Obrońca jako bramkarz bohaterem Ludogorca. "Wciąż nie mogę uwierzyć, że obroniłem dwa karne"

Rumuński obrońca Cosmin Moti popisał się rzadkim wyczynem i zapewnił Bułgarom upragniony awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Po meczu nie dowierzał w to, czego dokonał.

Po 119 minutach rewanżu w dwumeczu Ludogorca Razgrad ze Steauą Bukareszt był remis 1:1 i obie drużyny szykowały się do rzutów karnych. Wtedy jednak po błędzie bułgarskiej obrony faulem na wychodzącym na czystą pozycję rywalu musiał salwować się bramkarz Władisław Stojanow.

Trener Ludogorca wykorzystał już limit zmian i między słupkami stanął stoper Cosmin Moti. 29-latek spisał się lepiej, niż tego od niego oczekiwano - obronił dwie z siedmiu jedenastek i wprowadził zespół z Razgradu do Champions League!

- Wciąż nie mogę uwierzyć, że obroniłem dwa rzuty! Trudno to pojąć, ale po takim meczu byłoby bardzo szkoda, gdybyśmy nie sięgnęli po awans. Nie czuję się bohaterem, miałem swój udział w sukcesie, ale na awans zapracował cały zespół - przyznał Moti, który od 2005 do 2012 roku występował w Dinamie Bukareszt. - Ucieszyłem wszystkich Bułgarów i, jak sądzę, również wielu Rumunów sympatyzujących z Dinamem - stwierdził, mając na uwadze derbową rywalizację obu klubów.
[ad=rectangle]
Faworytem dwumeczu decydującego o awansie do Champions League byli Rumuni. "Jeśli Moti w roli bramkarza z łatwości broni ostatni rzut karny, lepiej zostać w domu" - pisze jeden z komentatorów na łamach Gazety Sportirulor. - Miałem przygotowane wytłumaczenie na wypadek niepowodzenia, ale kiedy przegrywa się w rzutach karnych z zespołem, w którym broni obrońca, trudno o jakiekolwiek usprawiedliwienie - przyznał gorzko napastnik Claudiu Keseru na łamach gsp.ro.

- To był chyba najbardziej szalony mecz w mojej karierze! Nigdy wcześniej nie widziałem Motiego w roli bramkarza, ale bronił naprawdę wspaniale. To niesamowite, ale jesteśmy w Lidze Mistrzów! Kiedy wybrałem transfer do Ludogorca kosztem Steauy, wiedziałem, że to trafna decyzja - ocenił napastnik mistrza Bułgarii Hamza Younes.

Źródło artykułu: