Pasy pewnie pokonały bydgoszczan, choć w I połowie to Zawisza był zespołem lepszym od krakowian. Po zmianie stron Cracovia zaprezentowała jednak inne oblicze i szybko wyszła na prowadzenie po golach Erika Jendriska i Denissa Rakelsa, a na kwadrans przed końcem trzeci cios zadał Marcin Budziński.
[ad=rectangle]
Po pokonaniu Zawiszy Cracovia ma już siedem punktów przewagi nad strefą spadkową. - Cieszymy się bardzo, bo to był bardzo ważny mecz w kontekście innych wyników. Mówiliśmy sobie, że jeśli wygramy, zrobimy milowy krok w kierunku utrzymania. W piątek trzeba dostawić następny - być może ostatni - mówi trener Jacek Zieliński i dodaje: - To był bardzo ciężki mecz. Widać, że odczuwaliśmy trudy spotkania w Łęcznej. W pierwszej połowie gra nam się średnio kleiła, ale w przerwie w szatni mówiliśmy sobie, żebyśmy grali cierpliwie i konsekwentnie, a sytuacje na pewno będą. Cieszę się z mądrości chłopaków i czekamy na piątek i Koronę.
Mecz z niebiesko-czarnymi był kolejnym, w którym Pasy lepiej zaprezentowały się po przerwie niż w I połowie. - Kazimierz Górski mawiał, że mecz ma dwie połowy. Po raz kolejny po przerwie pokazaliśmy się z lepszej strony. Pierwsza połowa była trudna, bo Zawisza to nie jest przypadkowy zespół, a do tego walczy o życie. Rywal wysoko zawiesił nam poprzeczkę. Druga połowa pokazała, że drzemią w nas spore możliwości - mówi Zieliński.
W pięciu spotkaniach rozegranych pod wodzą 54-latka krakowianie zdobyli aż 13 punktów. Czy w którymś z wcześniejszych miejsc pracy Zieliński miał równie dobry start? - W Wodzisławiu było podobnie. Co prawda zaczęliśmy od dwóch porażek, ale potem odnieśliśmy siedem zwycięstw z rzędu i utrzymaliśmy Odrę w sytuacji beznadziejnej. W Cracovii na razie wszystko układa się dobrze, ale spokojnie - jak to mawia trener Probierz: "podrzucali, podrzucali i zapomnieli złapać". Cały czas twardo stąpam po ziemi. My się też kiedyś zatniemy.