Sylwester Czereszewski o karach dla Legii: Znając życie żaden z winowajców nie poniesie odpowiedzialności

Co powinna zrobić Legia, by wreszcie uporać się z kibicowskimi wybrykami? Sylwester Czereszewski ma radykalne postulaty, ale nie wierzy, że problem zostanie rozwiązany.

Komitet Dyscyplinarny UEFA postanowił, że mistrz Polski będzie musiał rozegrać dwa domowe mecze Ligi Europejskiej bez udziału publiczności. Ponadto kibice Wojskowych nie będą mogli uczestniczyć w spotkaniach wyjazdowych do końca bieżącej edycji rozgrywek. Na klub nałożono też 105 tys. euro kary.

- Myślę, że te sankcje nie są najgorsze, bo wariant pesymistyczny zakładał nawet wyrzucenie klubu z rozgrywek pucharowych. Pod względem finansowym straty będą ogromne, ale to już była recydywa, więc trudno się dziwić. UEFA kładzie ogromny nacisk na walkę z rasizmem. Widać to zresztą w spotach, które są emitowane w telewizji, więc można się było spodziewać ostrej reakcji - powiedział portalowi SportoweFakty.pl Sylwester Czereszewski.
[ad=rectangle]
Jak trzeba walczyć z przejawami patologii na trybunach? - Uważam, że przeciwko osobom, które odpowiadają za te wydarzenia, należałoby skierować pozwy, żeby właśnie one ponosiły finansowe konsekwencje kar. Znając życie jestem jednak pewny, że nikt z winowajców nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności. Za trzy, cztery miesiące znów się coś wydarzy i tak będziemy się stale "bawić". Niestety w tej materii nasze państwo jest słabe, dlatego uważam, że nic się zmieni - nie ma wątpliwości były zawodnik Wojskowych.

Czereszewski jest zdania, że tylko bardzo radykalne kroki dają szansę na poprawę sytuacji. - Ci ludzie nie powinni być karani wyrokami w zawieszeniu, tylko po prostu iść do więzienia. To jest grupa w gruncie rzeczy cienkich bolków, którzy chcieli zaistnieć i dopięli swego. Ich w najmniejszym stopniu nie interesują wyniki sportowe.

Kary dla Legii to nie tylko efekt zachowań rasistowskich, ale także odpalania środków pirotechnicznych. - Jeśli chodzi o wnoszenie ich na stadiony, to Polak zawsze coś wymyśli. Na wielu spotkaniach dużej rangi pojawiają się race i wcale nie jest powiedziane, że wnoszą je kibice. Czasem znajdują się one na obiekcie już wcześniej, albo pomagają znajomości z pracownikami. Szkoda, że w tym temacie nie pada jasne potępienie ze strony zawodników, chociaż z drugiej strony wiadomo na jak duży ostrzał ze strony części trybun byliby oni narażeni - zakończył Czereszewski.

Źródło artykułu: