Dariusz Tuzimek: Lewandowski uderzył w propagandę sukcesu (felieton)

PAP/EPA / ROBERT GHEMENT
PAP/EPA / ROBERT GHEMENT

Robert Lewandowski ma taką pozycję w polskim futbolu, że jak coś powie, to milknie nawet prezes PZPN Zbigniew Boniek. Tym razem gwiazdor Bayernu oznajmił, kto nie powinien grać w polskich młodzieżowych mistrzostwach Europy.

Ostatnio kapitan reprezentacji w zdecydowany sposób zaprotestował przeciwko zabieraniu piłkarzy z pierwszej reprezentacji do młodzieżówki na czerwcowe mistrzostwa Europy U-21, które odbędą się w Polsce. Lewandowski nazwał to mydleniem oczu. Propagandzistom z PZPN ze zdziwienia opadły na ziemię szczęki a z rąk wyleciały szturmówki. Taki kopniak w sztandarową imprezę Związku?

Otrzeźwiający głos "Lewego" - jak pięknie to kiedyś ujął Wojciech Waglewski - "odezwał się jak dzwon w kościele". Już nawet nie chodzi o to, że uderzanie w werble, dmuchanie balonika oczekiwań i machanie sztandarami jest w przypadku polskiej młodzieżówki mocno naciągane. Choć oczywiście jest, co najdobitniej pokazał czwartkowy mecz drużyny Marcina Dorny z Włochami, po którym o Polakach można powiedzieć jedno: przeciętność aż do bólu.

Chodzi także o to, że cała sprawa z wielką wagą i znaczeniem turnieju młodzieżówek jest po prostu dęta. Propaganda PZPN dmucha w trąby, pręży muskuły, porównuje czerwcowe ME U-21 do Euro 2012, którego byliśmy gospodarzami. Propaganda sukcesu ma swoje potrzeby, dlatego nie trzyma się rzeczywistości, a tylko cynicznie gra na emocjach. Bo przecież jedyną wyjątkowością tej imprezy jest fakt, że odbywa się w Polsce. W innym przypadku nikt by o tym turnieju nie słyszał.

W kadrze Marcina Dorny mamy dosyć zdolne pokolenie młodych piłkarzy, ale… No właśnie. Dosyć zdolne to mamy zawsze, a żeby odegrać istotną rolę - nawet na takim turnieju jak młodzieżowe Euro - trzeba mieć pokolenie wybitne. Przekonała się o tym drużyna trenera Dorny - i to boleśnie - w meczach z poważnymi rywalami. Nie tylko w czwartkowym meczu z Włochami, gdzie osłabieni personalnie goście pokazali jakość piłkarską, wysoką kulturę gry, dobrą organizację. Czyli wszystkie te cechy, z których znani są Włosi także w dorosłej piłce. Biało-Czerwoni potrafili im odpowiedzieć jedynie futbolem młodzieżowym: chaotycznym, rwanym, gdzie trudno było - poza pojedynczymi, indywidualnymi zrywami - dopatrzeć się pomysłu na grę drużyny. I skończyło się 1:2.

ZOBACZ WIDEO Bajeczny gol i hat-trick Paulinho. Zobacz skrót meczu Urugwaj - Brazylia [ZDJĘCIA ELEVEN]

A gorsze jest to, że po kilku liderach młodzieżówki widać, że po prostu nie mają papierów na wielkie granie. Prysznicem studzącym emocje i wielkim ostrzeżeniem powinien być dla Biało-Czerwonych już mecz z Niemcami, (drugim, po Włochach, finalistą czerwcowego turnieju, z jakim Polacy grali) z listopada ubiegłego roku. Tamto spotkanie w Tychach nasi wygrali 1:0 w dramatycznych okolicznościach i z wielkim trudem. Nieszczęściem jest to, że zamiast spojrzeć realnie, co działo się na boisku, że fortuna nam sprzyjała, że cudów w bramce dokonywał Jakub Wrąbel, że Niemcy dostali czerwoną kartkę - skupiono się na wyniku. Z przebiegu gry widać było, że zwycięstwo jest nieco na wyrost, że siła i kultura gry była po stronie gości. Ale u nas zaczęto się zachłystywać wynikiem albo faktem, że Polacy przerwali Niemcom passę kilkunastu meczów bez porażki. Niepotrzebnie, bo w ten sposób dmucha się balonik oczekiwań, który każe kibicowi myśleć: mistrzostwa Europy są w Polsce, to może je wygra nasza reprezentacja.

Takie wytwarzanie ciśnienia na ten - młody jeszcze - zespół, na pewno mu nie pomaga. Presji na gospodarza turnieju nie wytrzymała nawet kadra Franciszka Smudy na Euro 2012, a co dopiero mówić o chłopakach Dorny. Na dodatek oni ciągle słyszą, że trwają kombinacje wokół tego, by zastąpić ich lepszymi. Tymi z pierwszej reprezentacji: Arkadiuszem Milikiem, Piotrem Zielińskim czy Karolem Linettym.

Już do młodzieżówki zostali zesłani Bartosz Kapustka i Mariusz Stępiński. Ale dla nich miejsca w kadrze A po prostu nie ma. Kapustkę - póki co - poważnie zweryfikował dorosły futbol, a Stępiński miałby szansę być u Nawałki… piątym napastnikiem. Dla nich kadra Dorny to konieczność. Ale już Milik, Zieliński i Linetty bawią się na co dzień w poważny futbol. Dla nich "zejście" do młodzieżówki to krok wstecz.

Udziałowi swoich zawodników w turnieju jest przeciwne Napoli. I nie ma się co dziwić: Milik jest po kontuzji, a Zieliński gra wystarczająco dużo, żeby w czerwcu odpoczywać.

Robert Lewandowski przypomniał, że ci piłkarze byli na Euro 2016 we Francji i drugi rok z rzędu mieliby krótszy odpoczynek. Co ważne, jeśli Polska awansuje na przyszłoroczne mistrzostwa świata - a taki jest plan - to wszyscy trzej (Milik, Zieliński i Linetty) nie mieliby dłuższych wakacji przez trzeci sezon z rzędu. To o tyle istotne, że to jeszcze młodzi piłkarze. Ubiegłego lata Bayern - po Euro 2016 - pozwolił Lewandowskiemu wypoczywać do woli. Teraz Niemcy mają z niego pożytek. Mądrzy ludzie.

Lewandowski zabrał głos w sprawie kolegów i potwierdził, że z nimi rozmawiał. Schłodził trochę głowy działaczy, którzy chcą wygrywać za wszelką cenę. Dawniej do piłki juniorskiej wybierało się największych i najsilniejszych, żeby wygrywali młodzieżowe turnieje. Ale nawet jeśli je wygrali, to w dłuższej perspektywie nie miało to znaczenia, bo już w dorosłą piłkę wcale nie wygrywają najwięksi. Dzisiaj podobne praktyki zawija się w patriotyzm i flagę biało-czerwoną: dawaj tych z dorosłej piłki do dzieciaków. Bo trzeba wygrać turniej w Polsce. Turniej, o którym w ogóle byśmy nie pamiętali, gdyby nie odbywał się u nas.

Lewandowski powiedział głośno to, co inni myślą, bo jest Lewandowskim. Może sobie na to pozwolić. Jemu nikt nie zwróci uwagi, jego nie da się przestraszyć. W stosunku do Lewandowskiego Zbigniew Boniek nie może zastosować swojej ulubionej metody prowadzenia dyskusji. Prezes taką osobę, która ma inne zdanie, zbywa czymś w rodzaju: dobra, dobra, bądźmy poważni, rozmawiajmy o rzeczach poważnych, nie zajmujmy się pierdołami. Prezesowi zdarzało się dyskusję, która szła w niepasującym mu kierunku, określić dosadnie: "gównoburza". Tym razem prezes PZPN trochę się zapowietrzył. "Odłóżmy ten temat na później" - powiedział, co oznacza, że nie odpuścił jeszcze sprawy.

W przypadku Lewandowskiego, kapitana reprezentacji, który krytykuje pomysł z przesuwaniem piłkarzy z pierwszej reprezentacji do młodzieżówki i robi to na oficjalnej (sic!) konferencji PZPN, trudno uznać, że to niepoważne albo że facet jest niepoważny.

"Lewy" jest gwiazdą futbolu, ma do życia podejście człowieka sukcesu, triumfatora, zwycięzcy. Nie potrzebuje leczyć kompleksów sukcesami w piłce młodzieżowej, która - w poważnym futbolu - jest jedynie drogą do dorosłej piłki, nie celem samym w sobie. Trochę jakby "Lewy" mówił: - Nawet jeśli wygramy te mistrzostwa w Polsce, to co z tego wynika? Najważniejsza jest pierwsza reprezentacja, w której na mecz z Rumunią nie powinno zabraknąć ani Milika, ani Zielińskiego, ani Linettego.

5 czerwca zacznie się w Arłamowie zgrupowanie młodzieżówki przez ME U-21. Tego samego dnia zgrupowanie przed meczem z Rumunią ze swoim zespołem zacznie Adam Nawałka. Czy w ogóle warto rozmawiać o priorytetach?

Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl

Przeczytaj więcej tekstów autora --->

Źródło artykułu: