To był dziwny mecz. Przez większość pierwszej połowy z boiska wiało nudą. W drugiej części zobaczyliśmy jednak aż pięć bramek. I ku zdziwieniu większości widzów, więcej zdobyli goście. - Po raz pierwszy od początku kwietnia daliśmy sobie strzelić trzy gole na własnym stadionie. Musimy wrócić do naszej organizacji gry - podkreślał po meczu Taras Romanczuk.
Pomocnik urodzony w ukraińskim Kowlu strzelił w tym spotkaniu gola na 2:1. Jaga nie cieszyła się jednak długo prowadzeniem, bo po chwili z drugiej strony trafił Petteri Forsell. - Nie możemy po zdobytej bramce tak łatwo pozwalać rywalom na wyrównanie. Skupienie jest absolutną podstawą. Pokazaliśmy, że potrafimy strzelać gole, stwarzać sytuacje. Mieliśmy wszystko w swoich rękach i to wypuściliśmy. Straciliśmy trzy punkty na własne życzenie - zaznaczał.
Białostoczanie przegrali mecz za sprawą bramki Rafała Augustyniaka w końcówce pojedynku. W ostatnich sekundach niewiele jednak zabrakło, by przed porażką uratował ich debiutujący Justas Lasickas. - Faktycznie, była jedna okazja. Oddałem dobry strzał, ale niestety piłka poszybowała kilka centymetrów za wysoko. Nie ma gola, nie ma punktów, a ja nie mam zbyt wielu powodów do zadowolenia - podsumował Litwin w wypowiedzi dla oficjalnej strony internetowej Jagi.
Porażka spowodowała spadek żółto-czerwonych na trzecie miejsce w tabeli. W kolejnej kolejce Jagiellonia zagra na wyjeździe z Wisłą Płock.
ZOBACZ WIDEO Dwa świetne gole Zielińskiego. Napoli wróciło z 0:2 do 3:2 [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]