Dariusz Pawlusiński o działaczu ROW-u Rybnik: Ten człowiek to jedna wielka pomyłka

Golem z rzutu karnego II-ligowy sezon rozpoczął Dariusz Pawlusiński. Boiskowy weteran nie mógł jednak cieszyć się chociażby z punktu, bo jego Raków przegrał w Rybniku 1:2.

Już na początku spotkania obrona częstochowian zbyt łatwo wpuszczała w pole karne piłkarzy ROW-u, a kilka chwil później podopieczni Jerzego Brzęczka musieli gonić wynik. Ostatecznie, stać ich było tylko na jedną bramkę, co na gospodarzy nie wystarczyło. - Piłka nożna to gra błędów. Przegraliśmy spotkanie i to jest w tym wszystkim najgorsze, bo zawsze wychodzimy na boisko po to, żeby grać o trzy punkty - mówi Pawlusiński.
                    [ad=rectangle]
Jego honorowe trafienie z rzutu karnego pchnęło przyjezdnych do walki o punkt, ale czerwono-niebieskim brakowało precyzji. - Z przebiegu spotkania może remis byłby sprawiedliwy, ale niestety byliśmy nie tyle gorsi, co słabsi o jedną bramkę. Jeżeli stwarzamy jakiekolwiek sytuacje, to musimy je wykorzystać. Przeciwnik nie był przecież nieprzytomny, a my stworzyliśmy tych okazji trochę mniej - analizuje doświadczony zawodnik Rakowa.

Trener Brzęczek liczy, że najstarszy zawodnik ekipy spod Jasnej Góry będzie dla najmłodszej II-ligowej drużyny prawdziwym wzorem. - Przewyższam ten zespół wiekiem i nie mam dwudziestu lat. Prezentuję jednak zaangażowanie i wolę walki, a o chłopaków jestem spokojny. Jestem święcie przekonany o tym, że jeśli wszyscy jak jeden mąż będziemy - za przeproszeniem - zap*******ć, to wyniki przyjdą - przekonuje "Plastik".

Dariusz Pawlusiński jest spokojny o II-ligową przyszłość Rakowa
Dariusz Pawlusiński jest spokojny o II-ligową przyszłość Rakowa

Częstochowianie zakończyli inaugurację bez zdobyczy punktowej, ale były gracz Cracovii do kolejnych pojedynków podchodzi z optymizmem. - Uważam, że zagraliśmy dobre spotkanie i nie mamy czego się wstydzić. Jeśli podtrzymamy grę z pierwszej kolejki w następnych meczach, to jestem spokojny o wynik. Jesteśmy w stanie walczyć o coś więcej niż w tamtym sezonie - podkreśla pomocnik.

W letnim okresie przygotowawczym 36-latek mógł trafić do Rybnika, ale do podpisania umowy ze spadkowiczem nie doszło. Na przeszkodzie stanął brak porozumienia z działaczami klubu z dyrektorem sportowym na czele. - Jestem stąd, mieszkam w Wodzisławiu Śląskim. Nie stawiałem wygórowanych warunków. Osoba pana Frystackiego w tym klubie, to chyba jedna wielka pomyłka. Niestety, ten gościu nie poznał się na moich umiejętnościach - zakończył Dariusz Pawlusiński.

Komentarze (0)