Dwa oblicza śmierci Roberta Enke: Piłka nożna nie jest wszystkim

Zdjęcie okładkowe artykułu:  / Znicz
/ Znicz
zdjęcie autora artykułu

- Robert był numerem jeden w pełnym tego słowa znaczeniu - mówił o bramkarzu Martin Kind, prezes Hannoveru 96. Z jakimi problemami musiał zmagać się Enke, by odebrać sobie życie cztery lata temu?

W tym artykule dowiesz się o:

Jeszcze 8 listopada 2009 roku Robert Enke rozgrywał mecz w barwach swojego klubu. Po raz kolejny udowodnił, jak ważnym ogniwem jest dla Hannoveru. Był jednym z najlepszych niemieckich bramkarzy w tamtym momencie, choć miał z kim rywalizować o miejsce w kadrze. Miał ogromne szanse na to, by podczas mistrzostw świata w 2010 roku być podstawowym zawodnikiem w drużynie Joachima Loewa.

Enke pierwsze kroki w karierze stawiał w w drużynie Carl Zeiss Jena, następnie przeszedł do Borussii Mönchengladbach, debiutując w 1998 roku w Bundeslidze. Rok później był już zawodnikiem Benfiki Lizbona, miał szansę na grę w największych europejskich klubach. Ostatecznie został trzecim bramkarzem FC Barcelony, ale po jednym meczu nie zrobił najlepszego wrażenia na włodarzach klubu. Prawdopodobnie tam rozpoczęły się problemy zawodnika, który został szybko wypożyczony do Fenerbahce Stambuł. Tam czuł się jeszcze bardziej przytłoczony, opisywał Turcję, jako kraj, w którym panuje przesadna pasja kibiców do futbolu i kibiców. Nie był odosobniony w tej opinii, twierdzili tak również inni piłkarze, ale także przedstawiciele innych dyscyplin.

Krótki epizod Enke zaliczył jeszcze w CD Tenerife i od sezonu 2004/2005 był już zawodnikiem Hannnoveru 96. Niemiec w Bundeslidze rozegrał 196 meczów, w Portugalii 77 spotkań oraz po jednym w Primera Division i tureckiej Superlidze. W barwach reprezentacji Niemiec występował dziewięciokrotnie.

W Niemczech nigdy nie brakowało klasowych bramkarzy, począwszy od Seppa Maiera, Haralda Schumachera, Olivera Kahna czy Jensa Lehmanna. Robert Enke nie mógł uniknąć porównań z nimi, zazwyczaj były to porównania negatywne, zarzucano mu, że jest zbyt spokojny i brak mu charakteru. Nie brakowało mu jednak umiejętności, w polu karnym był skuteczny. Nie brakowało mu charyzmy, był po prostu bardziej wrażliwy i prawdopodobnie dużo mniej odporny na taką krytykę. - Robert uważał, że jeśli nie jesteś najlepszy, to jesteś najgorszy. To było jego główną wadą - mówił ojciec bramkarza.

Nie tylko to, co działo się na boisku było problemem dla Roberta Enke. W 2009 roku zmagał się z problemami zdrowotnymi, nie mógł grać i miał za dużo czasu na przemyślenia. Na domiar złego w 2006 roku zmarła jego dwuletnia córeczka Lara z powodu wady serca. Bramkarz podczas jej choroby swoje życie dzielił pomiędzy treningi i szpital. W maju 2009 roku Robert wraz z żoną Teresą zdecydował się na adopcję Leili. Piłkarz obawiał się utraty kolejnego dziecka, był to dla niego bardzo trudny krok. [nextpage]Robert Enke chorował na depresję, ale nie chciał się do tego przyznać przed całym światem. Obawiał się o wiele rzeczy, przede wszystkim o to, że zostanie mu odebrana adoptowana córeczka, a także, że zostanie odsunięty od piłki nożnej. Cierpiał, kiedy nie mógł grać przez problemy zdrowotne. Depresja była więc tematem tabu, o którym wiedzieli nieliczni, bowiem piłkarz pozostawał pod opieką lekarzy. W dzień swojej śmierci Enke spotkał się ze swoim psychologiem i odmówił terapii, twierdząc, że czuje się dobrze. Kilka miesięcy wcześniej okłamał także lekarza reprezentacji Niemiec, nie przyznając się do depresji.

Dopiero po śmierci piłkarza, jego żona wyjawiła szczegóły choroby. - Kiedy był w ostrej fazie depresji, było bardzo ciężko, bo brakowało mu jakiejkolwiek motywacji i nadziei. To był strach przed tym, co ludzie pomyślą, że masz dziecko i cierpisz na depresję. Zawsze mu powtarzałam, że to nie jest problemem, bo Robert dbał o Leilę do samego końca - tłumaczyła wdowa po bramkarzu.

- Próbowałam mu pokazać, że zawsze jest rozwiązanie, chciałam mu pomóc przejść przez to wszystko, ale odrzucał każdą pomoc. Piłka nożna była dla niego całym życiem, zespół dawał mu bezpieczeństwo. Kiedy poczuł się lepiej, mówił, że dobrze jest być znowu częścią drużyny. Treningi były bezpieczną przystanią, samo to, że mógł w nich zawsze uczestniczyć, było dla niego bardzo ważne - dodała.

Enke zapoznał się z Ronaldem Rengiem w 2002 roku, pisał on biografię zawodnika. Panowie zdążyli się zaprzyjaźnić, pisarz wiedział o problemach zawodnika. - Bramkarz jest szkolony całe życie, aby nie okazywać rozpaczy rozczarowania czy strachu przed przeciwnikiem. Ta umiejętność pozwalała Robertowi na kontrolowanie swojej depresji, ale zarazem pozwoliła mu na ukrycie bólu, z którym się zmagał, kiedy choroba przybrała na sile i doprowadziła do poszukiwania śmierci. Robert ukrył swoje zamiary tak dobrze, że nikt nie był w stanie mu pomóc - napisał Reng.

Ostatni mecz i wywiad z bramkarzem

[nextpage] Robert Enke lubił pociągi, dobrze znał rozkład jazdy w Neustadt am Rübenberge. Piłkarz pozostawił samochód w pobliżu przejazdu kolejowego i rzucił się pod pociąg jadący z Bremy do Hannoveru. Dobrze wiedział, że rozpędzony pojazd nie zdoła wyhamować.

Ta wiadomość wstrząsnęła nie tylko piłkarzami i kibicami w Niemczech, ale także na całym świecie. Tego samego dnia w najważniejszych serwisach informacyjnych, pojawiły się relacje z miejsca tragicznego wypadku. Rzęsiste opady deszczu z pewnością nie ułatwiały pracy odpowiednim służbom, a z całego kraju i świata napływały kondolencje. Koledzy z drużyny narodowej napisali: - Twoja śmierć jest dla nas szokiem, jesteśmy zupełnie bezradni. Nie potrafimy ubrać naszego smutku w słowa.

Pięć dni po tragicznej śmierci bramkarza zorganizowano pogrzeb, dość nietypowo, bo na AWD Arena, stadionie Hannoveru 96. Prawie 40 tysięcy osób uczestniczyło w tym wydarzeniu, była tam zarówno rodzina piłkarza, jak i zawodnicy, działacze, ale także politycy, kibice i inni ludzie, których dosięgnął smutek po tak przykrej wiadomości.

Do depresji zaczęli przyznawać się inni piłkarze, wdowa po bramkarzu założyła specjalną fundację, która miała promować świadomość o depresji, a także walczyć z chorobami serca u dzieci.

Od samobójczej śmierci Roberta Enke mijają cztery lata. Najprawdopodobniej niewiele zmieniło się w środowisku piłkarskim od tego wydarzenia, o czym co jakiś czas komunikują media niemieckie. Nie można przestać ganić zawodników za złą grę, gdy ci są zbyt wrażliwi. Nie można też nikomu pomóc, jeśli ktoś tej pomocy nie chce otrzymać. Zawodnicy, tak jak Enke, boją się przyznać do pewnych rzeczy, by nie stracić tego, co uważają w swoim życiu za najważniejsze.

Pierwszym odważnym zawodnikiem, któremu tragiczna śmierć Enke dała impuls do działania, był Andreas Biermann, obrońca FC St. Pauli. Przyznał się do próby samobójczej i kiepskiej dyspozycji psychicznej, piłkarz spędził prawie dwa miesiące z dala od klubu. Po powrocie opowiedział o powodach swojej nieobecności kolegom z klubu. Nikt z drużyny nie rozmawiał z nim później na ten temat. Po wypełnieniu kontraktu w FC St. Pauli, Biermann przez rok nie znalazł nowego pracodawcy.

- Piłka nożna nie jest wszystkim - pouczał Theo Zwanziger, prezes Niemieckiego Związku Piłki Nożnej. - Piłka nie może być wszystkim. Myślcie o człowieku, o jego wątpliwościach i słabościach - dodał. [nextpage]Po śmierci bramkarza Hannoveru poruszono jeszcze jeden poważny wątek. Uczynił to Theo Zwanziger, przywołując podczas pogrzebu Enke wątek homoseksualistów wśród piłkarzy. - Nie należy wykluczać innych z powodu ich religii, ze względu na kolor skóry oraz z powodu ich orientacji seksualnej, wszyscy jesteśmy tacy sami. Dyskryminacja oraz piętnowanie słabości są wrogami cywilizowanego społeczeństwa. Piłka nożna ma jednoczyć ludzi, nikogo nie wykluczać - mówił Zwanziger. W pierwszą rocznicę śmierci Enke, Mario Gomez w jednym z wywiadów powiedział, że piłkarze o innej orientacji powinni wyjść z ukrycia, by mogli czuć się lepiej z samym sobą.

Bycie gejem w kulturze futbolu jest postrzegane jako słabość. - Zawodnicy są postrzegani jak gladiatorzy w dawnych czasach. Nie sądzę, żeby społeczeństwo było w stanie zaakceptować homoseksualistów na boisku jako coś normalnego - skomentował Philipp Lahm. Niezależny niemiecki dziennikarz Adrian Bechthold dotarł jednak do piłkarza występującego w Bundeslidze, który musi ukrywać swoją odmienną orientację. Zawodnik w rozmowie opowiedział, jak wygląda życie kogoś, kto musi się ukrywać, ale taka jest właśnie cena gry w zawodowym futbolu.

Niemiecki Związek Piłki Nożnej zapewniał, że będzie wspierać każdego gracza, który zdecydowałby się ujawnić. Zwanziger starał się porównać sport do polityki, sztuki i kultury, gdzie odmienna orientacja seksualna już nie szokuje. Profesjonalny futbol zdaje się jednak być zamknięty na odsłonięcie takich kart.

Zagadką było zainicjowanie tak delikatnego tematu podczas pogrzebu tragicznie zmarłego zawodnika. Zwanziger był zawsze przyjazny dla środowiska homoseksualistów, ale poruszenie wątku przy okazji Robera Enke wywołało spore poruszenie. Zaczęto dociekać czy to może mieć jakiś związek z piłkarzem, na forach i blogach w sieci pojawiły się dyskusje. Podejrzewano, że piłkarz mógł cierpieć na depresję nie tylko z powodu śmierci córki czy presji związanej z piłką nożną, ale także z powodu odmiennej orientacji. Ostatecznie zakończyło się na domysłach, a temat Enke, jego problemów i pomysłów na to, jak pomagać sportowcom cierpiącym na depresję, powraca jak bumerang raz w roku, właśnie w listopadzie.

***

Po śmierci Roberta Enke, jego klub do końca sezonu wygrał tylko jeden mecz, cudem obronił się przed spadkiem. - Jesteśmy smutni, że nas opuścił, ale jesteśmy też wdzięczni za to, co dla nas zrobił. Jego czas spędzony w naszej drużynie związał jego nazwisko z Hannoverem 96 na wieczność - podziękowali fani zespołu na oficjalnej witrynie klubu.

Robert Enke odszedł, bo nie pozwolił sobie pomóc. Siła strachu była silniejsza od chęci pokonania choroby, szansa gry była dla piłkarza wybawieniem w trudnych chwilach. Gdyby niemiecki bramkarz żył, miałby 36 lat, z pewnością wciąż mógłby być czynnym zawodnikiem.

R.I.P Robert Enke

24.08.1977 -10.11.2009

Źródło artykułu: