MX7232 - z tym numerem angielski skrzydłowy spędził miesiąc w więzieniu. A pomyśleć, że niemal sześć lat wcześniej brytyjscy skauci zabijali się o jego podpis na umowie. Na obiekt Notts County, gdzie Jermaine Pennant wchodził przytupem w wielki świat futbolu, walili drzwiami i oknami. O raczkującej karierze złotego dziecka rozpisywały się największe angielskie dzienniki, lecz naprawdę wielki szum rozpoczął się dopiero w 1999 roku. Gdy Pennant, jako 16-latek podpisał warty 4 miliony funtów kontrakt z Arsenalem. Zostając przy tym najdroższym nastolatkiem w historii futbolu.
Łatwo w życiu nie miał. Krótko po jego trzecich urodzinach, zmarła mu matka. Ojciec zamiast wychowywaniem swojego syna, zajmował się wymianą nowych partnerek.
- Nigdy wcześniej nie wiedziałem, co to znaczy mieć oszczędności. Nagle patrzysz na stan swojego konta i zapominasz o obowiązkach, które ciebie otaczają. Arsene Wenger, z którym zetknąłem się w Londynie to najmądrzejszy człowiek z jakim przyszło mi pracować. Czytał własnych piłkarzy jak książkę. Dlatego stopniowo dostrzegał, że coś dzieje się ze mną nie tak - mówił.
Tak jak tydzień po debiucie na boiskach Premier League. W 2003 roku, w meczu z Southampton, 20-letni wówczas Pennant ustrzelił hat-tricka w 11 minut. Jak się później okazało, były to jego jedyne bramki w barwach Arsenalu. Gdy przez pięć kolejnych dni Pennant dzielił wizyty w centrum treningowym z nocnymi wypadami do pobliskich pubów, Arsene Wenger posadził go na ławce rezerwowych.
ZOBACZ WIDEO Piękna bramka Zielińskiego. Zobacz skrót meczu Napoli - Atalanta [ZDJĘCIA ELEVEN]
Ta decyzja rozpoczęła lawinę kolejnych niepowodzeń. Odstawiony na boczny tor w północnym Londynie, szukał swojego miejsca na boiskach Championship. Trafił też na czołówki gazet, ale nie z powodu sportowego odrodzenia. 23 stycznia 2005 Pennant jechał swoim mercedesem pod wpływem alkoholu, podróż zakończyła się na latarni.
- Życie wymknęło mi się spod kontroli. Nie miałem z kim porozmawiać, nie wiedziałem jak się zachować. Zacząłem więc podejmować głupie decyzje. Wypadek był tylko tego efektem - spowiadał się po latach w rozmowie z "Guardianem".
Został skazany na 90 dni więzienia. Wyszedł ledwie po miesiącu, lecz wciąż nie mógł rozstawać się z elektryczną opaską. Nawet, gdy w barwach Birmingham City wybiegał na boiska zaplecza angielskiej ekstraklasy. Historia skrzydłowego stała się pożywką dla bezlitosnych angielskich tabloidów. Nagle pod dom Pennanta zjeżdżały się tłumy paparazzi. I wydawało się, że on ma już dosyć futbolu.
Jednak w 2006 roku pomocną dłoń wysunął ukochany klub z dzieciństwa Anglika - Liverpool. - Pierwszy sezon był bardzo dobry w moim wykonaniu. Zwieńczyłem go występem w finale Champions League przeciwko Milanowi. Wszystko odwróciło się wraz z zerwaniem goleni. Wróciłem po trzech miesiącach lecz nie prezentowałem już poziomu, który zobowiązuje herb The Reds.
Pennant został więc zmuszony odejść z klubu, którego koszulka wisiała nad jego łóżkiem. Szukał kolejnych wyzwań, a największe z nich "podsunął" mu Pat Rice. Jeszcze przed zainteresowaniem Liverpoolu, Arsene Wenger zechciał dać skrzydłowemu drugą szansę, a jedynym powątpiewającym w ten pomysł był jego asystent. Właśnie Rice. Poinformował on agenta zawodnika, aby przekazał swojemu podopiecznemu, iż "nigdy nie da sobie rady w życiu".
Piłkarz odpowiedział na zaczepkę w najlepszy możliwy sposób. Na boisku. - Gdy jako piłkarz Stoke strzeliłem bramkę przeciwko Arsenalowi. Przebiegłem cały stadion, aby tylko dostrzec jego spojrzenie i wykrzyczeć mu, że to ja zagrałem w finale Ligi Mistrzów. Nie on - wspominał w "Guardianie".
Był to moment, który ostatecznie przedzielił grubą kreską jego poprzednie życie. Pełne od alkoholu i zaniedbywania swoich obowiązków. Jak podczas pobytu w Realu Saragossa, gdy jedynie w ciągu pierwszych dwóch tygodni, Anglik spóźnił się trzykrotnie na trening.
Od tamtej bramki Pennant udowodnił sobie, że nie warto odrzucać ręki, która bezinteresownie chce mu pomóc. Dlatego też sam nie zastanawiał się długo, gdy na jego skrzynkę mailową przyszła oferta kontraktu z Billericay. Zespołu, który rozgrywa swoje mecze na siódmym szczeblu rozgrywek angielskiego futbolu, a większość piłkarzy pracuje na budowie.
Wcześniej Anglik szukał swojego szczęścia nawet w klubach z Indii czy Indonezji.
- Media rozpisywały się, że otworzyłem bank, aby Jermaine grał u nas. To kłamstwo. Zarabia tutaj mniej niż tysiąc funtów tygodniowo, a kibice kochają jego przywiązanie. Już w pierwszym meczu z nim na skrzydle pobiliśmy rekord frekwencji - wyznaje prezes zespołu, miliarder Glenn Tamplin.
Jeden z licznych tatuaży na ciele Anglika, brzmi: "Gdzieś pomiędzy wiarą, a szczęściem leży przeznaczenie".
Dziś przeznaczenie piłkarza, który grał w finale Ligi Mistrzów, jest na peryferiach futbolu.