Nie czwórką, ale trójką obrońców zagrali piłkarze Ruchu Chorzów w rewanżowym meczu z FC Vaduz. Przyniosło to skutek. Niebiescy w końcu zagrali na zero z tyłu. - Gra w nowym ustawieniu nie wyglądała najgorzej. Jednak to nie zmienia faktu, że musieliśmy się sporo napracować, aby wyeliminować zespół z Vaduz - stwierdził kapitan zespołu z Cichej Marcin Malinowski. - Było dużo twardej gry, nikt nie odkładał nogi - dodał "Malina".
[ad=rectangle]
[i]
- Nie pozwoliliśmy rywalom na wiele. Mieli dużo mniej sytuacji, niż w pierwszym meczu. Teraz szwankowała jednak u nas ofensywa. Nad tym musimy popracować. Mieliśmy jedną dobrą sytuację, ale Michał Szewczyk jej nie wykorzystał[/i] - ocenił trener chorzowian Jan Kocian.
Wspomniany Szewczyk w czwartek zadebiutował w Ruchu. Podobnie jak jego ojciec Mieczysław, tak i Michał przy Cichej występuje z numerem 6 na koszulce. Pozyskany z Wisły Kraków piłkarz zagrał w czwartek za Grzegorzem Kuświkiem i zaprezentował się z dobrej strony. - Kiedyś grałem na pozycji podwieszonego tuż za napastnikiem, a co do występu to nie mnie się oceniać. Szkoda sytuacji, której nie udało mi się wykorzystać - stwierdził piłkarz Ruchu.
Warto dodać, że w Lichtensteinie piłkarzy Niebieskich dopingowała spora liczba kibiców. - Czuliśmy się jakbyśmy grali u siebie - powiedział na koniec Marcin Malinowski.