Był 14 października 2009 roku.
Śnieg zalegał na murawie, Seweryn Gancarczyk pakował piłkę do bramki strzeżonej przez Jerzego Dudka, a Polska przegrywała ze Słowacją 0:1, grzebiąc szanse na awans do mundialu w RPA. Wtedy właśnie Biało-Czerwoni po raz ostatni wystąpili na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Od tego momentu polska piłka reprezentacyjna przeszła długą drogę.
Od zupełnie nieudanego Euro 2012, przez przegrane eliminacje mundialu w Brazylii, aż po wybór Adama Nawałki na stanowisko selekcjonera, zbudowanie zespołu godnego awansu na mistrzostwa Europy, udziału w ich ćwierćfinale oraz zagwarantowania sobie przepustek na mistrzostwa świata.
Gdy polski zespół przemierzał tę krętą drogę ku lepszemu, na podobnej - choć kto wie, czy nie na jeszcze bardziej krętej - znajdował się popularny, chorzowski "Kocioł Czarownic". Oczywiście, można powiedzieć, że w remont Śląskiego staruszka wpompowano tyle pieniędzy (700 milionów złotych), że ktoś godząc się na to - upadł na głowę. Że za podobną cenę można było zbudować całkowicie nowy obiekt, że trwałoby to o wiele krócej, że po drodze było milion kłopotów (między innymi z dachem)... Ale w końcu stoi, jest gotowy do przyjęcia piłkarzy i kibiców.
- Serce rośnie, wchodząc na stadion. Towarzyszą mi myśli związane z dawnymi latami, kiedy jeszcze grałem w reprezentacji, występowałem na tym stadionie. Zawsze była fantastyczna atmosfera, dostawaliśmy od kibiców duże wsparcie - skomentował ten fakt Adam Nawałka.
Na tym obiekcie rozgrywaliśmy wielkie mecze i odnosiliśmy spektakularne zwycięstwa. W ostatnich latach na przykład z Portugalią (2:1), Czechami (2:1) czy Belgią (2:0) - a wygrana w tym meczu dała drużynie Leo Beenhakkera historyczny awans na mistrzostwa Europy w 2008 roku. Obecnie Kocioł Czarownic jest jeszcze pojemniejszy (pomieści ponad 54 tysiące ludzi) i imponuje nowoczesnością. W korytarzach stadionu można zobaczyć wiele zdjęć przedstawiających spotkania reprezentacji z różnych etapów: eliminacji, turniejów. Na jednym z nich Petr Cech pociesza siedzącego na murawie załamanego Roberta Lewandowskiego. Taki obrazek zmusza do jednej refleksji: takich scen nie widzieliśmy w naszej reprezentacyjnej piłce od lat.
O tym samym pomyśleli też pewnie Koreańczycy, którzy wypytywali trenera Nawałkę o wpływ naszego kapitana na rozwój tej drużyny. Sportowy, ale i mentalny. Kibice Biało-Czerwonych mogą się cieszyć, bo z Koreą Południową zagramy w mocnym składzie z gwiazdami w wyjściowej jedenastce. Jak będzie ona jednak wyglądać, nie sposób zgadnąć. Pewne jest, że selekcjoner sprawdzi piłkarzy, którzy wyróżniali się w polskiej ekstraklasie.
Adam Nawałka przyznaje, że wyniki osiągane przez jego ekipę są ważne, lecz nie one są priorytetem kilkadziesiąt dni przed startem mistrzostw świata. - Istotna jest też wartość szkoleniowa: czy jest progres, jak spisują się zawodnicy. To materiał, który pozwala nam przygotować się do mundialu - powiedział szkoleniowiec.
Nie oznacza to jednak, że w drużynie nie będzie zmian. - W spotkaniu z Koreą chcę dać szansę kilku zawodnikom, którzy wyróżniali się w rozgrywkach ligowych. Mamy przygotowany wariant gry trójką i czwórką obrońców. Poniedziałkowy trening zdecyduje, na jaką taktykę się zdecyduję i kto zagra w podstawowym składzie - zdradził selekcjoner.
Niemal na pewno szansę występu od pierwszej minuty dostanie Taras Romanczuk. Piłkarz Jagiellonii na zgrupowaniu zjawił się po raz pierwszy, dla niego występ byłby debiutem (według Tomasza Włodarczyka miejsce dla środkowego pomocnika znalazło się podczas poniedziałkowego treningu zarówno przy ustawieniu 4-4-2, jak i 3-4-2-1).
Selekcjoner przyznał, że nie wie jeszcze, w jakim ustawieniu zagramy przeciwko Korei. Najprawdopodobniej we wtorek znów będziemy jednak testować nowy wariant. Wówczas na wahadłach mają się pojawić Łukasz Piszczek oraz Maciej Rybus, w obronie - Thiago Cionek, Kamil Glik i Michał Pazdan, a obok wspomnianego Romanczuka ma się też znaleźć miejsce dla Mączyńskiego. Z przodu najpewniej o gole powalczą Lewandowski, Grosicki i Zieliński.
W pierwszej połowie w bramce stanie Wojciech Szczęsny, a w drugiej - Łukasz Skorupski. Dla gracza Romy będzie to jedna z nielicznych szans na złapanie minut na boisku. W klubie bowiem jest przyspawany do ławki rezerwowych, odrywa się od niej tylko wracając do szatni albo idąc do toalety.
Na pewno nie zagra Sławomir Peszko, wciąż mający bliżej nieokreślone problemy z odpornością. W Polsce od soboty nie ma już Karola Linettego i Bartosza Bereszyńskiego. Piłkarze Sampdorii są kontuzjowani. Bereszyński przyjechał na zgrupowanie z kontuzją przywodziciela (badania lekarskie wykluczyły jego przydatność w zespole), a Linetty został uderzony w twarz w spotkaniu z Nigerią, zszedł z boiska po kwadransie i miał problemy ze wzrokiem.
Remont Stadionu Śląskiego trwał dziewięć lat. Selekcjoner Adam Nawałka ulepsza zespół od kilku miesięcy. I choć będzie jeszcze czas na ostatnie szlify tuż przed mistrzostwami świata, to jednak trzeba powoli zbierać narzędzia i kończyć przebudowę składu.
Przewidywany skład:
Polska: Szczęsny - Cionek, Glik, Pazdan - Piszczek, Romańczuk, Mączyński, Rybus - Grosicki, Zieliński - Lewandowski.
Paweł Kapusta, Mateusz Skwierawski
ZOBACZ WIDEO Polska - Korea Płd. A jednak! Lewandowski ma zagrać w pierwszym składzie