Mimo okazałego zwycięstwa Polski nad Andorą (4:1) w wyjazdowym meczu el. MŚ 2022 nietrudno wskazać negatywny element w kadrze Paulo Sousy. To stracona bramka. Wojciecha Szczęsnego w 45. minucie pokonał Marc Vales.
- Wydawało mi się, że nie jesteśmy w stanie stracić bramki grając w jedenastu zawodników na dziesięciu - stwierdził Tomasz Hajto dla polsatsport.pl. Reprezentacja Andory grała w osłabieniu już od pierwszej minuty, gdy z boiska za uderzenie łokciem w twarz Kamila Glika wyleciał Ricard Fernandez.
Stracona bramka jest tym większym wstydem, że drużyna narodowa Andory jest przecież złożona z zawodników ze swoich rozgrywek lub niższych lig w Hiszpanii. Nasi rywale wykorzystali jednak ospałość Biało-Czerwonych przez 30 minut pierwszej połowy. Piłkarze Sousy po mocnym początku wyraźnie przysnęli, a to się zemściło.
- Oczekuję od niektórych piłkarzy o wiele więcej jakości, którą przecież mają, a szczególnie przeciwko drużynie złożonej w pewnej części z amatorów, z ligi w tak małym kraju - przyznał Hajto, wskazując piłkarza, który najbardziej go zawiódł. To Piotr Zieliński.
- On ma talent, ale oczekuję, że w takim meczu będzie mógł się pobawić techniką i powiedzieć "ja jestem pan piłkarz i będę rozdawał wam piłki" - skomentował Hajto. Jego opinii o Zielińskim nie poprawił nawet fakt, że pomocnik SSC Napoli asystował przy czwartym golu reprezentacji Polski. - To połowiczna asysta. Jak wybijasz każdy stały fragment gry przez dziewięćdziesiąt minut, to w końcu kogoś trafisz - powiedział Hajto.
Polska pokonała Andorę 4:1 po dwóch bramkach Roberta Lewandowskiego i po jednej Kamila Jóźwiaka i Arkadiusza Milika. Tym zwycięstwem Biało-Czerwoni zapewnili sobie udział w marcowych barażach o mistrzostwa świata w 2022 roku.
Zobacz też:
Media w Andorze komentują mecz z Polską. Znalazły winnego
Wymowne podsumowanie Roberta Lewandowskiego. Zdjęcie mówi samo za siebie
ZOBACZ WIDEO: Koniec piłki nożnej, jaką znamy? Robert Lewandowski nie wróży dobrej przyszłości