Zielono-czarni długo trzymali kibiców w napięciu, wygrywając na swoim stadionie dopiero w trzecim meczu rundy rewanżowej. Losy pojedynku z MKS-em Kluczbork rozstrzygnęli także w końcowej fazie gry.
[ad=rectangle]
Zwycięstwo pozwoliło rybniczanom wrócić na pozycję premiowaną awansem do I ligi. - Myślę, że graliśmy "naszą piłkę", którą chcemy grać i potrafimy. To wychodzi nam najlepiej. Jeśli będziemy grali w taki sposób, to możemy być spokojni o wyniki - ocenia Daniel Kajzer.
Golkiper ROW-u nie był bardzo zapracowany w sobotni wieczór, lecz uchronił drużynę przed utratą bramki, kiedy wygrał starcie z Piotrem Gielem. Z uznaniem obserwował również rajd Pawła Mandrysza, który dał miejscowym prowadzenie. - Paweł bardzo dobrze wykorzystał wszystkie swoje atuty i zachował się jak doświadczony zawodnik, który ma już za sobą paręnaście meczów w ekstraklasie - komplementuje młodszego kolegę 23-latek.
Chwilę później bramkarz z Gliwickiej mógł złapać się za głowę, gdy futbolówka nieznacznie minęła bramkę gości po strzale Szymona Sobczaka. - Nawet nie myślałem o tym, że ta sytuacja może się zemścić. Miałem takie przeczucie, że nic złego się nie wydarzy. Może Szymon nie wykorzystał okazji, bo wpływ na niego miała przerwa spowodowana kontuzją - zastanawia się Kajzer. - Jednak dopiął swego później, a jego zmiana dużo dała nam w drugiej połowie - ponownie wysyła pochwały w stronę kolejnego zawodnika z zespołu Daniel Kajzer.
Po ostatnim gwizdku, drużyna gratulowała bramkarzowi czystego konta, na które cały ROW czekał długo. Schodzący do szatni piłkarze żartowali, że w pewnym sensie był to mecz historyczny. Pierwszy raz na wiosnę podopieczni Marcina Prasoła nie stracili bramki. - Czy historyczny? Musimy grać na zero z tyłu, jeżeli chcemy zrobić awans. Trzeba podnieść się właśnie w takich trudnych momentach i pokazać siłę drużyny, a ta naprawdę jest duża - uważa zawodnik.
W rundzie jesiennej Kajzer ośmiokrotnie wychodził na boisko w podstawowym składzie, zazwyczaj ustępując miejsca Oskarowi Rybickiemu. Po zimowym okresie przygotowawczym wrócił on do bramki rybniczan na potyczkę z Nadwiślanem Góra (3:3), jednak szybko znowu zasiadł na ławce. Jego rola zmieniła się na zmagania z MKS-em Kluczbork. - Tak było, wypadłem ze składu i szanuję decyzję trenera. Walczyłem na treningach i pokazywałem, że zasługuję na grę. Trener po raz kolejny mi zaufał. Myślę, że "nie przejechał się" na tej decyzji - uśmiecha się bramkarz.
Rywalizacja na II-ligowym froncie wchodzi w decydującą fazę. Bramkarze z Rybnika mają ochotę postać dłużej między słupkami ROW-u, który w najbliższej kolejce zmierzy się z Zagłębiem Sosnowiec. - Mam nadzieję, że do końca to pociągnę. Trzeba szybko skupić się na pojedynku z Zagłębiem i zapomnieć o Kluczborku. Przebudziliśmy się, ale teraz cel jest jeden - dobry mecz w Sosnowcu. Mam nadzieję, że przełamaliśmy się na dobre - kończy Kajzer.