Mirosław Smyła (GKS Tychy): Przyjeżdżając do Szczecina byłem pewny, że będzie to bardzo trudny mecz, bo moim zdaniem jest to przeciwnik z najwyższej półki na tym szczeblu rozgrywek. Dla mnie jest to kandydat numer 1 do awansu. W drugiej lidze nie widziałem jeszcze tak mocnej drugiej linii, a i w pierwszej rzadko się taka zdarza. Założyliśmy sobie, że w pierwszej połowie nie możemy stracić bramki, mieliśmy grać mądrze w defensywie i wyprowadzać szybkie kontry. Od 60. minuty chcieliśmy wyjść wyżej i szukać swojej okazji. Generalnie można powiedzieć, że wszystkie założenia wypełniliśmy, ale stworzyliśmy sobie tylko trzy sytuacje, a w nich zawiodła skuteczność. Za często nas ona zawodzi i stąd taki dorobek punktowy w lidze, jaki mamy.
Piotr Mandrysz (Pogoń Szczecin): Najogólniej mówiąc, to pierwszą połowę przespaliśmy. Nie graliśmy tego, co chciałem żeby zespół grał. Dopiero po przerwie zdominowaliśmy mecz. Graliśmy z większym polotem, bardziej agresywnie, mieliśmy swoje sytuacje. Miałem świadomość tego, że kiedyś przyjdzie takie spotkanie, gdzie przeciwnik zagra bardzo solidnie w defensywie. Dzisiaj zespół z Tych to pokazał, nieprzypadkowo tracą mało bramek. Na pewno przed pojedynkiem nastawialiśmy się, że zgarniemy komplet punktów, ale czasami bywa tak, że nie na wszystko ma się wpływ, nie wszystko da się przewidzieć i stąd się wziął remis. Podział punktów nas nie satysfakcjonuje, ale GKS był bardzo trudnym przeciwnikiem. Nie wykorzystaliśmy szansy by wskoczyć na fotel lidera. Być może to także spowodowało, że na zawodnikach pojawiła się dodatkowa presja. Wiedzieli jakie są wyniki na innych boiskach, a co za tym idzie gdyby wygrali zajęliby pierwsze miejsce w lidze.