką drużyna z hutniczego miasta zanotowała w Ostrowcu był mecz z Avią Świdnik, który wygrali goście 4:3. Od tamtej pory nie ma mocnych na ostrowiecki zespół, o czym przekonali się ostatnio zawodnicy ŁKS Łódź czy Dolcana Ząbki, którzy zgodnie ulegli gospodarzom po 0:1.
Debiut w bramce Wróbla
Po tym jak z ostrowieckiej siatki dziesięć bramek w pięciu spotkaniach wyjął Waldemar Sotnicki, sztab szkoleniowy na czele z trenerem bramkarzy Januszem Jojko zdecydował, że miejsce miedzy słupkami dotychczasowego golkipera numer jeden zajmie mierzący ponad dwa metry wzrostu Michał Wróbel, choć początkowo wydawało się, że zawodnik będzie miał spore problemy z przebiciem się do wyjściowej jedenastki..
- Ja tego chłopaka pamiętam z Wisły Kraków. Prowadziłem Hutnika i on często bronił w drugim zespole Wisły i już wtedy on mi się podobał jako zawodnik. Michał jak do nas przyszedł, to powiem szczerze, że był mocno zapuszczony. Bałem się o niego, ponieważ on długo nie grał na takim poziomie na jakim potrafi grać, dlatego cieszę się, że trening z Januszem Jojko zrobił swoje - powiedział trener Kasperczyk.
Już po meczu z ŁKS Łódź szanse Michała Wróbla wzrosły i od tamtej pory był pod jeszcze baczniejszą obserwacją pod kątem występów miedzy słupkami ostrowieckiej bramki. - Ja już powiedziałem po wygranym meczu z ŁKS Łódź, żeby Janusz Jojko przyjrzał się baczniej temu piłkarzowi i powoli psychicznie wprowadzał go do gry w lidze. Chcieliśmy mu dać pograć w zespole rezerw, ale tak się terminy pokryły, że nawet nie było sensu.
Debiut przed wymagającą publicznością z Ostrowca Świętokrzyskiego wypadł bardzo dobrze, bo w kilku sytuacjach bramkarz wyszedł z opresji pod własnym polem karnym obronną ręką, a kiedy trzeba było nawet potrafił zagrać na czas, za co otrzymał żółtą kartkę. Jednak nawet trener KSZO, Robert Kasperczyk nie miał o to pretensji, bo i takie zachowanie czasem jest potrzebne. - Cieszę się, że chłopak, który dawno nie grał, zaprezentował się w tak ważnym dla nas meczu w tak fajny sposób. Oceniam jego grę bardzo wysoko, a do kartki nie mam żadnych pretensji. Wręcz, czasami jest ona potrzebna w takiej sytuacji w jakiej byliśmy - dodał szkoleniowiec pomarańczowo-czarnych.