Polskich niewypałów na Wyspach mieliśmy już co najmniej kilka. Najlepszym przykładem nieporadności jest niewątpliwie Tomasz Frankowski, który w angielskim Wolverhampton na boisko wybiegał szesnaście razy, a do bramki nie trafił ani razu. Bartosz Ślusarski zaliczył trzy kluby w tym kraju - West Bromwich Albion, Blackpool i Sheffield Wednesday, w których łącznie rozegrał zawrotną ilość 14 spotkań. Paweł Abbott, który po angielskich nasiąkniętych deszczem murawach biega już od kilku sezonów, zarabia niewiele więcej, niż Polacy pracujący na zmywakach w londyńskich barach. Najbardziej wyśmiewany polski piłkarz, Grzegorz Rasiak, miewał lepsze momenty gry, ale tylko na drugim szczeblu, podobnie zresztą jak i Marek Saganowski. Niestety, wciąż między ligą angielską a ligą polską rozciąga się przepaść nie mniejsza niż w Grand Canyon. Ciężko nawet dla przykładu znaleźć jakiegoś naszego rodaka, który osiągnąłby kiedykolwiek więcej niż prawie nic. Abstrahując oczywiście od naszych dokonań w Szkocji, gdzie i drużyny słabsze, i wymagania są mniejsze.
Tak, bramkarze nam się udali i napisano o tym już wszystko. Nikt nie ma pretensji, że Łukasz Fabiański i Tomasz Kuszczak siedzą na ławkach kolejno Arsenalu Londyn i Manchesteru United. Nie byłoby wstydem sprzedawać hamburgery w restauracjach powyższych klubów, a co dopiero mieć możliwość rywalizacji z tak klasowymi golkiperami, jak Van der Sar, czy Almunia.
Smolarek to troszkę inny zawodnik, niż Frankowski, Rasiak czy Ślusarski. Ebi ma za sobą dość bogatą przeszłość, w której reprezentował solidne europejskie marki. Wychowywany był przez ojca - Włodzimierza, przed laty znakomitego piłkarza. Ebi ma podstawy, których nie posiadają inni gracze. Ma też ambicje i duże doświadczenie reprezentacyjne. Szkoda by było, gdyby nawet tak solidny zawodnik nie sięgnął wysoko zawieszonej poprzeczki. Poprzeczki, do której nawet na taboretach nie dostają piłkarze, którzy swą futbolową "dojrzałość" osiągali w naszym kraju.
Trener Gary Megson ma w Boltonie wąską kadrę, mimo to nie widzi miejsca dla Smolarka. Może jednak kiedyś sytuacja zmusi go, by wystawić Ebiego do składu i przekonać się, że znajdzie się jeden Polak na dziesięciu, który potrafi zrobić z piłką więcej, niż tylko podbić ją sobie do góry.