Maciej Iwański: Trzeba to przyjąć na klatę

Ruchowi Chorzów nie udało się sprawić niespodzianki na boisku lidera Ekstraklasy. Niebiescy przegrali z Piastem 0:3, ale nie załamują się, tylko zakasują rękawy do jeszcze cięższej pracy.

Zespół z Cichej jechał do Gliwic powalczyć z liderem o pełną pulę. Na planach się jednak skończyło, a chorzowianie zamiast trzech punktów wywieźli z terenu rywala trzy stracone bramki. - Patrząc na naszą drugą połowę - bo o pierwszej musimy zapomnieć - mieliśmy sytuacje na 2:1. Może i strzałów w pewnym momencie brakowało, ale dochodziliśmy pod "szesnastkę" Piasta. Niestety nie zdobyliśmy kontaktowej bramki i tak to się kończy... Ostatnio wygraliśmy 3:0, teraz przegraliśmy 0:3 i trzeba to przyjąć na klatę - mówi Maciej Iwański, pomocnik Ruchu Chorzów.

Mimo wysokiej porażki podopieczni Waldemara Fornalika z nadziejami patrzą w przyszłość. Nie mają innego wyjścia, bowiem już we wtorek czeka ich domowy pojedynek z Koroną Kielce. - Popełniliśmy błędy, dlatego Piast strzelił nam bramki. Gdyby ich nie było, to wynik mógłby być inny, ale taka jest piłka. To jednak nie koniec ligi, więc nie mamy zamiaru się załamywać. Trzeba w każdym kolejnym meczu walczyć o trzy punkty - podkreśla 34-latek.

Do przerwy Piast Gliwice prowadził 2:0. Po zmianie stron Niebiescy chcieli zmienić niekorzystny dla siebie rezultat, ale nie znaleźli sposobu na niesamowitego lidera. Mało tego - gospodarze dobili przeciwnika trzecim trafieniem. - Od początku drugiej połowy staraliśmy się zaatakować, ale z głową. Nie chcieliśmy się całkowicie odkryć, bo wiadomo czym to się może skończyć. Wiedzieliśmy też, że gol kontaktowy może pozwolić na doskoczenie do przeciwnika, więc wszystko musieliśmy robić bardzo dokładnie. Niestety się nie udało, ale już w najbliższym meczu chcemy się podnieść - podsumowuje były zawodnik Podbeskidzia Bielsko-Biała.

Źródło artykułu: