Jak poniżono Polaków - dlaczego medale na mundialu musieliśmy wręczać sobie sami

PAP / Harry Melchert / Żmuda wręcza medale Polakom na MŚ w 1982 roku
PAP / Harry Melchert / Żmuda wręcza medale Polakom na MŚ w 1982 roku

Trzecie miejsce na mundialu w 1982 roku do dziś jest jednym z największych sukcesów w historii polskiego futbolu. Prezydent FIFA nie wręczył jednak Polakom medali osobiście. Zrobił to... Władysław Żmuda. Zwykła gafa czy polityczna demonstracja?

Była to sytuacja niespotykana. Chwilę wcześniej medale za czwarte miejsce, brązowe, dostali Francuzi. Wszystko odbyło się zgodnie z planem. Herman Neuberger, szef niemieckiej federacji, wiceprezydent FIFA i szef komitetu organizacyjnego mistrzostw świata w Hiszpanii, zawiesił medal osobiście każdemu z zawodników. Potem Joao Havelange razem z Włodzimierzem Reczkiem, prezesem PZPN, miał zawiesić medal srebrny każdemu z Polaków. Srebrny, bo wtedy tak właśnie to wyglądało - za mistrzostwo złoty, za 2. miejsce pozłacany, za trzecie srebrny, za czwarte brązowy.

Tyle że Havelange dał medale Władysłaowi Żmudzie na tacy, a kapitan reprezentacji Polski rozdał je kolegom.

- Wywołało to poruszenie w kraju, było szeroko komentowane jako gest polityczny - mówi nam Leszek Jarosz. To dziennikarz TVP, który przypomniał o prawie na prowadzonym przez siebie profilu na facebooku "Historia Mundiali".

W Polsce uważano wówczas, że brazylijski prezydent FIFA zaprotestował przeciwko stanowi wojennemu.

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: karne pompki piłkarzy Barcelony

- Nie pisano o tym, bo takie treści nie mogły przedostać się do mediów ze względu na cenzurę. Jednak dowodem na to, że sprawa była omawiana szeroko w społeczeństwie, był artykuł w tygodniku "Piłka Nożna", który bagatelizował incydent - mówi Jarosz.

20 lipca w gazecie ukazał się tekst Jerzego Lechowskiego, w którym czytamy m.in.: "W tym entuzjazmie nie zwróciliśmy uwagi na fakt, że ogromny talerz z medalami przejął z rąk prezydenta FIFA nasz kapitan, Władysław Żmuda i sam przekazał kolegom oraz trzem trenerom - Antoniemu Piechniczkowi, Bogusławowi Hajdasowi i Piotrowi Czai - tak piękną nagrodę za wgranie "pucharu pocieszenia". Natomiast zupełnie inaczej zachował się Neuberger. On sam wręczył piłkarzom Francji brązowe medale. Przeszliśmy nad tym do porządku dziennego, sukces jest, życie płynie dalej.

Ale teraz, w pewnym stopniu zmuszony przez kolegów redakcyjnych, wraca do tej sprawy. Czy w tym rytuale należy dopatrywać się jakiejś niezręczności Joao Havelange wobec Polaków i szczególnej sympatii Herberta Neuberger w stosunku do Francuzów? Czy w ogóle może być tu mowa o niewłaściwym potraktowaniu Biało-Czerwonych?

(...)

My na miejscu w Alicante, w najbliższym sąsiedztwie tego wydarzenia, nie zauważyliśmy przejawów złej woli u prezydenta FIFA. Po prostu uznaliśmy, że panu Havelange i kapitanowi naszej drużyny najbardziej odpowiada taka właśnie forma rozpoczęcia i zakończenia tej ceremonii. Ludzka sprawa. Żaden regulamin dokładnie nie określa wszystkich następujących po sobie czynności".

Autor tekstu, Jerzy Lechowski, przypomina też, że Havelange zawsze darzył Polaków sympatią.

- Prawdą jest, że jeszcze w marcu 1982 roku Havelange był w Polsce, żeby dostać gwarancje, że nasza reprezentacja wystartuje na mundialu. Spotkał się z wicepremierem Jerzym Ozdowskim oraz prezesem Reczkiem. A trzeba pamiętać, że wtedy z Polską nikt nie chciał grać ze względu na sytuację polityczną. W kwietniu mieliśmy rozegrać mecz kontrolny z Belgią, ale rywale go odwołali. Więc ta wizyta Havelange'a była istotna - mówi Leszek Jarosz.

Na profilu "Historia Mundiali" czytamy: "Opieram się tu na swojej rozmowie i wspomnieniach Dariusza Szpakowskiego, wówczas korespondenta Polskiego Radia. Medale Polakom miał wręczać Włodzimierz Reczek, nasz działacz sportowy, członek Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego i wówczas także szef PZPN-u. Ale podobno straszliwie bolały go nogi, obtarł i odparzył stopy podczas zwiedzania Alicante, ledwo chodził. Ale przede wszystkim był w... klapkach (!) i nie chciał tak paradować. Havelange podał więc tacę Żmudzie. Z kolei w swoich książkach Stefan Szczepłek opisuje to nieco inaczej - że to Havelange'owi spuchły nogi, nie mógł dobrze chodzić i wyręczył się Żmudą.

Tajemnica tego zdarzenia wydaje się więc najprostsza z możliwych - tak po prostu wyszło".

- Wiele osób wtedy myślało inaczej i nie było sposobu, żeby je przekonać. Z perspektywy czasu wydaje się jednak, że mieliśmy do czynienia z dużego kalibru gafą - mówi Jarosz.

Źródło artykułu: