Studencka przyjaźń trenerów "Bobo" i Lecha

- Wiem, że Leszek jest doskonałym motywatorem i potrafi wejść na psychikę. Nawet w ping-ponga ciężko było go pokonać - tak [tag=16021]Robert Podoliński[/tag] charakteryzuje swojego przyjaciela Leszka Ojrzyńskiego.

W sobotę stanął przeciwko sobie w Krakowie, gdzie w ramach 6. kolejki T-Mobile Ekstraklasy dojdzie do meczu Cracovii z Podbeskidziem Bielsko-Biała.

- Leszek to jest mój przyjaciel. Znamy się już od 1994 roku, od kiedy rozpocząłem studia na warszawskiej AWF. Lechu był moim przewodnikiem studenckim. On już kończył studia i opiekował się młodszymi kolegami, piłkarzami AZS-u. Pomagał nam w wielu dziedzinach, nie tylko naukowych... - puszcza oko trener Pasów, który nie chciał jednak podzielić żadną historią z czasów studenckich: - To są sprawy, które nie nadają się do publikacji.
[ad=rectangle]
- Łączy nas nie tylko długa znajomość, ale i sympatia, bo przez te 20 lat jesteśmy w stałym kontakcie. To będzie bardzo miłe spotkanie. Zawsze Leszkowi bardzo kibicowałem. Zresztą wielu moich kolegów z AWF wybrało drogę trenerską. Kilku z nich jest w tym światku piłkarskim dość wysoko - mówi Podoliński.

Choć obaj panowie znają się dwie dekady, trener Cracovii przyznaje, że pod względem zawodowym nie zna się z opiekunem Górali "jak łyse konie": - Ja po Leszku przejąłem rocznik 1987 w Legii Warszawa. Potem chwilę po nim przejąłem Znicz Pruszków. Nasza droga do ekstraklasy jest podobna - trafiliśmy do niej przez niższe ligi - ale swoich warsztatów tak naprawdę nie znamy. Wiem, że Leszek jest doskonałym motywatorem i potrafi komuś wejść na psychikę. Nawet w ping-ponga ciężk było go pokonać. To nie jest oszust i sprzedawca marzeń. Wszystko co ma, zawdzięcza swojej ciężkiej pracy. To bardzo szanuję.

Komentarze (0)