Dariusz Tuzimek: Kupcie Bergowi bilet na samolot (opinia)

Legia Heninga Berga od pół roku nie ma nie tylko wyników. Nie ma też stylu. A właściwie ma: chaos i piłkarską bezradność.

Drużyna Lecha wciągnęła Legię nosem. Jeśli kibice z Łazienkowskiej myśleli po rundzie wiosennej, że gorzej być nie może, to byli w grubym błędzie. Ten zespół nie tylko się nie rozwija. On się cofa. Jak tak dalej pójdzie, to srebrne medale za wicemistrzostwo 2015, które legioniści chcieli w złości wyrzucić do kosza, w 2016 roku będą marzeniem.

Poznaniacy byli pewni siebie. Taki Karol Linetty wyglądał przy legionistach jak piłkarz kosmiczny, z jakiejś Bundesligi czy ligi angielskiej.
[ad=rectangle]
Jeszcze trzy miesiące temu Lech był drużyną zaledwie aspirującą, trochę – niech się kibice z Poznania nie obrażają – ubogim krewnym Legii. Takim zespołem, który dopiero się stara dorównać mistrzowi z Warszawy. Legii wówczas zdawało się, że już jest dominatorem w Polsce. Na finiszu sezonu zdziwiła się bardzo. I nadal się dziwi.

Wystarczyło zaledwie siedem kolejek rundy finałowej Ekstraklasy i krótkie wakacje, a układ sił całkowicie się odwrócił. W Poznaniu to Lech ruszył na Legię, przyjmując z góry, że teraz to rządzi aktualny mistrz Polski. I rządził!

Hening Berg w czasie kariery piłkarskiej był obrońcą. Gen defensywny siedzi w nim do dzisiaj. Siła kreatywna obecnej Legii jest dramatyczna. Sam Guilherme to dużo za mało. Czy jest jakiś piłkarz, który u Berga się rozwinął?

Nie wiem czy dałoby się przestrzelić więcej kwestii personalnych niż to zrobił Berg w Poznaniu. Jakiś kibic, w jednym z komentarzy napisał, że jak się słucha wypowiedzi przedmeczowych Berga, to on o Lechu wie wszystko. Tylko nie wie jak z Lechem wygrać. Trafione w punkt.

Jedyną rzeczą jaka przemawia za trwaniem Norwega przy Łazienkowskiej to jego długi i kosztowny kontrakt. Innych argumentów nie znajduję.

Czemu nie grał od początku Ondrej Duda? Bo przecież jeśli chce się postraszyć Włochów z Interu, że nie mają monopolu na kupowanie Słowaka, to trzeba wystawić go w meczu od początku i niech pruje! Niech pokaże że ma piłkarską jakość na Serie A. Ale wcześniej trzeba go do tego mentalnie przygotować...

Tymczasem komuś w Legii w tym przypadku zabrakło odrobiny szaleństwa, żyłki hazardzisty. Choć trudno w przypadku Dudy być pewnym, że to decyzja akurat Berga, a nie księgowego klubu...

A o co chodziło Bergowi z Adamem Ryczkowskim od początku spotkania? Ciężko zgadnąć. Młodego łatwo spalić, nawet jak jest kozakiem.
[nextpage]
Nikolica zbyt wcześnie jeszcze oceniać, ale zaryzykuję tezę, że to nie ten format napastnika co Orlando Sa. Może serbski Węgier byłby dobrym uzupełnieniem Portugalczyka. Ale jednak nie zastępstwem.

Legia zapowiadała, że Dominik Furman ma pociągnąć drużynę wykorzystując kontuzję Vrdoljaka. Ale trudno się ciągnie grę z ławki...

Idźmy dalej. We wszystkich wywiadach przedsezonowych naczytałem się, że to nic nie szkodzi, że odchodzi Ondrej Duda, bo teraz „narodzi” się Michał Masłowski. I rzeczywiście "urodził" się w... 74. minucie meczu z Lechem. Wtedy dostał szansę pierwszego wdepnięcia na boisko. Jeśli tak wygląda „pompowanie” wiary w przyszłego lidera, to znam lepszych mistrzowie treningu mentalnego niż smutny Norweg.
[ad=rectangle]
Jego pryncypialność, upór i kiepskie stosunki międzyludzkie kosztowały Legię już bardzo dużo. „Wychowywanie” Orlando Sa skończyło się spektakularną porażką Berga. Za taką trzeba uznać odejście z klubu napastnika kompletnego, reprezentanta Portugalii. Nie podzieliło ich rozumienie piłki. Przecież Berg też widział, że Sa to jest Pan Piłkarz. Podzieliła ich odmienna filozofia życia, odmienna kultura pracy, wypoczynku, zabawy. Tak jak bardzo się różnili, jak różni się Norwegia od Portugalii.

Ale zdecydował charakter Berga, który potrafi być pryncypialny do bólu. Jego zadaniem było wkomponowanie Orlando Sa w szatnię Legii. Niezależnie od tego, co się tam dzieje i kto ma w niej najwięcej do powiedzenia. Szatnia ma swoją hierarchię, ale dla klubu najważniejsze jest to, co się dzieje na boisku. Norweg poległ, bo okazało się, że kolejne lekcje pokory nie przynoszą rezulatatu, a Portugalczyk odbiera je bardzo personalnie. W końcu stan napięcia wszystkich w klubie zmęczył. Sa spakował się i wyjechał, a klub musiał zaryzykował sprowadzając napastników dojrzałych, ale cholera wie jak i kiedy wkomponują się w zespół.

I co z tym Bergiem? A nic. Stoi przy linii i robi karpika.
Niech robi. Ale gdzieś indziej.

Prezes Bogusław Leśnodorski powinien jeszcze mieć w pamięci telefonu numer do Jana Urbana. Trzeba zadzwonić, przyznać się do błędu, grzecznie przeprosić (błądzić jest przecież rzeczą ludzką) i poinformować, że panom z Norwegii już kupiono bilety do Oslo.

Długi kontrakt Berga to i kosztowne to rozwiązanie. Wiem, ale następnego stulecia Legii nikt przecież nie doczeka.

Dariusz Tuzimek

Źródło artykułu: