Smuda bez litości dla piłkarzy: Te czasy się skończyły! Zrobię z nich profesjonalistów

[tag=2732]Franciszek Smuda[/tag] wciąż mocno przeżywa postawę Wisły Kraków w sparingu z AS Trencin (0:5). Opiekun Białej Gwiazdy wygłosił tyradę na temat podejścia swoich niektórych podopiecznych do zawodu.

Krakowianie w miniony piątek ulegli 3. drużynie słowackiej ekstraklasy 0:5. Po tym sparingu władze klubu zastanawiały się nawet nad ukaraniem piłkarzy, ale ostatecznie odstąpiono od tego. Mimo to "Franz" wciąż nie może pogodzić się z mentalnością swoich zawodników.

Długa przemowa byłego selekcjonera na ten temat rozpoczęła się od niewinnego pytania jednego z dziennikarzy na temat debiutu Adam Nawałka w roli trenera reprezentacji Polski.

- Może jestem niegrzeczny, ale po mojej kadencji na temat kadry nie chcę się wypowiadać. Oglądam te spotkania w spokoju i porównuję do tych moich. Przykładowo też grałem ze Słowacją w Klagenfurcie i tylko dla siebie porównuję. Nie chciałbym jednak oficjalnie wypowiada się na temat reprezentacji. Wiem, jak to smakuje, dlatego robię, jak to moja żona zawsze mówi: "ugryź się w ten ozor i zajmij się swoim zespołem". I tak robię - zaczął Smuda.

- Dla mnie najważniejsza jest Wisła. 17 lat już trwa kadencja Cupiała i było dużo dobrego, ale też jest i dużo złego. To co stworzono tu w ostatnich latach, było fantastyczne pod każdym względem. To totalny profesjonalizm. Też zachowanie piłkarzy, oni to wszystko szanowali i nie było takich sparingów, jak 0:5 z Trenczynem. Choć nie przykładałbym do tego wagi, po poprzekładałem skład w lewo, w prawo, a Trenczyn zagrał w pełnym składzie. Ale to już jest historia, tyle że - przynajmniej w moich czasach - zaangażowanie piłkarzy w każdym sparingu to był max. Teraz tego nie ma, ale staram się w miarę możliwości zaprowadzić znów taki profesjonalizm, że każdy będzie to szanował - rozwinął "Franz".

Bramki z meczu AS Trencin - Wisła Kraków (5:0):
[wrzuta=3jW3QPeL1eB,mmkk07]

- Bez przerwy daję przykład w szatni, jak to było miesiąc temu z Piotrkiem Brożkiem, jak stał przed stadionem i nie miał gdzie trenować. Pozwoliliśmy mu przyjść na siłownię i sam na niej siedział, czekając na ofertę z jakiegoś klubu, nie tylko naszego. I co? Nie miał żadnej oferty i dostał od nas, bo było mi żal tego chłopaka, że solidnie chce pracować i zrozumie teraz, co to znaczy nie mieć pracy. Te czasy już się skończyły: "czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy". To się skończyło, a niektórzy jeszcze tym żyją. To powinno się skończyć, bo w przeciwnym razie nigdy tutaj nie osiągniemy żadnego sukcesu. Dopóki nie będzie totalnego zaangażowania i totalnej determinacji na każdym spotkaniu, to nie 
będzie żadnego sukcesu. To ja im gwarantuję w szatni, ale myślę, że te charaktery już trochę pozmieniałem, ale jeszcze zmienię. Oczywiście nie wszystkich da się zmienić, bo są również tacy, którzy myślą, że jeśli nie Wisła, to będzie Podbeskidzie, Kielce, jakaś Jagiellonia, Śląsk, Lubin i tak dalej. Ale to jest ich myślenie, a ja chcę piłkarzy, którzy wychodzą na sparing czy trening i dają z siebie max. Myślę, że uda nam się to zmienić. W naszej szatni już dużo się zmieniło - ciągnął Smuda.

- Nie możemy każdego głaskać, że temu nie wolno tego, a tamtego nie wolno na ławkę posadzić, bo się obrazi. To mnie nie obchodzi. Ja chcę zawodników nieobrażających się, którzy będą ryli trawę. I nie zmienię tego zdania, bo to są za duże pieniądze dla każdego ekstraklasowego klubu, a szczególnie takich ludzi jak prezes Cupiał, który wyciąga je z własnej kieszeni. Kto z nas by to zrobił? Ja bym nie wyciągnął, ale ja tyle nie mam, to nie mogę. Nikt z nas by nie wyciągnął, a on wyciąga, bo ma serce, ma radość, ale ma ją tylko wtedy, gdy to funkcjonuje. Musimy więc wszyscy dbać o to, żeby zawodnicy nie byli królami klubu. Oni mają grać i wszystkich, co będą mieli takie zaangażowanie, że będą "ryć trawę", to będę nosił na rękach. Ale lenie i spekulanci nie mają u mnie szans bycia - zakończył trener Wisły Kraków.

Źródło artykułu: