Do takich informacji dotarli dziennikarze "Super Expressu". Robert Lewandowski doznał urazu barku podczas sobotniego, hitowego meczu niemieckiej Bundesligi przeciwko Borussii Dortmund. Polski snajper znalazł się w sytuacji sam na sam, minął bramkarza, został przez niego zahaczony, po czym runął na murawę. Upadł tak niefortunnie, że mocno zbił sobie bark. Zanim zszedł z boiska z grymasem bólu, zdążył jeszcze wykorzystać rzut karny.
Po ostatnim gwizdku w rozmowie z korespondentem WP SportoweFakty Lewandowski uspokajał, mówił że to wcale nie musi być coś poważnego, więc przeciwko Realowi zagra na pewno. - Upadłem na boisko po faulu bramkarza Borussii i poczułem ból. To nic poważnego. Po prostu nie chciałem ryzykować, tym bardziej że wynik był korzystny. Wtedy prowadziliśmy z rywalem 4:1 i nie było sensu kontynuowania gry na siłę. Upadłem na bark, trochę pobolało. Myślę, że na środowy pojedynek z Realem Madryt będę w stu procentach gotowy - zapowiedział Lewy.
Ostatnie dni pokazały jednak, że sytuacja zdrowotna naszego asa nie musi być wcale tak kolorowa. "Super Express" dotarł w poniedziałek do informacji, że z barkiem Polaka nie jest dobrze i jego występ w meczu przeciwko Realowi jest - i tu cytat - "mocno zagrożony".
Gdyby informacje okazały się prawdziwe, byłaby to gigantyczna strata dla bawarskiej ekipy. Lewandowski od dłuższego czasu znajduje się wręcz w morderczej formie, wszystko czego się dotknie, zamienia w złoto. Tylko w 2017 roku reprezentant Polski strzelił we wszystkich klubowych rozgrywkach 18 goli i dorzucił cztery asysty. Kto wie, czy właśnie teraz nie jest w najlepszej formie w swojej karierze. Cel Bayernu Monachium na ten sezon jest jasny - to wygranie Ligi Mistrzów. Bez Lewego w pierwszym, ćwierćfinałowym meczu z Realem Madryt zadanie byłoby bardzo utrudnione.
ZOBACZ WIDEO Liga Mistrzów z polskimi akcentami
Mur Nawałki i rozjemcy
Zanim jednak dojdzie do środowego starcia Bayernu Monachium z Realem Madryt, we wtorek odbędą się dwa inne, znakomicie zapowiadające się mecze. W pierwszym naprzeciwko siebie staną dwaj reprezentanci Polski, filary defensywy w kadrze Adama Nawałki: Łukasz Piszczek z Borussii Dortmund oraz Kamil Glik z AS Monaco. Pierwszy w ostatnich dniach miał problemy zdrowotne, ale wszystko wskazuje na to, że wrócił do formy i z Monaco zagra. Sam mówił zresztą o tym w sobotę po meczu z Bayernem.
- W trakcie tygodnia miałem problemy z kostką po ostatnim spotkaniu ligowym z HSV. W piątek trenowałem już z pełnym obciążeniem, ale trener zdecydował, że w sobotę nie zagram - tłumaczył Piszczek reporterowi WP SportoweFakty i dodawał: - Nie odczuwałem już bólu, mogłem grać. We wtorkowym spotkaniu w Lidze Mistrzów z AS Monaco będę mógł wystąpić. Oczywiście, jeżeli wystawi mnie trener.
Kamil Glik z kolei zaliczył w weekend 90 minut w zwycięskim 1:0 meczu przeciwko Angres. Francuskie gazety, między innymi "L'Equipe" uznały go za jednego z lepszych zawodników w tym meczu. Nie do przejścia, gdzie brakowało mu szybkości, tam nadrabiał doświadczeniem i umiejętnym ustawianiem się. Jest w formie, odcierpiał pauzę za kartki w Lidze Mistrzów i w meczu z Borussią na Signal Iduna Park we wtorek wybiegnie od pierwszej minuty.
W drugim, wtorkowym meczu Juventus Turyn podejmie Barcelonę. W tym spotkaniu również będziemy mieli duży, polski akcent. Mecz poprowadzi zespół polskiego arbitra, Szymona Marciniaka. Arbiter z Płocka po raz kolejny został doceniony przez Kolegium Sędziowskie UEFA, Polak znów obsadzony został na - wydaje się - największy hit kolejki (po tym, jak przed kilkoma tygodniami sędziował w pierwszym meczu PSG - Barcelona).
Marciniak ostatnie dni spędził na obozie w Coverciano na kursie dla kandydatów na mistrzostwa świata. Nie prowadził również żadnego meczu w ostatniej kolejce Ekstraklasy, aby złapać świeżość przed występem w Turynie. Nic dziwnego - przed nim wielkie wyzwanie. I nie chodzi tylko o klasę zespołów oraz szczebel Ligi Mistrzów, na którym będą się potykać. W ostatnim czasie bardzo dokładnie patrzy się na ręce każdemu sędziemu, w europejskich pucharach nie ma w zasadzie meczu, w którym nie wytyka się arbitrom poważnych błędów. Marciniak jest jednym z ostatnich, któremu poważnego błędu dotychczas nie wytknięto. I oby tak zostało po meczu Juve - Barca!
Na liniach asystować mu będą Paweł Sokolnicki i Tomasz Listkiewicz, dodatkowymi sędziami asystentami (tzw. "zabramkowymi") będą Tomasz Musiał i Paweł Raczkowski, a sędzią technicznym będzie Radosław Siejka.
Mecz Juventus Turyn - FC Barcelona będzie do zobaczenia w Canal +, z kolei Borussia Dortmund - AS Monaco w Canal + Sport 2. W środę spotkanie Bayernu z Realem zostanie pokazane w Canal +.