Cracovia przyjechała do Katowic bez kontuzjowanego Jakuba Wójcickiego i Sretena Sretenovicia, który otrzymał wolne w związku z narodzinami córki, a na rozgrzewce przed spotkaniem urazu kolana doznał Hubert Wołąkiewicz. To spowodowało, że trener Jacek Zieliński po raz pierwszy w sezonie postawił na Pawła Jaroszyńskiego.
- Hubert na siłę mógł zagrać, ale zdecydowaliśmy się na zrobienie zmiany. W jego miejsce wszedł "Jaro" i zagrał chyba najlepszy mecz za mojej kadencji - mówi trener Pasów.
- Po meczu trener gratulował nam awansu i powiedział mi parę ciepłych słów, ale podchodzę do tego na spokojnie. Poczekajmy do meczu z Ruchem, bo może się okazać, że Hubert wyzdrowieje i wróci do składu - mówi sam Jaroszyński.
21-latek zasłużył na pochwały, choć musiał rywalizować z bodaj najlepszym z pomocników GKS-u, Maciejem Bębenkiem. - Czuję, że zagrałem solidne spotkanie. Bębenek robi tak zwany "wiatrak" - gra obiema nogami i łamie akcje raz na lewą, a raz na prawą stronę. Miałem trochę problemów, ale myślę, że było w porządku - twierdzi obrońca Cracovii.
Występ w Katowicach był jego pierwszym w bieżącym sezonie w I drużynie, ale wcześniej grał regularnie w rezerwach: - Trener Zieliński ogląda każdy mecz w rezerwach, więc to pewnie miało wpływ na jego decyzję. Treningi treningami, ale trzeba mieć rytm meczowy. Czekając na swoją szansę, trzeba być gotowym 24 godziny na dobę.