Dni Ronaldo w Juventusie policzone? Prezes klubu otrzymał konkretną "prośbę"

PAP/EPA / Claudio Giovannini / Na zdjęciu: Cristiano Ronaldo
PAP/EPA / Claudio Giovannini / Na zdjęciu: Cristiano Ronaldo

Cristiano Ronaldo ma coraz więcej przeciwników w Juventusie. Tym razem jasne stanowisko w sprawie przyszłości Portugalczyka zajęli właściciele klubu. Na biurku prezesa znalazła się ich "prośba".

W tym artykule dowiesz się o:

Wydaje się, że w Juventusie nie ma już miejsca dla Cristiano Ronaldo. W ostatnim czasie coraz głośniej jest o tym, że Portugalczyk może zmienić otoczenie, a swoim zachowaniem zdążył już nawet zirytować fanów.

Teraz głos w sprawie jego przyszłości zabrali właściciele klubu. Jak informuje paolobargiggia.it, prezes Exor John Elkann zwrócił się do prezesa klubu Andrei Agnellego z konkretnym przesłaniem: sprzedaj Ronaldo z końcem sezonu.

Argumentacja jest bardzo prosta - cyferki i bilanse muszą się zgadzać. Portugalczyk, który zarabia 31 milionów euro za sezon, jest za drogi i "nieprzydatny w projekcie".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego gola dawno nie widzieliśmy

Powiedzieć to jedno, ale zrobić to drugie - pozbycie się Portugalczyka, który ma z Juventusem ważną umowę do czerwca 2022 roku, nie będzie taką łatwą sprawą. Za wszystkim stoją oczywiście ogromne pieniądze, jakie trzeba wyłożyć na pensję dla Ronaldo.

Mówiło się o możliwości powrotu do Realu Madryt, ale prezydent tego klubu Florentino Perez rozwiał wątpliwości stwierdzając, że plotki na temat takiego ruchu płyną tylko z otoczenia zawodnika. W Juventusie mają w tym momencie "badać temat" przeprowadzki swojej gwiazdy do Manchesteru United.

Sytuacja jest trudna, a Juve jest niejako więźniem swojego zawodnika. Co więcej Ronaldo jeszcze niedawno chciał wymusić na władzach klubu wzmocnienia, które pozwolą walczyć o triumf w Lidze Mistrzów. Teraz może się okazać, że to jego zabraknie w kadrze na nowy sezon.

Zobacz także:
Świetne informacje dla Realu Madryt. Kluczowy gracz wraca na półfinał
"Eksperyment nie powiódł się". Andrea Pirlo przyznał się do błędu

Źródło artykułu: