Kuba biegnie przez życie. Na jednej nodze

YouTube / Amp Futbol Polska / Na Zdjęciu: Jakub Kożuch
YouTube / Amp Futbol Polska / Na Zdjęciu: Jakub Kożuch

Ojciec zginął, ratując go przed ogniem. Dziś ten chłopak przez swoje życie biegnie, choć dawano mu 20 procent szans na przeżycie. Bo amp futbolista Jakub Kożuch jest w Polsce po prostu najszybszy. Można mu w tym biegu pomóc. Zbiórka pieniędzy trwa.

W tym artykule dowiesz się o:

Kabel musiał trzymać go naprawdę mocno. Na czwartym piętrze, na parapecie  kamienicy na warszawskiej Pradze. Na zewnątrz okna. Mały Kuba był tym kablem przywiązany do kaloryfera, znajdującego się w mieszkaniu. W ten sposób przeżył pożar. Jego ojciec walkę z ogniem jednak przegrał.

- Jego tata zaczepił go kablem do kaloryfera, wystawił przez lufcik okna, położył na parapecie, na brzuchu. Sam spadł z drugiej strony kuchennego okna - opowiada mi mama chłopaka, pani Izabela.

Jakub Kożuch miał wtedy 4 lata. Dziś ma 17 lat i gra w piłkę.

Nieszczęśliwy wypadek

Kuba przekonuje mnie pewnym siebie głosem - w co naprawdę trudno uwierzyć - że ten feralny dzień po Sylwestrze 2004 roku pamięta doskonale. Ale nie może wszystkiego pamiętać, był zbyt młody. Wiele z tego co mówi, jak się potem dowiedziałem, wie też po prostu z opowiadań różnych ludzi.

Wersja, którą on mi przedstawia, brzmi tak: - Bawiłem się z tatą. On zasnął, ja ponoć też. Obudziłem się, zacząłem bawić się zapalniczką, musiałem podpalić firankę. Nie wiem dziś, czy to jest do końca prawda, ale też mi się wydawało, że był wybuch. Może gaz. Zbudziłem tatę, ogień roznosił się po całym mieszkaniu. Tato wziął jakąś linę, przypiął mnie do kaloryfera, wystawił za okno. Zamknął je. Sam zginął wewnątrz mieszkania.

Jego ojciec, Jacek miał 28 lat. Mamy i rodzeństwa w domu nie było. Kubę straż pożarna zdjęła z okna, chłopiec w stanie ciężkim trafił do szpitala.

Spędził w nim rok. Lekarze - jak mówi mi matka - dawali mu 20 procent szans na przeżycie. Bo ogień, pomimo wystawienia za okno i tak go dopadł, Kuba miał 20 procent ciała spalonego, a najbardziej ucierpiała lewa noga. Dziś wspomina, że gdyby nie krew od innych ludzi, nie rozmawialibyśmy. To mama zdecydowała potem o amputacji części kończyny, tak było lepiej dla syna.

- Stracił bardzo dużo krwi, to była najtrudniejsza decyzja w moim życiu. Cały kikut jest teraz pokryty skórą z przeszczepów. Dwa lata temu miał ostatnią operację, rekonstrukcję tego kikuta. W stacji krwiodawstwa powiedzieli mi, że jeszcze nie mieli tylu ludzi chętnych oddać krew. Za to kochamy Pragę, bo jak trzeba to jednoczy - mówi mama.

Turbo Kuba

- Jest najszybszy w Polsce i w czołówce na świecie - Mateusz Widłak, szef amp futbolu w Polsce nie ma co do Kuby wątpliwości. Kożuch jest dziś bowiem amp futbolistą, czyli niepełnosprawnym piłkarzem. Biega po boisku z pomocą kul, do gry ma tylko jedną nogę.

O jego szybkości w październiku przekonali się Hiszpanie. To był mecz o 3. miejsce mistrzostw Europy. Kożuch wszedł akurat z ławki, pierwszego gola strzelił z bliska. A potem urządził dwa sprinty przez pół boiska, za każdym razem dopadał do piłki, podawał kolegom, a ci strzelali. Reprezentacja Polski wygrała 3:1, zdobyła brązowe medale. Sukces to ogromny, bo kadra amp futbolu istnieje zaledwie 5 lat. Za medal
piłkarze dostali jednorazowe stypendium z ministerstwa po 3 tysiące złotych na głowę.

Swoje początki w tej dyscyplinie sportu wspomina tak: - Jak wyszedłem ze szpitala, zacząłem kopać z kulami. Zaczęło się od kopania o ścianę. To, że kilkanaście lat później znalazł się w klubie i reprezentacji, zawdzięcza cioci, która zobaczyła informacje o naborach w internecie. Był więc jeden warszawski klub, drugi, jest kadra Polski, w której jest jednym z dwóch najmłodszych zawodników.

- Zawziąłem się – mówi o swojej przygodzie. - Z roku na rok szło mi coraz lepiej. W 2015 roku w końcu "odpaliłem maszynę".

Dostawał jedną nagrodę za drugą.

Mateusz Widłak: - Zrobił furorę w zeszłym sezonie. Śmialiśmy się, że musi jechać do Ikei kupić sobie półkę, bo zgarnął chyba wszystkie nagrody, poza bramkarzem sezonu.

- Mam półkę, ale nie z Ikei! Mama ją zrobiła. Lubi majsterkować - mówi chłopak.

Widłak: - Po spotkaniu z Kamilem Grosickim nazwaliśmy go Turbo Kuba.

Kamil Grosicki, reprezentant Polski został niedawno ambasadorem reprezentacji Polski amp futbolu w Polsce. Z Kubą miał sesję zdjęciową.

Na zdjęciu: Kamil Grosicki i Kuba Kożuch
Na zdjęciu: Kamil Grosicki i Kuba Kożuch

Komputerowiec

Chłopak jest zabiegany, z życia chce wyciskać jak najwięcej. Nie dość, że trenuje (4-5 razy w tygodniu), to na dodatek sam szkoli dzieciaki w akademii amp futbolu. Uczy się w liceum, w klasie o profilu promocja zdrowia.

Mówi tak: - Gram dla przyjemności i tyle. Na pewno nie dla pieniędzy, których i tak u nas się nie płaci. Chcę studiować, iść w kierunku technologii komputerowych albo sportu. Mógłbym pracować w firmie komputerowej. Mógłbym też być fizjoterapeutą. A na stare lata trenerem - snuje plany.

- Bardzo sympatyczny chłopak, który pomimo wielkich trudności fajnie rozwinął się jako człowiek, nie tylko jako piłkarz. Duża też w tym zasługa drużyny. Zetknął się ze starszymi chłopakami, którzy mają podobne problemy, podobne historie, a pomimo tego świetnie sobie w życiu radzą. Myślę, że to też mu pomogło - analizuje Widłak.

- Od małego go nie oszczędzałam. Robił wszystko sam - opowiada pani Izabela.

Potrzebuje nową protezę

Chłopak na co dzień używa protezy. I od dwóch lat tylko się męczy. - Czasami czuję, jakby mi noga "robiła się" w tej protezie - skarży się. Tę, w której chodzi obecnie, ma właśnie od dwóch lat, kosztowała 17 tysięcy złotych. Jednak jest niedobra, zostawia odciski, ma - jak tłumaczy Kuba - zły silikon.  - Jak chodzę w niej cały dzień, to ta noga mnie boli – dodaje.

A obowiązków ma dużo.

Potrzebuje więc pomocy. Nowa proteza, która ułatwi mu życie, kosztuje 32 tysiące złotych. Od kilku dni trwa zbiórka pieniędzy. Na jej pomysł wpadł Mateusz Widłak. Tłumaczy: - Jako Stowarzyszenie Amp Futbol Polska działamy na różnych obszarach i pomyśleliśmy, żeby spróbować pomóc chłopakom, z których część jest w trudnej sytuacji. Kuba jest pierwszy. Jest młody, aktywny. Postanowiliśmy powalczyć o nową protezę, odpowiednią dla niego.

- Chciałbym móc normalnie funkcjonować - mówi 17-latek. Ta nowa powinna mi starczyć na 6 lat.

Po kilku dniach zbiórki na koncie jest już ponad 12 tysięcy złotych. Chłopak jest zaskoczony, jak szybko to idzie.

Niczego się już nie boi

On też - pomimo tylko jednej sprawnej nogi - szybko zamierza iść przez życie. O tragedii myśli przede wszystkim na boisku. - Wtedy, gdy strzelam gola i dedykuję go tacie - wyjawia. - I powiem ci, że po tym wypadku to ja już nie boję się niczego - mówi pewnie. - Mam dobre i solidne podejście. Po prostu dalej żyć.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Grzegorz Krychowiak u chorych dzieci

Źródło artykułu: