El. Euro 2020. Pierwsze zgrupowanie Rafała Gikiewicza. Po powołaniu płakał razem z żoną

Newspix / Adam Starszynski / PressFocus / Na zdjęciu: Rafał Gikiewicz
Newspix / Adam Starszynski / PressFocus / Na zdjęciu: Rafał Gikiewicz

Dla Rafała Gikiewicza ostatnie tygodnie to pasmo sukcesów. Dobra forma zaowocowała powołaniem do reprezentacji Polski na czerwcowe mecze eliminacji Euro 2020. Bramkarz Unionu Berlin nie ukrywa, że po otrzymaniu tej informacji płakał razem z żoną.

Z 1.FC Unionem Berlin polski bramkarz wywalczył awans do Bundesligi i był jednym z najlepszych piłkarzy drużyny ze stolicy Niemiec, a także całego zaplecza niemieckiej ekstraklasy. Jego dobrą formę dostrzegł selekcjoner reprezentacji Polski i po tym, gdy kontuzji doznał Wojciech Szczęsny, powołał Rafała Gikiewicza do kadry na czerwcowe mecze eliminacji Euro 2020 przeciwko Macedonii Północnej i Izraelowi.

Gikiewicz powołanie przyjął w bardzo emocjonalny sposób. Przyznał, że pierwszego telefonu od Jerzego Brzęczka nie odebrał, bo nie znał jego numeru i świętował awans z Unionem. Dopiero po przeczytaniu sms-a zadzwonił do selekcjonera. - Co czułem? Były łzy i nie wstydzę się tego. Gdy powiedziałem żonie o powołaniu, to rozpłakała się z radości, a gdy płacze najbliższa ci kobieta, to mężczyźnie też zdarza się uronić łzy. Nie jestem z kamienia - powiedział Gikiewicz w rozmowie z "Super Expressem".

Gdy Gikiewicz dotarł na pierwsze zgrupowanie, przedstawiał się swoim kolegom z reprezentacji. - Gdy jako pierwszego zobaczyłem Łukasza Fabiańskiego to przedstawiłem się: "Cześć, Rafał jestem". Łukasz przywitał się, i powiedział mi, żebym się nie wygłupiał z tym przedstawianiem, bo mnie zna i ogląda moje występy. Byłem w szoku, bo gość który gra w mega klubie w Premier League nie musi oglądać meczów drugoligowego Unionu - dodał Gikiewicz.

Dla Gikiewicza to pierwsze w karierze powołanie do reprezentacji Polski. 31-latek nie ma na swoim koncie nawet występów w młodzieżówkach. Będzie w kadrze na mecze o punkty eliminacji mistrzostw Europy, choć zdaje sobie sprawę z tego, że na boisku może się nie znaleźć. Numerem jeden jest Łukasz Fabiański. - Śmieję się, że nawet na Stadionie Narodowym jeszcze nie byłem, tylko widziałem go w telewizji. A tu będę na nim z kadrą - przyznał bramkarz.

Reprezentację Polski czeka 7 czerwca wyjazdowy mecz z Macedonią Północną, który rozegrany zostanie w Skopje. Trzy dni później na PGE Narodowym Biało-Czerwoni podejmą Izrael.

Zobacz także:
El. Euro 2020. Damian Kądzior. Szanowany jak król. Wyśmiewany jak Neymar
El. Euro 2020. Robert Lewandowski: Musimy dokręcić śrubę

ZOBACZ WIDEO El. Euro 2020. Brzęczek zdecydował kto wystąpi w bramce. "Już w marcu mówiłem, że mamy dwóch równorzędnych bramkarzy"

Źródło artykułu: