Była 32. minuta meczu, gdy Jan Vertonghen zderzył się w powietrzu ze swoim kolegą z drużyny, Tobym Alderweireldem.
Obrońca Tottenhamu padł na murawę i zalał się krwią w wyniku starcia uszkodził bowiem nos. Mimo że Belg wyglądał na oszołomionego, postanowiono, że jest gotowy do gry.
Wrócił na boisko, jednak już po kilku minutach musiał z niego zejść na dobre.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Dla kogo Puchar Polski? "Zazdroszczę im otoczki PGE Narodowego"
Vertonghen miał problemy z utrzymaniem równowagi, przy bocznej linii musieli podtrzymywać go członkowie sztabu medycznego Tottenhamu. Belg pluł krwią i zataczał się.
Vertonghen injury looks very bad and horrifically dangerous for the spurs medical staff to let him come back on. He literally fell and Poch had to catch him pic.twitter.com/fwWwoPUL2m
— M@ (@Eriksxn_23) 30 kwietnia 2019
W mediach pojawiło się wiele komentarzy atakujących Mauricio Pochettino, że ten pozwolił na powrót swojemu zawodnikowi na boisko mimo urazu głowy. Internauci określili takie działanie jako lekkomyślność i brak odpowiedzialności.
Teraz argentyński szkoleniowiec zabrał głos w tej sprawie. Trener Tottenhamu wyznał, że to nie on zdecydował o powrocie Vertonghena na boisko, ale główny lekarz pierwszej drużyny.
Trener Ajaksu skomentował zwycięstwo w Londynie. Zobacz więcej--->>>
- To była decyzja lekarza, taki jest protokół, to do niego należy ostatnie zdanie. Jeśli uznali, że może wrócić i on sam tego chciał, to do tego doszło. Wkrótce zaczął się jednak czuć gorzej i dlatego zarządziliśmy zmianę - wytłumaczył.
Jak jest obecny stan Vertonhena? - Teraz czuje się dobrze, to najważniejsze. Będziemy kontrolować jego stan w najbliższych dniach, ale wydaje się, że wszystko jest w porządku.
- Oczywiście, że się martwiłem. Dla mnie najważniejsze jest zdrowie moich piłkarzy. Jeśli jeden z nich chce zejść z boiska z powodu urazu, nie dyskutuję z nim. W tej jednak sytuacji to lekarze są szefami, nigdy nie zamierzałem i nie zamierzam z nimi dyskutować - podsumował.
Sytuacja wygląda więc na opanowaną, jednak brytyjskie media przypominają, że to nie pierwszy taki przypadek w ostatnich latach w drużynie z Londynu. W 2013 roku, w meczu ligowym z Evertonem, lekarze pozwolili powrócić na boisko Hugo Llorisowi, pomimo że bramkarz miał zawroty głowy.
Wielki mecz w półfinale Ligi Mistrzów. Niezwykłe starcie w Barcelonie
Bramkarz Spurs stracił wówczas przytomność po zderzeniu z kolanem Romelu Lukaku, jednak mimo tego doktor Tottenhamu dał mu zielone światło na dalszą grę, za co klub został bardzo skrytykowany przez media.
Tottenham przegrał z Ajaksem 0:1 i to holenderska drużyna jest faworytem do awansu do finału Ligi Mistrzów.