Sześciogodzinne negocjacje, emocje i łzy - to był jeden z najgorętszych dni w najnowszej historii Warty Poznań

Newspix / DAMIAN KOSCIESZA / 400mm.pl / Na zdjęciu: piłkarze Warty Poznań
Newspix / DAMIAN KOSCIESZA / 400mm.pl / Na zdjęciu: piłkarze Warty Poznań

W środę w siedzibie Warty Poznań przy Drodze Dębińskiej przez ponad sześć godzin toczyły się trójstronne negocjacje dotyczące zmiany właścicielskiej, po których ogłoszono porozumienie.

Rozmowy pomiędzy inwestorem Bartłomiejem Farjaszewskim a dotychczasowym właścicielem klubu - prezes Izabellą Łukomską-Pyżalską (brał w nich udział także jej małżonek Jakub) - toczyły się od kilku tygodni i strony kilka razy zbliżały się do konsensusu, by następnie ich stanowiska znów się oddaliły.

To była ostatnia szansa

W środę nastąpiło swego rodzaju przesilenie. Prezes Łukomska-Pyżalska deklarowała, że jako sterniczka spółki zarządzającej drużyną grającą w Fortuna I lidze spełniła wszystkie postulaty inwestora, a decyzja należy teraz do zarządu KS Warta. W tym miejscu trzeba zaznaczyć, że KS jest stowarzyszeniem skupiającym wszystkie sześć sekcji klubu z Drogi Dębińskiej (oprócz piłkarskiej także hokejową, pływacką, tenisową, szermierczą i kajakarską) i w kwestiach futbolowych zajmuje się szkoleniem młodzieży (z wyłączeniem dwóch najstarszych drużyn juniorskich, które są w SA).

Zarząd KS Warta stosunkowo szybko osiągnął porozumienie z Farjaszewskim (w kwestii korzystania z obiektów, a także relacji na linii KS - SA), a później kontynuowane były rozmowy inwestora z Łukomską-Pyżalską.

Dramatyczny apel piłkarzy

Jeszcze w trakcie negocjacji, gdy ogłoszono 10-minutową przerwę w obradach (działo się to ok. godz. 12.00), do sali weszła cała drużyna zielonych, która apelowała do pani prezes o pozytywny finał negocjacji.

Poruszająca była reakcja Adriana Lisa, który ze łzami w oczach powiedział do Izabelli Łukomskiej-Pyżalskiej: - Nigdy nie była pani w takiej sytuacji finansowej, w jakiej my się teraz znajdujemy.

ZOBACZ WIDEO Klub Fabiańskiego długo męczył się w PLA. Czerwona kartka w 18. minucie [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Po tym wyznaniu bramkarz Warty opuścił salę. Jego nastrój był jednak dokładnie taki sam, jak wszystkich innych zawodników, którzy są już psychicznie wycieńczeni niepewnością o własny los. Właśnie dlatego we wtorek ogłosili strajk i zawiesili treningi aż do momentu wyjaśnienia przyszłości klubu.

Długo wyczekiwane oświadczenie

Po godz. 16.00 (po sześciu godzinach negocjacji) do mediów wyszli Izabella Łukomska-Pyżalska oraz inwestor Bartłomiej Farjaszewski. Pani prezes ogłosiła, że negocjacje zakończyły się porozumieniem i przekazuje klub na ręce nowego inwestora. Oświadczenie było treściwe, acz bardzo krótkie, dlatego później wątpliwości mediów rozwiewał Sebastian Miroński - agent piłkarski, który brał udział w negocjacjach jako doradca merytoryczny Farjaszewskiego.

- Temat wejścia do klubu piłkarskiego przewijał się w naszych rozmowach od około roku. Decyzja, że to akurat będzie Warta jest podyktowana chęcią sprostania wyzwaniu, jakim jest poukładanie klubu w kwestii jego stabilności. Do tej pory klub był uzależniony od jednego podmiotu i nie posiadał mniejszej grupy sponsorów. Dużo można też poprawić w kwestiach organizacyjnych - wyjaśnił Miroński.

Teraz model biznesowy ma być inny. - To nie jest inwestor, który chce tu być sam. Jest oczywiście jakaś pula pieniędzy, która zostanie wydana już i pozwala ona na roczne zaangażowanie w klub. To nie jest zbawca Warty na lata. Inwestor chce się przekonać, czy po poprawieniu organizacji klubu jest on w stanie przyciągnąć także innych sponsorów, nawet z perspektywą przejęcia przez nich części udziałów - zaznaczył Miroński.

Na chwilę obecną znamy kilka faktów. Bartłomiej Farjaszewski nie będzie prezesem Warty i na tę funkcję chce powołać osobę, która będzie do niej merytorycznie przygotowana i zapewne w pełni poświęci się pracy w klubie. Wiemy też, że inwestor wraz z przejęciem klubu (za kwotę 9,50 zł) wziął na siebie zadłużenie spółki. Wynosi ono ok. 700 tys. zł, przy czym toczyć się jeszcze będą rozmowy z wszystkimi zainteresowanymi podmiotami co do wysokości spłaty tego zadłużenia.

Póki co drużyna przygotowuje się do wyjazdu na ligowy mecz z GKS Tychy, a działania organizacyjne zaczną się w praktyce w czwartek - po tym jak obie strony fizycznie złożą podpis pod stosownymi dokumentami. Czasu już nie ma, bo rozwój wypadków przy Drodze Dębińskiej monitoruje Polski Związek Piłki Nożnej i jeśli sytuacja w klubie się nie unormuje, licencja zielonych na grę w Fortuna I lidze może zostać szybko zawieszona.

Źródło artykułu: