Jak 21-letni defensor ocenił zdarzenie z 3. minuty, w którym Rafał Augustyniak sfaulował Łukasza Teodorczyka i został wyrzucony z boiska? - Duża kontrowersja. Gdy sędzia użył gwizdka, to myślałem, że sygnalizuje faul, który miał miejsce dziesięć metrów wcześniej. Okazało się inaczej i decyzja była dla nas szokująca. Zostaliśmy osłabieni, a jakby tego było mało, niedługo później straciliśmy gola - powiedział Jakub Bartkowski.
Podopieczni Mariusza Rumaka stworzyli mnóstwo sytuacji, po których powinni dobić przeciwnika, ale ostatecznie tego nie zrobili, a w końcówce mogli nawet stracić zwycięstwo, gdyby widzewiacy zdołali skutecznie sfinalizować akcję, w której strzelali aż trzy razy. - Fakt, gospodarze mieli sporo okazji, ale my też. Niestety nie potrafiliśmy ich wykorzystać, a ta najlepsza z perspektywy boiska wyglądała tak, że nie mogłem wręcz uwierzyć jak to nie wpadło. Bardzo tego żałuję, bo remis byłby dla nas nagrodą za ciężką walkę przez 90 minut - dodał.
Widzew nie potrafi wygrać już od siedmiu kolejek. - Gdy przyjechaliśmy do Poznania, to nie rozmyślaliśmy o tym. Skupialiśmy się tylko na meczu. Niestety mimo że zostawiliśmy na murawie sporo zdrowia, do przełamania nie doszło. Nie zdobywamy punktów i to jest nasz problem. Postawiliśmy się w tak trudnej sytuacji, że w niedzielę u siebie z Lechią Gdańsk musimy już coś wywalczyć - zaznaczył Bartkowski.
Czy zastępujący Radosława Mroczkowskiego Rafał Pawlak dużo zmienił w przygotowaniach do starcia z Kolejorzem? - Pod wodzą nowego szkoleniowca odbyliśmy zaledwie dwa treningi. Doszło do kilku zmian w składzie, jednak nie ulega wątpliwości, że trener musi dostać więcej czasu. W Poznaniu ciężko nam było pokazać dobrą grę, bo od samego początku byliśmy osłabieni. Budujące jest natomiast to, że mimo niesprzyjających okoliczności potrafiliśmy stwarzać sytuacje. Brakowało tylko wykończenia - stwierdził Bartkowski.