Miedź Legnica pod wodzą Wojciecha Stawowego miała walczyć o awans do T-Mobile Ekstraklasy. Na razie jednak zespół plasuje się na czwartej pozycji od końca w ligowym zestawieniu. W 10. kolejkach legniczanie zgromadzili tylko dziewięć punktów.
- Wiemy doskonale jaka jest sytuacja Miedzi Legnica jeżeli chodzi o tabelę, ostatnie wyniki. Ona nie jest dobra. W tym tygodniu dużo czasu poświęciliśmy na to, żeby popracować nad taką sferą mentalną, aby znaleźć przyczynę, ją zdiagnozować. To jest coś takiego jak w chorobie: trzeba znaleźć jej powód, jaka to jest pogoda i wtedy można zastosować odpowiednie leki, żeby kogoś z tej choroby wyleczyć. Dużo czasu w tym tygodniu na to poświęciliśmy, aby znaleźć przyczynę tego, dlaczego w tej lidze nam kompletnie nie idzie jeżeli chodzi o wyniki. Nie ukrywam tego, że nikt z tego powodu nie jest zadowolony - mówi Wojciech Stawowy.
[ad=rectangle]
- Ja jako trener doskonale to widzę, że niezadowolone jest całe otoczenie związane z Miedzią Legnica i w pełni to rozumiem. Rozumiem niezadowolenie kibiców, władz klubowych, piłkarzy. To nie jest miłe wychodzić na boisko i schodzić jako przegrany. Nikogo to nie cieszy. Pojawiła się taka niebezpieczna sytuacja, bo wiadomo, że jeżeli się mecze przegrywa, to jakby człowiek pomału zaczyna tracić wiarę, przekonanie w to, co robi. Ja mam to szczęście, że pracuję z taką grupą ludzi, która tej wiary nie traci. Dalej wierzy w to co robimy i w to, że nasza sumienna, konsekwentna praca przyniesie określony, zamierzony cel. Każdy mecz jest na to szansą, nadzieją. Ja też głęboko w to wierzę, że nie może być tak, że to co robimy na co dzień, ta ciężka praca ze strony piłkarzy, trenerów, cały czas szła na marne. Podjęliśmy się pewnego wyzwania, które można przenieść na przykład polityki czyli reform. Podjęliśmy się tej reformy sposobu grania, diametralnej zmiany jeżeli chodzi o funkcjonowanie zespołu z pełną świadomością, że może upłynąć troszeczkę czasu, zanim to zaskoczy - dodaje szkoleniowiec.
Wojciech Stawowy liczy, że niebawem jego piłkarze się przełamią. - Mnie by było ogromnie żal zostawić to w połowie drogi. Mam świadomość, że główmy weryfikatorem tego wszystkiego co się robi, to nie jest to, co my robimy na co dzień, bo nikt tego nie ogląda, nikt na to nie patrzy. Każdego interesuje efekt finalny, czyli po prostu mecz i jaki drużyna osiąga wynik. Z tym na chwilę obecną nie jest dobrze i chcemy to bardzo zmienić - podsumował Wojciech Stawowy.