Dariusz Tuzimek: Publiczne spięcie z kapitanem kadry to błąd (komentarz)

Newspix / LUKASZ GROCHALA/CYFRASPORT / Na zdjęciu: Jerzy Brzęczek i Robert Lewandowski
Newspix / LUKASZ GROCHALA/CYFRASPORT / Na zdjęciu: Jerzy Brzęczek i Robert Lewandowski

Jerzy Brzęczek musi sobie uświadomić, że reprezentacja Polski to nie Wisła Płock. Tam musiał poskromić co najwyżej salonowe kotki. W kadrze wchodzi do klatki z drapieżnymi zwierzętami - pisze nasz felietonista Dariusz Tuzimek z futbolfejs.pl

Ligę Narodów mamy już z głowy. Mam takie poczucie, że spieprzone to zostało dokumentnie. Przecież myśmy nie budowali drużyny od zera. Jerzy Brzęczek miał się odbić nie od gruzów i ruiny, ale od tego, co przez lata wypracował Adam Nawałka. Niestety przy niektórych koncepcjach Jerzego Brzęczka nie wiadomo było o co chodzi. A w futbolu jest tak, że jak wygrywasz to jesteś wielki, nawet jak coś majdrujesz przy składzie. A jak przegrywasz, to jesteś głupcem, który błądzi. Brzęczek zagrał cztery mecze: dwa przegrał, dwa zremisował. Nie brakuje takich, którzy twierdzą, że już w czerwcu reprezentacja będzie szukać nowego selekcjonera.

O co chodzi z tym pomysłem Jerzego Brzęczka by grać bez skrzydłowych to - przyznam się bez bicia - nie wiem. Jakby szukał czegoś czego szukać nie musiał. I to z subtelnością z jaką w TVP "Rolnik szuka żony".

Jedynym wytłumaczeniem, jakie znajduję by nie wystawiać Kuby Błaszczykowskiego i Kamila Grosickiego, to fakt, że żadnego z nich - na dziś - nie stać na grę w reprezentacji przez 90 minut. Mogą jedynie wejść na zmianę, albo być szybko zmienionym. Nic więcej. Ale czy to powód, żeby w ogóle z gry skrzydłami zrezygnować? Przecież jest Kądzior, Makuszewski, Frankowski. Co oni na zgrupowanie tylko do treningów przyjechali?

Jestem rozczarowany, bo Ligę Narodów należało traktować poważnie. Tylko gra w elicie, z najsilniejszymi rywalami, daje nam szanse rozwoju. Nie ma innej drogi. Jako kibic reprezentacji mówię wprost: nie chcę w kółko oglądać meczów z Litwą. Męczą mnie.

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski o taktyce kadry: Jest system, który bardziej nam odpowiada. Myślę, że trener zdaje sobie z tego sprawę

Kadra Brzęczka do tej pory zagrała jedynie 40 dobrych minut. Pięć tygodni temu w Bolonii z Włochami. Przez ten czas kultura gry Biało-Czerwonych zwaliła się na pysk. Zamiast iść w górę, poszliśmy w dół. Dziś, co przyjmuję z osłupieniem, w mediach odzywa się tęsknota za Nawałką. To świadczy o regresie reprezentacji Brzęczka. Także mentalnym.

W niedzielę wieczorem, zanim selekcjoner reprezentacji Polski skończył swoją konferencję prasową, dziennikarze zdążyli już "przynieść" z mixed zony wypowiedź Roberta Lewandowskiego na temat taktyki zastosowanej w spotkaniu z Włochami. Jeden z reporterów powołał się na wygłoszoną chwilę wcześniej opinię kapitana, że taktyka, którą grała reprezentacja w drugiej połowie - czyli z klasycznymi skrzydłowymi - bardziej drużynie odpowiadała.

Brzęczek - choć chyba nie było do tego wielkiego powodu - wyraźnie się zirytował. Górę wziął jego charakter lidera i przywódcy, który nie daje sobie w kaszę dmuchać.
- A ja pamiętam rozmowę z Robertem w dniu wczorajszym po treningu i mówił, że wszystko dobrze wyglądało. Nie mówił, że mu to nie odpowiada - powiedział selekcjoner, ale był wyraźnie dotknięty nielojalnością Lewandowskiego. Dodał więc: - Piłkarze są od tego, by realizować swoje zadania. Wiemy, że mamy problemy w tym systemie, ale na coś się zdecydowaliśmy. Zawodnicy nie mogą sobie szukać wymówek, powinni skoncentrować się na wykonaniu zadań, jakie dostali od trenera -mówił zdecydowanie Brzęczek. A jego słowa można odczytać tak: najpierw zastanów się chłopie, czy sam na boisku zrobiłeś to, co do ciebie należało.

Wydaje mi się, że Brzęczek niepotrzebnie dolał oliwy do ognia. Po takim meczu raczej trzeba wygaszać w piecu niż do niego dokładać. Trenerzy bardzo nie lubią, gdy piłkarze publicznie kwestionują zastosowane przez szkoleniowca decyzje taktyczne lub personalne. Szczególnie po przegranym meczu. Pamiętacie jak Maciej Rybus na mundialu palnął, że nie do końca wiedział co ma w tej taktyce (trójką stoperów z tyłu i dwoma wahadłowymi) grać? U Adama Nawałki już nie wystąpił.

Teraz Brzęczek też broni swojej pozycji. Tego by brakowało, żeby mu piłkarze po czwartym meczu weszli na głowę. To rozumiem, aczkolwiek publiczne spięcie z kapitanem kadry to błąd. Widać, że selekcjoner nie był szkolony medialne, bo gdyby był, wybrnąłby lepiej z tej sytuacji. Bezboleśnie i bezkonfliktowo.

Przecież, po pierwsze, Brzęczek, chwilę wcześniej w pomeczowej rozmowie telewizyjnej, sam powiedział, że popełnił błąd, że w ustawieniu bez skrzydłowych zespół wyglądał źle i że bierze to na własną klatę. No to jeśli deklaruje, że bierze to... niech bierze. I niech potrafi przyjąć do wiadomości, że niektórym (w tym także zawodnikom) to się nie podoba.

Po drugie, wypowiedź Lewandowskiego to nie była totalna krytyka selekcjonera. Kapitan kadry był pytany, w którym ustawieniu się lepiej czuje, to odpowiedział, że w tym ze skrzydłowymi. No przecież to nie była to jakaś tajemnica szatni. Nawet dzieci widziały, że z Grosickim i Błaszczykowskim, na boisku w końcu coś się dzieje. Mamy sytuacje, stwarzamy okazje, uwalniamy się od dominacji rywala. Bardziej mnie dziwi, że Brzęczek potrzebował aż dwóch meczów, żeby tę oczywistą prawidłowość dostrzec.

Piłkarze – i nie chodzi tu wyłącznie o reprezentantów – rzeczywiście nie należą do grupy najbardziej lojalnych osób. Zawsze najlepszym trenerem jest ten, który aktualnie prowadzi zespół. Poprzedniemu można coś wrzucić do ogródka, zakpić z niego, albo delikatnie skrytykować podkreślając, że dopiero teraz to są dobre treningi, odprawy, rozmowy itp.

Dlatego piłkarzy trzeba trzymać w ryzach. A nie jest to łatwe, bo ego gwiazd boiska jest naprawdę gigantyczne. Potrafi przytłoczyć każdego trenera. Problemy ze swoimi gwiazdorami mieli trenerzy z wyższej niż Brzęczek półki: Pep Guardiola, Mourinho czy Juergen Klopp. Ważniejsze jest jak z tych kryzysów wychodzili. Nie sztuką jest wyjść poraniony konfliktem, z osłabionym morale drużyny. Jerzy Brzęczek musi nałożyć na siebie grubszy pancerzyk ochronny, bo najbliższe tygodnie to nie będą pochwały pod jego adresem. I musi sobie uświadomić, że reprezentacja Polski to nie Wisła Płock. Tam był panem sytuacji, musiał poskromić co najwyżej salonowe kotki. W kadrze wchodzi do klatki z drapieżnymi zwierzętami. Swoje ego mają i Lewy, i Glik, i Krychowiak, i Szczęsny, i Milik.

Mądry treser bata używa w ostateczności. Wcześniej trzyma bestie w ryzach swoim opanowaniem, spokojem, zimnym spojrzeniem, charyzmą, pewnością siebie.
Sięgnięcie po bat, nawet jeśli tylko po to, żeby z niego głośno strzelić, już jest porażką. Dziś mam wrażenie, że przegraliśmy nie tylko mecze z Portugalią i z Włochami. Nie tylko spadliśmy do dywizji B i pewnie stracimy przywilej bycia rozstawionym w eliminacjach do mistrzostw Europy.

Przegraliśmy jeszcze więcej. Bo po tej konferencji Brzęczka wyjeżdżamy z Chorzowa i pobici i rozbici.

Źródło artykułu: