- Kibice są wkur***ni, sami jesteśmy wkur***ni, trener jest wkur***ny. I co ja jeszcze mam powiedzieć? Ogólnie to jedno wielkie wkur***nie - kultowe już słowa Radosława Janukiewicza (wypowiedziane po porażce Pogoni Szczecin z Olimpią Elbląg w 2012 roku) doskonale opisują nastrój jaki panuje obecnie w Katowicach. Tamtejszy GKS miał być znowu wielki i po 14 latach powrócić do Lotto Ekstraklasy, a tymczasem zleciał do II ligi.
Co się stało? Szczerze powiem, że nawet zagłębiając się w sytuację naprawdę trudno jest znaleźć jednoznaczną odpowiedź na to pytanie. Błędów było co najmniej kilka.
Na początku trzeba zaznaczyć jedno: przedsezonowe plany klubu nie wzięły się znikąd. Kilka lat w czołówce I ligi i 20 milionów złotych budżetu (Piast Gliwice z niewiele wyższym jest o krok od mistrzostwa Polski - przyp. red.) sprawiły, że trudno było myśleć o czymś innym niż awans. Szczególnie, że tacy gracze jak Jakub Wawrzyniak, Mariusz Pawełek, Bartosz Śpiączka, Grzegorz Piesio czy Arkadiusz Woźniak wydawali się przerastać poziom tej ligi.
ZOBACZ WIDEO Liverpool największym przegranym w Premier League. "Taka liczba punktów tylko dwa razy w historii nie dawała mistrzostwa"
Czas szybko pokazał jednak, że drużynę z nazwisk można budować w grze na konsoli, a nie w realnym świecie. Ponadto czkawką odbił się brak jakiejkolwiek wizji szkoleniowej. Jacek Paszulewicz wystartował słabo i już we wrześniu pożegnał się ze stanowiskiem. Stery tymczasowo przejął Jakub Dziółka, który pokazał się z niezłej strony i w nagrodę miał dostać prawdziwą szansę, ale gdy pojawiła się możliwość zatrudnienia mającego silne poparcie władz miasta Dariusza Dudka, to się rozmyślono.
Taki bałagan na pewno nikomu nie pomagał, a szukanie ratunku i pochopne decyzje już w październiku - kiedy było jeszcze wystarczająco dużo spotkań, by spokojnie poukładać zespół - stworzyły tylko niepotrzebną presję. W efekcie zaczęła się chaotyczna walka o każdy punkt, nerwy i wszystko skończyło się katastrofą wartą kilkanaście milionów złotych. Nie dziwi mnie więc złość kibiców, bo spora część tej kwoty to pieniądze z ich podatków (zimą miasto przekazało GKS-owi dotację na bieżącą działalność - przyp. red.).
Czasu się jednak nie cofnie, a GKS czekają duże zmiany. Oby w końcu pozytywne i nie tak kosztowne.
[b]Kuba Cimoszko
[/b]
A ich cała historia? Cóż... to już tylko hist Czytaj całość