Mecz Sandecji z Miedzią toczył się przy temperaturze około zera stopni, cały czas padał mokry śnieg. Jedyną bramkę strzelił Maciej Małkowski z rzutu karnego. - Uważam, że nie powinniśmy tego meczu przegrać i nie mam pretensji do zawodników. Nie zasłużyliśmy na porażkę. Mamy serię meczów wyjazdowych i wiadomo, jak się tam gra. Tym razem musieliśmy się jeszcze dostosować do trudnych warunków - komentował trener legniczan, Ryszard Tarasiewicz.
Szkoleniowiec miał wiele pretensji do pracy sędziego Mateusza Złotnickiego. - Po to się prowokuje przeciwnika, żeby popełniał takie błędy. Zaraz po pierwszym rzucie karnym, był następny, ewidentny na Łukaszu Gargule i jeszcze jeden na Tomaszu Midzierskim. Nie wolno się bać odpowiedzialności i podyktować to, co powinno się podyktować - grzmiał Tarasiewicz.
Miedź Legnica miała swoją szansę z jedenastego metra. Strzał Łukasza Garguły obronił Łukasz Radliński. Goście od 64. minuty grali z przewagą jednego zawodnika, ale tego nie wykorzystali.
- Było dużo przerw. W normalnych warunkach dolicza się 3 minuty, tym razem były to 4 minuty. To są detale, które wpływają na losy potyczki. Nie jest natomiast detalem nie odgwizdanie rzutów karnych i nie ma usprawiedliwienia dla pana sędziego za taki arbitraż. Szkoda tego wysiłku i straconych punktów. Liczę, że w ostatnim meczu zaprezentujemy się, jak do tej pory i sympatycznie zakończymy ten rok - zakończył trener Miedzi, która nie wykorzystała szansy na przeskoczenie w tabeli swojego bezpośredniego rywala. Sandecja dalej jest 4. w I lidze, natomiast ekipa z Legnicy tuż za nią.
ZOBACZ WIDEO Łukasz Piszczek: Nauczką był Kazachstan