Christian Maghoma dostał szansę od trenera. "On wie co dla nas najlepsze i się z tym godzę"

Newspix / Piotr Matusewicz / PressFocus / Na zdjęciu: Christian Maghoma
Newspix / Piotr Matusewicz / PressFocus / Na zdjęciu: Christian Maghoma

Obrońca Arki Gdynia, Christian Maghoma, otrzymał drugi raz z rzędu szansę przez pełne 90 minut podczas przegranego 1:2 meczu z Lechią Gdańsk. Kongijczyk po przejściu do polskiej ligi wykazał się cierpliwością i dostosował się do decyzji trenera.

Piłkarzom Arki Gdynia bardzo mało zabrakło do remisu w Gdańsku z Lechią. - Zgodzę się z tym, że remis byłby wynikiem sprawiedliwym. Przez pół godziny graliśmy bez jednego piłkarza i gdybyśmy zremisowali, byłby to dla nas dobry wynik. Oczywiście przed spotkaniem liczyliśmy na zwycięstwo. Według mnie sędzia popełnił błąd, bo nie powinno być czerwonej kartki dla Tadzia Sochy, który grał dobrze i kiedy był na boisku, Lukas Haraslin nie mógł nic zrobić - powiedział Christian Maghoma, obrońca gdyńskiego klubu.

Piłkarze obu zespołów skupili się na grze w piłkę, co w derbach nie jest wcale oczywiste. - Z tego co wiem, w przeszłości w derbach było dużo więcej walki na boisku, fauli. Teraz był to bardziej piłkarski mecz. Nasz trener wpajał nam byśmy byli bardziej zrelaksowani i mieli chłodne głowy. Mieliśmy grać inteligentnie i tak też było. Dobrze broniliśmy, stwarzaliśmy sobie sytuacje. Ten wynik nas bardzo rozczarowuje - ocenił Maghoma.

Podczas meczu była sytuacja, w której Maghoma zaatakował w polu karnym Flavio Paixao. Arbiter nie dopatrzył się faulu. - Obaj się na sobie oparliśmy i czasami sędziowie dyktują faul na piłkarzu broniącym, raz na atakującym. To była jednak męska, fizyczna gra. Piłka nożna nie polega tylko na bieganiu, ale też na walce. Według mnie nie było tam karnego. Sędzia podzielił tę opinię - podkreślił obrońca.

Piłkarz, który wcześniej grał w rezerwach Tottenhamu Hotspur, po przejściu do Arki nie znalazł uznania w oczach trenera na tyle, żeby od razu grać. Sytuacja powoli się zmienia. - Dla mnie zawsze są to decyzje trenera. To on wie co jest dla nas najlepsze i ja się na to godzę. Wiem, że trenując mocno w końcu zagram. To prosta sprawa. Jak wybiera kogoś innego, to muszę z tym żyć. Na pewno nie czuję, że skoro przyjechałem z Anglii, muszę grać. Podchodzę do tego z pokorą - stwierdził zawodnik z Demokratycznej Republiki Konga.

ZOBACZ WIDEO Kuriozalna bramka i kolejne stracone punkty Fiorentiny [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Komentarze (0)