- Kradzież czasu - czerwona kartka Grodzickiego to urwane sześć minut, następna czerwień Sadloka to trzy minuty. Nie liczę sytuacji, gdy bramkarz długo przytrzymywał piłkę, albo długo wznawiał grę. Myślę, że z dziesięć minut by się tu uzbierało. Sędzia dolicza cztery minuty, po czym kończy zawody po czterech minutach i piętnastu sekundach. Na ŁKS mamy nie wiadomo za co doliczone cztery minuty, a tracimy gola w szóstej minucie doliczonego czasu i to ze spalonego - pieklił się po zakończeniu spotkania z Ruchem Chorzów trener Artur Płatek i trudno nie przyznać mu racji. W sytuacji, gdy kilka zespołów walczy o utrzymanie, a Cracovia nadal znajduje się w strefie spadkowej, każdy punkt może okazać się w końcowym rozrachunku na wagę złota.
Artur Płatek uważa, że jego drużyna wygrała z Ruchem, a pretensje do zawodników miał o to, że nie potrafili zdobyć drugiego gola i przypieczętować "zwycięstwa". - Pierwszego gola - uważam - zdobyliśmy prawidłowo. Gdybyśmy zdobyli drugą bramkę, to na pewno ten mecz byśmy wygrali - oryginalnie zobrazował całą sytuację szkoleniowiec Pasów.
Pretensje do pracy sędziego miał także prezes Cracovii Janusz Filipiak. - Jestem ciekaw, jak będą wyglądały kontrowersje w telewizji. Zdobyliśmy prawidłową bramkę. Kartki dla Ruchu były, ale w takiej fazie, gdy mecz był już zakończony. Cracovia znowu jest krzywdzona - tak powiedziano w telewizji. To był ważny mecz, a jak się nie uznaje takiego gola, to później zawodnikom trudno się gra. Mogliśmy później strzelić gole, ale gdyby zostały nieuznane (śmiech)? Czy to była indolencja sędziego, jego niekompetencja - nie wiem, nie moja rola, by to stwierdzić - powiedział prezes Cracovii.
Nie tylko do sędziów, ale także do bohatera spotkania Cracovii z Ruchem, Matko Perdijicia miał z kolei zastrzeżenia Dariusz Pawlusiński. - Duże pretensje można mieć do sędziego, bo kiedy bramkarz rywali ma w rękach piłkę przez dziesięć-piętnaście sekund, należy nam się rzut wolny. Bramkarz jeszcze utykał, chodził, gdzieś tam szukał piłki. Zrobił z siebie, ale też z sędziego, wariata - uważa Pawlusiński.
Wszystkie żale jednak na nic się już zdadzą. Całą sytuację zręcznie opisał kapitan Pasów, Arkadiusz Baran. - Sędziowie jak i piłkarze też popełniają błędy - teraz po meczu nic na to nie poradzimy - oznajmił.