Kucharski do poznańskiego klubu trafił półtora roku temu, gdy Lech łączył się z Amiką Wronki. Pierwszy sezon był dla niego kompletnie nieudany. Gdy pojawiał się na boisku, zupełnie sobie nie radził i miał udział przy dużej liczbie straconych goli. Wszystko wskazywało, że wtedy pożegna się z Kolejorzem, ale ostatecznie do transferu nie doszło. - Mam coś w Poznaniu do udowodnienia - mówił wtedy Kucharski, choć wielkich perspektyw na wywalczenie miejsca w składzie nie miał.
Sytuacja zmieniła się jesienią bieżącego sezonu, gdy obrońcy Lecha masowo doznali kontuzji i Franciszek Smuda musiał skorzystać z usług 24-letniego zawodnika. Mimo początkowych obaw ze strony kibiców, Kucharski nie zawiódł. Grał dość pewnie i zdobył nawet jedną bramkę. Przez ostatnie kilka miesięcy poczynił zdecydowane postępy, choć jeszcze wcześniej sztab szkoleniowy mówił, że jego rozwój jakby się zatrzymał.
Podczas zimowego okienka transferowego Lech chciał sprzedać Kucharskiego, bowiem do zdrowia wrócili pozostali obrońcy. Ostatecznie zabrakło chętnych do nabycia byłego młodzieżowego reprezentanta Polski. Ostatnio pojawiła się informacja, że Dnipro Dniepropietrowsk oferuje za lechitę 400 tysięcy euro. Kucharski zaprzecza jednak prasowym doniesieniom. - Ze mną osobiście nikt się nie kontaktował. Czytałem w prasie te doniesienia i zastanawiałem się kto w ogóle to powiedział. Ja żadnych sygnałów nie dostałem i nie myślałem nad zmianą klubu - mówi Kucharski, który nie ukrywa, że zainteresowanie innych klubów jest mobilizujące. - Zawsze jest to dodatkowy bodziec, jak ktoś się interesuje moją osobą. Na razie skupiam się jednak na pracy w Poznaniu.