Śląsk Wrocław do Gdyni przyjechał w bardzo dobrych nastrojach. Nie dość że podopieczni Mariusza Rumaka nie przegrali meczu na poziomie Lotto Ekstraklasy, to na dodatek w tygodniu pokonali po dogrywce Sandecję Nowy Sącz 2:1. Z Olimpijskiej wrocławianie chcieli wywieźć punkty, a także po raz piąty w tym sezonie zagrać "na zero" z tyłu.
Już w 13. minucie gospodarze pokrzyżowali plany Śląskowi. Szarżujący w polu karnym Marcin Warcholak został sfaulowany przez Kamila Dankowskiego i sędzia Daniel Stefański nie miał wątpliwości. Wskazał na wapno. Z 11. metrów nie pomylił się Marcus Vinicius da Silva i Arka objęła prowadzenie.
Później goście próbowali odrobić straty, ale ich ataki były dość nieporadne. Arka mądrze się broniła i wyprowadzała kolejne kontrataki. W końcówce gola na wagę trzech punktów zdobył Rafał Siemaszko.
- Długo nie przegrywaliśmy, ale nie da się w ten sposób funkcjonować cały czas. Musiał nadejść ten dzień. Arka była zdecydowanie lepsza i zasłużenie wygrała 2:0 - powiedział na pomeczowej konferencji prasowej Mariusz Rumak.
Szkoleniowiec Śląska Wrocław odniósł się także do sytuacji kadrowej. Nie ma co ukrywać, że drużyna potrzebuje wzmocnień i to jak najszybciej.
- Pytanie, co my możemy z tą porażką zrobić. Powinniśmy zareagować, nie tylko trenerzy, ale także cały klub. Ten mecz otworzył oczy na naszą sytuację kadrową. Czas na działania w tej kwestii - zaznaczył opiekun wrocławskiego zespołu.
ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": fawele - ciemna strona cudownego miasta (źródło TVP)
{"id":"","title":""}