PKO Ekstraklasa. Nikola Kuveljić: Nie miałem wątpliwości. Cieszę się, że zostaję na dłużej w Wiśle Kraków

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Nikola Kuveljić
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski / Na zdjęciu: Nikola Kuveljić

Nikola Kuvejlić odgrywa w Wiśle Kraków marginalną rolę, ale klub zdecydował się na wykupienie go z FK Javor Ivanjica. Sam Serb natomiast nie miał obaw, by wiązać się na dłużej z niepewną swojej przyszłości Białą Gwiazdą.

Nikola Kuveljić trafił do Wisły w styczniu tego roku, na zasadzie wypożyczenia z Javora Ivanjica. 23-letni pomocnik był jedną z rewelacji rundy w swoim kraju i Biała Gwiazda wygrała o niego wyścig z Partizanem Belgrad. Nie zdążył jednak wiele pokazać w PKO Ekstraklasie, bo szybko rozgrywki zostały zawieszone z powodu pandemii. Wisła jednak do tego stopnia wierzy w potencjał Serba, że zdecydowała się na wykupienie go, mimo że zagrał dla niej ledwie 50 minut. Więcej TUTAJ. Skoro Serb ma taki talent, to czemu tak rzadko oglądamy go na boiskach ekstraklasy?

Dwa tygodnie temu Kuveljić związał się z Wisłą umową na trzy lata. - Ja chciałem zostać w tej drużynie, a i Wisła chciała mnie na dłużej. Wszystko ostatecznie dobrze się skończyło, zarówno dla mnie, jak i dla klubu. Jestem bardzo zadowolony i to jest najważniejsze - mówi nam pomocnik Białej Gwiazdy.

Czy nie miał jednak wątpliwości, przedłużając swój pobyt w krakowskim klubie? Do tej pory nie wywalczył sobie miejsca w składzie krakowian, w dodatku nad Wisłą wisi widmo spadku. - Mam nadzieję, że wszystko będzie w porządku, nie rozmyślałem w ogóle o takim najgorszym scenariuszu, o spadku z ligi. Mam nadzieję, że Wisła wróci na należne sobie miejsce w ligowej hierarchii - ucina.

ZOBACZ WIDEO: Znany specjalista ostro o powrocie kibiców na stadiony. "Może nas czekać ogromny wzrost zachorowań"

Trudny czas samoizolacji

Kiedy liga została zawieszona z powodu pandemii, dla 23-latka zaczął się trudny czas. Dopiero co trafił do nowego klubu, w zupełnie obcym kraju. Nie znał polskiego, po angielsku też nie porozumiewa się płynnie. Czy nie korciło go, by wykorzystać pozwolenie od klubu i przynajmniej na pewien czas wrócić do Serbii?

- Było to teoretycznie możliwe. Zastanawiałem się nad tym, ale najpierw musiałbym przejść kwarantannę w Serbii, nie bardzo było wiadomo, kiedy miałbym wracać. A po powrocie też pewnie czekałaby mnie kwarantanna. O ile w ogóle byłbym w stanie wrócić. Bo dochodzi do tego kwestia zamkniętych granic, nie było jasnych informacji, co do tego - tłumaczy.

Wolał nie ryzykować: - Tu przecież pracuję, tu gram w piłkę. Gdybym jako jedyny wyjechał z Polski, a z powodu zamkniętych granic nie mógłbym wrócić na czas, to po prostu byłoby głupie. Mógłbym mieć potem problem z powrotem. Wolałem zostać w Krakowie, trenować i czekać na wznowienie ligi.

Wraz z kolegami wyczekiwał powrotu rozgrywek, jak zmiłowania. - Codziennie trenowaliśmy wspólnie, choć każdy w swoim mieszkaniu, łącząc się za pomocą Zooma. Pracowaliśmy nad mocą, siłą - nad tym, nad czym byliśmy w stanie, pozostając w izolacji. I jakoś ten czas płynął: książki, filmy, odpoczynek. No i PlayStation - uśmiecha się.

Miał jednak prawo czuć się trochę odcięty od świata. Zwłaszcza z powodu bariery językowej. - Z czasem zaczynam coraz więcej rozumieć po polsku. Mniej więcej rozumiem, jak ktoś do mnie coś mówi, chociaż jeszcze nie wszystko. Gorzej z odpowiadaniem na pytania. Próbowałem oglądać telewizję, ale jako tako szło mi tylko z kanałami muzycznymi - śmieje się, dodając: - W ogóle rzadko oglądam telewizję, a już oglądanie jej po polsku to było dla mnie za duże wyzwanie.

W tej sytuacji kluczowa była dla niego pomoc i wsparcie ze strony innego gracza urodzonego w Belgradzie, czyli Vukana Savicevicia. Przyznaje, że w ostatnich tygodniach Czarnogórzec był dla niego jak brat: - Zdecydowanie. Razem jeździmy teraz na treningi, razem spędzamy czas. Vukan i jego dziewczyna są dla mnie dużym wsparciem. Gdybym nie miał ich pomocy, na pewno byłoby mi tu trudniej. Są wspaniali. Gramy w karty, w kości, jakoś sobie radzimy.

Epizodysta

Savicević jest jednak dla Serba nie tylko najlepszym kumplem, ale i rywalem do miejsca w składzie. Wisła ma mocno obsadzony środek pola i Kuveljiciowi trudno jest się przebić do pierwszej "11". Wydawało się, że okazja na to mogła się trafić w ostatnią niedzielę w meczu z Legią Warszawa (1:3), bo za kartki wypadł ze składu właśnie Czarnogórzec, a kilku innych graczy miało problemy zdrowotne. Okazało się jednak, że nawet w tej sytuacji Kuveljić dostał od trenera Artura Skowronka ledwie 10 minut na placu gry.

Pomocnik twierdzi jednak, że nie czuje się rozczarowany: - Czekam spokojnie na swoje szanse gry i chcę je wykorzystywać. Nie jest to jakiś problem, że nie gram więcej. Normalnie trenuję i czekam na swoje minuty. Jasne, jak każdy zawodnik wolałbym grać całe spotkania, ale obecnie jestem w takiej sytuacji, że jestem rezerwowym i po prostu czekam na swoją szansę. Na treningach daję z siebie wszystko.

Liczy, że cała drużyna szybko pozbiera się mentalnie po dwóch wysokich porażkach - z Legią i Piastem Gliwice (0:4). W obu tych spotkaniach krakowianie stracili aż 7 goli. - Za nami dwa trudne mecze. W starciu z Legią musieliśmy sobie radzić bez kilku ważnych piłkarzy, byliśmy mocno osłabieni. Myślę, że przez sporą część meczu graliśmy dobrze, prowadziliśmy, ale ostatecznie goście okazali się mocniejsi. Trzeba jednak iść dalej, musimy wyciągnąć nauczkę z tych spotkań. Musimy myśleć pozytywnie i próbować teraz wyciągnąć maksimum z tych dwóch meczów, które nam zostały do końca sezonu zasadniczego - podkreśla.

Kolejne starcie wiślaków czeka już w środę - o godz. 18 podejmą Raków Częstochowa. Gra co trzy dni, w napiętym terminarzu, może być szansą dla Kuveljicia, bo trener Skowronek będzie musiał niektórym graczom dać odrobinę odpoczynku.

Czeka na kibiców

W ojczyźnie Kuveljicia pozwolono już kibicom wrócić na stadiony. W ostatniej kolejce np. Crvena Zvezda Belgrad świętowała zdobycie mistrzowskiego tytułu przy wsparciu 14 tysięcy widzów. Kuveljić przyznaje, że nie może się doczekać, kiedy i w Polsce fani – choć w części - powrócą na trybuny. Może to nastąpić już 19 czerwca. Więcej TUTAJ.

- To jasne, że gdybyśmy mieli wsparcie naszych kibiców, to by nas napędzało do lepszej gry, może nawet rezultaty byłyby lepsze. Ale jest jak jest, chwilowo musimy radzić sobie bez nich. Chciałbym, by jak najszybciej kibice mogli wrócić na stadion - kończy Serb.

Źródło artykułu: