1999 rok, finał Ligi Mistrzów. Bayern Monachium w 90. minucie prowadzi 1:0 z Manchesterem United i powoli szykuje się do świętowania. Wtedy jednak wyrównuje Teddy Sheringham, a po chwili Ole Gunnar Solskjaer robi coś, co na zawsze przejdzie do historii - strzela na 2:1.
Po 20 latach wyczyn Norwega w pewnym stopniu powtórzyli jego podopieczni. W 90. minucie Damir Skomina zdecydował się na analizę powtórki sytuacji, w której Presnel Kimpembe blokował uderzenie Diogo Dalota. Jedno jest pewne - zawodnik gospodarzy zatrzymał ten strzał ręką. Nie była jednak ona daleko od ciała, a winowajca na dodatek był w powietrzu, odwrócony tyłem. Ciężko było więc jednoznacznie to ocenić. Sędzia też miał problem, ale ostatecznie podyktował rzut karny. Tego na gola zamienił Marcus Rashford, czym wprowadził gości do ćwierćfinału Ligi Mistrzów!
A jeszcze przed meczem było to czymś w kategorii "mission impossible". 0:2 w pierwszym meczu na Old Trafford wydawało się przesądzać sprawę na korzyść Francuzów. Szczególnie, że Manchester United zdziesiątkowały kontuzje, a na domiar złego kartki wykluczyły Paula Pogbę. Paris Saint-Germain postanowiło jednak pomóc przeciwnikom. To fatalne błędy indywidualne ich piłkarzy pozwoliły bowiem gościom uwierzyć w siebie. Uznany za gracza meczu Romelu Lukaku wykorzystywał je z zimną krwią.
Zaczęło się po kilkudziesięciu sekundach meczu od katastrofalnego zachowania Timo Kehrera. Dzięki niemu Belg pomknął na bramkę Gianluigiego Buffona, minął go i wślizgiem otworzył wynik spotkania. Po pół godzinie gry jeszcze gorzej zachował się zaś legendarny włoski golkiper, który nie złapał słabego strzału z dystansu Rashforda i po chwili musiał wyjmować futbolówkę z siatki po dobitce Lukaku.
Czytaj także: Bieda, wyszydzanie i obietnica - historia Romelu Lukaku
Do tamtej pory PSG miało wszystko pod kontrolą. Co prawda gol na 0:1 mógł wlać w ich serca trochę niepewności, ale szybko wyparły ją kolejne ataki. Gospodarze dominowali. A to przerzucali piłkę z jednej strony na drugą, a to grali przez środek, przyspieszali i napędzali akcje skrzydłami. W końcu Kylian Mbappe wbiegł w pole karne i zagrał płaską piłkę na długi słupek, a nabiegający Juan Bernat wpakował ją do bramki obok bezradnego Davida de Gei.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Real Madryt szuka nowego trenera. "Powinni skupić się na piłkarskich wzmocnieniach"
Po ponad kwadransie kamery telewizyjne uchwyciły na trybunach zmagającego się z urazem Neymara. Słynny napastnik nerwowo żuł gumę, chociaż wyglądało, że nie ma powodów do niepokoju. Wtedy bowiem paryżanie absolutnie rządzili na placu gry (ich statystyka posiadania piłki wynosiła 82 proc., a bliscy strzelenia drugiego gola byli m. in. Dani Alves czy Angel Di Maria - przyp. red.). Ale może Brazylijczyk wiedział, że wszystko może się załamać w jednej chwili. A taka przyszła właśnie, gdy Buffon sprawił prezent Lukaku.
[b]Oceny piłkarzy wg. SofaScore
[/b]
Przy wyniku 1:2 obraz gry zmienił się diametralnie. Podopieczni Solskjaera zaczęli naciskać na rywali, a ci myśleli przede wszystkim o tym, by nie stracić trzeciej bramki przed przerwą. Mimo to, dwa razy było blisko. Najpierw nieznacznie pomylił się Rashford, a kilka chwil później strachu napędził Diogo Dalot, którego indywidualna akcja i drybling nie zostały jednak sfinalizowane dobrym strzałem. Ostatecznie rezultat nie uległ już więc zmianie w pierwszej części, a w drugiej gospodarze znów zaczęli być drużyną z początku spotkania. W 56. minucie udało im się nawet wyrównać. Mbappe fenomenalnie zagrał do Di Marii, a ten w sytuacji sam na sam strzelił na 2:2. Ale radość na Parc des Princes nie trwała długo, bo Damir Skomina otrzymał informację z wozu VAR, że Argentyńczyk był na pozycji spalonej.
Z upływem czasu Manchester United otwierał się coraz bardziej. Ofensywne nastawienie i kolejne zmiany nie powodowały jednak wiele zagrożenia dla bramki Buffona. Goście nadziewali się natomiast na kontry, po jednej z nich de Gea wygrał pojedynek oko w oko z Thomasem Meunierem. Później zaś jeszcze lepszą okazję miał Mbappe, ale się potknął, a nadbiegający Bernat uderzył w słupek. Te sytuacje zemściły się w końcówce.
Historia lubi się powtarzać. Manchester United odmienił porażkę w zwycięstwo niemal tak, jak 20 lat temu. Z kolei Paris Saint-Germain straciło awans do ćwierćfinału w podobnych okolicznościach do tych sprzed roku i starcia z Barceloną.
Paris Saint-Germain - Manchester United 1:3 (1:2)
0:1 - Romelu Lukaku 2'
1:1 - Juan Bernat 12'
1:2 - Romelu Lukaku 30'
1:3 - Marcus Rashford (k.) 90+4'
Składy:
Paris Saint-Germain: Gianluigi Buffon - Timo Kehrer (70' Leandro Paredes), Thiago Silva, Presnel Kimpembe, Juan Bernat - Marco Verratti, Marquinhos - Dani Alves (90+5' Edinson Cavani), Julian Draxler (70' Thomas Meunier), Angel Di Maria - Kylian Mbappe.
Manchester United: David de Gea - Victor Lindelof, Eric Bailly (36' Diogo Dalot), Chris Smalling, Luke Shaw - Ashley Young (87' Martin Greenwood), Scott McTominay, Fred - Andreas Pereira (80' Tahith Chong), Romelu Lukaku, Marcus Rashford.
Żółte kartki: Angel Di Maria, Leandro Paredes (PSG) - Luke Shaw (Man. Utd)
Sędzia: Damir Skomina (Słowenia).