PKO Ekstraklasa. ŁKS - Korona: upragnione przełamanie łodzian i to jakie! Hat-trick Rafała Kujawy

PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: radość piłkarzy ŁKS
PAP / Grzegorz Michałowski / Na zdjęciu: radość piłkarzy ŁKS

Osiem porażek z rzędu i... koniec. Piłkarze ŁKS-u Łódź po efektownej grze pokonali u siebie Koronę Kielce 4:1 w 11. kolejce PKO Ekstraklasy. Trzy gole dla gospodarzy zdobył Rafał Kujawa.

W niedzielę o 12:30 w Łodzi czuć było już oznaki nie tyle jesieni, co zimy. Na termometrach było zaledwie sześć stopni. Trudno było zareklamować to spotkanie, skoro jedni i drudzy meczów "o wszystko", "o sześć punktów" i "na przełamanie" mieli już w tym sezonie co najmniej kilka. Przedostatnia drużyna PKO Ekstraklasy Korona Kielce przyjechała na teren ostatniej ekipy, Łódzkiego Klubu Sportowego, która od ośmiu meczów ligowych nie była w stanie zdobyć nawet punktu.

- Jesteśmy najsłabszą drużyną w Ekstraklasie. Ja to wiem. Patrzę w tabelę i widzę, że mamy najwięcej goli straconych. Teraz pytanie, jak z tego wybrnąć i jak to zmienić. To jest proces. To się nie dzieje na dwóch treningach, przez tydzień. To trzeba wypracować zmieniając różnego rodzaju bodźce, by osiągnąć cel, o który nam chodzi, czyli o stabilną grę - mówił w obszernym wywiadzie dla klubowej telewizji dyrektor sportowy ŁKS-u, Krzysztof Przytuła.
Trener łódzkiej ekipy, Kazimierz Moskal mógł jednak w końcu wystawić do gry na lewej obronie Adriana Klimczaka, który pauzował kilka tygodni z powodu kontuzji. Nadal niezdolny do gry był Łukasz Sekulski, ale w wyjściowej jedenastce znalazło się miejsce m.in. dla Michała Trąbki i Piotra Pyrdoła.

ZOBACZ WIDEO: Bundesliga. Bayern - Hoffenheim: niespodzianka w Monachium! Gol Lewandowskiego nie pomógł [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Trudno powiedzieć, że mecz miał szalone tempo, ale jeśli ktoś miał przewagę i atakował to - tradycyjnie już w tym sezonie - byli to ełkaesiacy. W szóstej minucie pierwszy celny strzał oddał Dani Ramirez, który uderzył z rzutu wolnego w światło bramki, ale na przedpole wyszedł Marek Kozioł i zażegnał niebezpieczeństwo.

Minutę później zadrżały serca miejscowych kibiców, bo w polu karnym wkręcony został Maksymilian Rozwandowicz, dzięki czemu niezłą okazję miał Michał Żyro, ale w ostatniej chwili z interwencją zdążył Jan Sobociński. Na takie błędy złocisto-krwiści mogli liczyć, jeśli przeanalizowali sobie ostatnie mecze drużyny z Łodzi.

Po dwudziestu minutach, w których działo się niewiele, ŁKS zdobył bramkę. Architektem akcji był Michał Trąbka, który dograł piłkę w pole karne z prawej strony, a ta po nieudolnej próbie wybicia przez obrońców trafiła do Rafała Kujawy, który pomógł jej wtoczyć się do bramki kielczan.

Dwie minuty później biało-czerwono-biali prowadzili już 2:0. Najpierw szarżę Trąbki z lewej strony powstrzymał Marek Kozioł, ale pomocnik ŁKS-u ponownie dopadł do piłki, zagrał do Pyrdoła, ten odegrał do Kujawy i za drugim razem kielecka obrona była już bez szans.

Gorąco (i kontrowersyjnie) zrobiło się przed końcem pierwszej połowy, kiedy to goście mieli rzut wolny. Przy dośrodkowaniu w szesnastkę Piotr Pyrdoł walczył o piłkę z Michałem Żyro, a futbolówka trafiła w rękę gracza ŁKS-u. Sędzia Bartosz Frankowski podyktował rzut karny dla Korony dopiero wtedy, gdy przyjrzał się tej sytuacji na VAR-ze. Problem w tym, że nie dostrzegł, iż kilka sekund wcześniej, tj. w momencie zagrania piłki w pole karne Żyro był na spalonym, a więc jedenastki i tak by nie było.

Z wapna nie pomylił się Adnan Kovacević, dzięki czemu jego zespół złapał kontakt z łódzką drużyną jeszcze przed przerwą. Poza szansą Milana Radina, którego próbę głową obronił Arkadiusz Malarz. Poza okazją z początku spotkania piłkarze trenera Mirosława Smyły raczej nie kwapili się, by więcej razy zagrażać rywalom.

Im dłużej trwało spotkanie, tym bardziej w Łodzi czuć było powiew... I ligi. W kontekście biało-czerwono-białych to porównanie ma wydźwięk jak najbardziej pozytywny, bo to właśnie przed rokiem na zapleczu Ekstraklasy zespół trenera Kazimierza Moskala grał miło dla oka i skutecznie. Tak też było w drugiej połowie meczu z Koroną

Przed upływem pierwszego kwadransa ŁKS przypomniał, że potrafi zdobywać gole także po stałych fragmentach gry. Około 25 metrów od bramki piłkę dośrodkowywał Dani Ramirez, a idealnie pod piłkę głowę podłożył Jan Grzesik i zdobył swojego pierwszego gola w ekstraklasie. Siedem minut później Rafał Kujawa ruszył ze środkowej strefy boiska do prawego skrzydła, następnie zbiegł z nią do przedpola, uderzył z dystansu i... trafił. Tym samym napastnik ŁKS-u skompletował hat-tricka.

W końcu to był ŁKS, którego kibice pamiętają jeszcze z Fortuna I Ligi. Z ich punktu widzenia aż trochę szkoda, że teraz czeka nas przerwa na reprezentację. Pomimo zwycięstwa łódzka ekipa dalej zamyka tabelę PKO Ekstraklasy, ale ma już tylko punkt straty do Korony i dwa do Arki Gdynia. Za dwa tygodnie ełkaesiacy zmierzą się w Zabrzu z Górnikiem, a kielczanie podejmą Wisłę Płock.

ŁKS Łódź - Korona Kielce 4:1 (2:1)
1:0 - Rafał Kujawa 27'
2:0 - Rafał Kujawa 29'
2:1 - Adnan Kovacević 43' - z karnego
3:1 - Jan Grzesik 59'
4:1 - Rafał Kujawa 66'

Składy:

ŁKS: Arkadiusz Malarz - Jan Grzesik, Maksymilian Rozwandowicz, Jan Sobociński, Adrian Klimczak - Dragoljub Srnić, Michał Trąbka (60' Łukasz Piątek) - Dani Ramirez (81' Pirulo), Ricardo Guima, Piotr Pyrdoł (87' Patryk Bryła) - Rafał Kujawa.

Korona: Marek Kozioł - Grzegorz Szymusik, Piotr Pierzchała, Ivan Marquez, Daniel Dziwnel - Adnan Kovacević - Matej Pucko, Milan Radin (55' Jakub Żubrowski), Erik Pacinda (73' Vato Arweładze), Ivan Jukić (60' Uros Duranović) - Michał Żyro

Sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń)

Żółte kartki: Grzesik, Pyrdoł (ŁKS)

Widzów: 5160

Komentarze (2)
avatar
marek.fox
6.10.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kolejne artykuł na WP o meczu z wynikiem 4:1 i pan redaktor znowu że pogrom ? Ten kto pisze te artykuły niech się nie rozpędza z bajkami. 
avatar
Paweł Majta
6.10.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dziady kieleckie