Beniaminek I ligi ma problem, z którym na razie nie może sobie poradzić. Drużyna potrafi grać w piłkę, prezentuje się nieźle, ale nie ma to odpowiedniego przełożenia na zdobycze punktowe. Energetyk wygrał tylko dwa spotkania, aż 13 razy remisował i zanotował osiem porażek. - W każdym meczu jest tak samo. Gra wygląda dobrze, a brakuje kropki nad i. Mamy sytuacje i nie potrafimy ich sfinalizować. Gdy rywal strzeli nam bramkę, to zazwyczaj daje mu to zwycięstwo, lub remis. Brakuje nam wygranych i powtarzanie słów, że mamy nadzieję, że uda się w następnym spotkaniu jest już męczące. Trzeba się za przeproszeniem wkur**ć i zrobić coś, by zdobyć w końcu trzy punkty - powiedział Roland Buchała.
Energetyk ROW nie może wygrać już od 12 kolejek. Być może problem leży w sferze mentalnej? - Niekoniecznie, składają się na to różne rzeczy. Coś jest nie tak i musimy zrobić krok do przodu. Aby tak się stało, potrzebujemy zwycięstwa. Potem maszyna może ruszyć i działać odpowiednio. Musimy optymistycznie patrzeć w przyszłość - dodał.
Jesteśmy na Facebooku! Dołącz do nas!
Podopieczni Jana Furlepy przy lepszej skuteczności mogli się pokusić o przynajmniej punkt, bo mieli kilka dobrych okazji. Mariusz Muszalik trafił w poprzeczkę po uderzeniu z rzutu wolnego, dwa groźne strzały oddał Szymon Sobczak, ale radził sobie z nimi bramkarz Sandecji Nowy Sącz. W jednej z ostatnich akcji przesunięty do przodu Marcin Grolik kopnął piłkę za wysoko, choć był już w polu karnym. - Świetne sytuacje mieliśmy już w starciu z Flotą Świnoujście. Można powiedzieć, że nie dało się nie strzelić. Nie trafiliśmy nawet to pustej bramki. Z Sandecją mieliśmy kilka sytuacji, ale wciąż brakuje nam piłkarskiego szczęścia. Nie poddajemy się, kibice są z nami i zrobimy wszystko, by tego nie spieprzyć - zapewnił Buchała.
Drużyna z Rybnika miała w 23. kolejce nieco utrudnione zadanie, bo zagrała bez swojego najlepszego strzelca, Daniela Ferugi. - Na pewno go brakowało, bo to zawodnik, który bardzo pomaga drużynie. Uważam jednak, że Sobczak z Bałuszyńskim dobrze grali na skrzydłach. Robili przewagę, wygrywali pojedynki jeden na jeden. Wydaje mi się, że nie było widać aż takiej różnicy, bo koledzy wzięli odpowiedzialność na swoje barki - zakończył napastnik Energetyka.