Jeszcze niedawno Mateusz Machaj marzył o grze w Ekstraklasie. Teraz strzela w Europie

Newspix / KAMIL SWIRYDOWICZ / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Mateusz Machaj
Newspix / KAMIL SWIRYDOWICZ / CYFRASPORT / Na zdjęciu: Mateusz Machaj

Kiedy Śląsk Wrocław zostawił go na lodzie, zaryzykował zejście do I ligi. Ale postanowił sobie, że zrobi wszystko, by wrócić do ekstraklasy. Udało się. Latem przeszedł do Jagiellonii, a w czwartek zapewnił jej zwycięstwo z Rio Ave (1:0) w el. LE.

- Na pewno będę pamiętać tę chwilę do końca życia - powiedział po meczu eliminacji Ligi Europy z Rio Ave Mateusz Machaj. W 9. minucie pomocnik Jagiellonii Białystok strzelił jedynego gola meczu. A jeszcze kilkanaście miesięcy temu wydawało się, że takie momenty pozostaną jego niedoścignionym marzeniem...

Zbywali go, aż został na lodzie

Zbliżał się koniec 2015 roku. Machajowi wygasała umowa ze Śląskiem Wrocław. "Przedłużą czy nie?" zastanawiał się zawodnik. Próbował dopytać w klubie. Chodził kilkukrotnie do trenera, działaczy. Ale każdy odsyłał go bez odpowiedzi. Wreszcie na koniec grudnia dowiedział się z mediów, że został na lodzie. - Miałem naderwane więzadło w kolanie. Nie było to ładne zachowanie ze strony klubu. Byłem tym trochę rozbity psychicznie - tak dzisiaj 29-latek wspomina tamte wydarzenia.

Jakby tego było mało, chętnych na jego zatrudnienie w ekstraklasie nie było. Brak menadżera także nie ułatwiał poszukiwania klubu. Zadzwonił jednak Ireneusz Mamrot i przekonał do powrotu do Głogowa. - Zdecydowałem się na ten krok z różnych powodów. Także pozasportowych, rodzinnych - oznajmiał.

Kontuzje zabrały reprezentacyjną szansę

Obecny szkoleniowiec Jagiellonii dobrze znał Machaja z jego poprzedniego pobytu w tym klubie. Ich drogi skrzyżowały się w sezonie 2010/11, kiedy ówczesny pomocnik zespołu Młodej Ekstraklasy (U-23) Lecha Poznań trafił na wypożyczenie do Chrobrego. I zachwycił trenera, strzelając 16 goli w III lidze. Dzięki temu zespół wywalczył awans, a jego najlepszy strzelec przeszedł do Gdańska.

Lechia miała być idealnym miejscem do wpłynięcia na szersze wody. Tak się jednak nie stało. Utalentowanemu pomocnikowi ciężko było złapać odpowiedni rytm. Zbyt często doskwierały mu kontuzje. Przez jedną z nich stracił nawet okazję na debiut w kadrze, do której chciał go powołać Waldemar Fornalik. Do tego nie miał liczb. Zaledwie 6 asyst i 3 gole nie były tym, czego się spodziewano. Ostatecznie krzyżyk na nim postawiono, kiedy w 2013 roku trenerem biało-zielonych został Michał Probierz. - Mówiąc brzydko, zostałem odpalony - wspominał Machaj.

Zrealizował cel i spełnił marzenie

Nauczony złymi doświadczeniami pomocnik obiecał sobie, że udowodni, iż w najwyższej klasie rozgrywkowej zbyt szybko go skreślono. - Wierzyłem w swoje umiejętności - zapewniał. I z założeń przeszedł do czynów. Pod okiem Mamrota powoli się odbudowywał. Przestały go nękać urazy. W końcu stał się centralną postacią drużyny. Rozgrywał, strzelał bramki, asystował.

Nie inaczej było też u kolejnego trenera, Grzegorza Nicińskiego. W pewnym momencie zaczął trafiać seryjnie, głównie ze stałych fragmentów. Chociaż nie było to niczym dziwnym, biorąc pod uwagę fakt, że już pierwszego gola w swojej karierze zdobył pięknym strzałem z rzutu wolnego [było to w 2006 r. Zapewnił w ten sposób remis 2:2 dla trzecioligowej wówczas Amiki Wronki w starciu z Mieszkiem Gniezno - red.]. Nic dziwnego, że mówiono, iż jest najlepszym piłkarzem na zapleczu elity. - Chciałem wrócić do ekstraklasy. To był mój główny cel - podkreślał.

ZOBACZ WIDEO Jerzy Brzęczek o Jakubie Błaszczykowskim w kadrze: Sprawy rodzinne nie przysłonią zawodowych

Na jego realizację czekał przez 2,5 roku. Udało się po sezonie życia, w którym niespodziewanie został najlepszym strzelcem Nice I ligi. Chociaż mógł pół roku wcześniej, bo już wtedy chciała go Jagiellonia. - Pojawiło się zainteresowanie, jednak wówczas nie mogłem skorzystać z klauzuli odstępnego, bo przedłużałem kontrakt z Chrobrym o kolejny rok i ten zapis mógł być aktywowany dopiero latem - ujawnia Machaj, który miał również konkretną ofertę z Wisły Kraków.

Kilka propozycji pojawiło się także już w czerwcu. Ostatecznie Machaj był już jednak zdecydowany na Podlasie, gdzie przeniósł się za kwotę 80 tysięcy złotych. Kibicom Jagiellonii przedstawił się w najlepszy możliwy sposób. - Praca, którą wykonałem, pozwoliła osiągnąć to, o czym marzyłem. Można powiedzieć, że dopiąłem swego. Teraz jestem innym zawodnikiem niż wcześniej, kiedy chciałem podbijać ekstraklasę - powiedział.

Źródło artykułu: